''-O to do mnie!- krzykną Kacper i podszedł do drzwi. W myślach modliłam się żeby to nie była ta osoba o której myślę. Gdy usłyszałam ten głos, jego głos, serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Wiedziałam że to on.''
Stałam w kuchni jak słup. Nie mogłam się poruszyć, totalnie mnie zamurowało. Słyszałam ich kroki. Jego kroki. Moje serce nie biło jeszcze tak szybko.
-Hej- powiedział od razu gdy mnie zobaczył, widać było że jest trochę zmieszany. Po jego słowach, szklanka którą miałam w ręku wypadła mi na podłogę i się rozbiła. Kurwa! Jaka ja jestem głupia. Nie zważając na sytuację, wybiegłam szybko z domu.
Z perspektywy Jasia
Dobra, nawaliłem. Po co ja jej to w ogóle mówiłem? Wszystko rozwaliłem. Teraz ona nawet nie chce ze mną gadać. Zajebiście, po prostu zajebiście
-Ej stary, co ty żeś jej zrobił że tak się zachowuje?- no tak, zapomniałem że Kacper był przy tej całej sytuacji.
-Nie wiem.- no co? Miałem powiedzieć pocałowałem twoją siostrę i powiedziałem jej że coś do niej czuje, a ona teraz nie chce ze mną gadać?
-Dobra, chodź na górę i odpalmy tą grę- wzięliśmy jakieś chipsy, colę i poszliśmy grać do pokoju Kacpra.
Z perspektywy Łucji
Byłam zmieszana, i zakłopotana tą całą sytuacją. Czemu ja tak zareagowałam? W końcu, nie będę go ciągle unikać. Prędzej czy później i tak byśmy na siebie w padli. W końcu mieszkamy na tej samej ulicy, on często przychodzi do Kacpra i jeszcze chodzi do studia, to którego mam nadzieję ze też będę chodzić.
Przez to rozmyślanie, droga do parku minęła mi bardzo szybko. Na ławce już czekał na mnie Kamil, z bukiecikiem kwiatków. Jej, jaki on jest słodki.
-Cześć!- poderwał się szybko z ławki i podszedł do mnie, całując mój policzek i podając mi kwiaty.
-Hej. Dziękuje są przepiękne, ale nie trzeba było- mówiłam spoglądając na bukiecik który mi wręczył.
-Piękne kwiatki, dla pięknej dziewczyny- jeny, czy ja się rumienię? Tak, tak rumienię się. Super, już jestem cała czerwona.
-To...Co robimy?-spytałam niepewnie Kamila
-Tam nie daleko jest kawiarenka. Może pójdziemy na jakaś herbatę?- wskazywał na budynek niedaleko parku, zgodziłam się i wolnym spacerem ruszyliśmy w stronę kawiarenki.
Chwilę późnej siedzieliśmy już w kawiarni pijąc moją ulubioną herbatę. Spędziliśmy w kawiarni ponad trzy godziny, nie myślałam że ten czas tak szybko leci. Ale w sumie w dobrym towarzystwie czas leci zawsze szybko. A Kamil by kimś z kim bardzo dobrze mi sie gadało, zupełnie tak jak z Jankiem zanim stało się to, co się stało. Dobra nie mogę tak o tym myśleć. Nie mogę myśleć o nim. Mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Między innymi przesłuchanie do studia.
-Zbieramy się?-zapytałam Kamila
-Okey,to chodźmy
Wyszliśmy z kawiarenki 10 minut później. Miałam wrócić do domu ale Kamil zaproponował mi jeszcze spcer po parku. W sumie czemu nie? Był piękny,słoneczny dzień więc nie będę go marnowała na siedzenie w domu. Spacerowaliśmy i rozmawialiśmy, świetnie się czułam w jego towarzystwie. To na prawdę fajny chłopak, i całkiem przystojny.
Usiedliśmy na ławce, na tej samej ławce na której spotkałam Jasia po raz drugi. Kurde! Czy ja muszę o nim ciągle myśleć!?
-Co się stało- Kamil złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy
-Nic- posłałam mu sztuczny uśmiech, ale chyba nie uwierzył
-Przecież widzę. Jesteś ciągle jakaś smutna.
-Ja...Po prostu wszystko się wali!- nie wytrzymałam. Rozpłakałam się. O dziwo Kamil mnie przytulił. Jeździł ręką po moich plecach w celu ,,uspokojenia'' mnie. Było to cholernie przyjemne. Gdy znów spytał o co chodzi, opowiedziałam mu wszystko. O Jasiu i naszej ,,przyjaźni'' o tym czemu go pobił, i o tym co wydarzyło się pod komisariatem. Nie wiem czemu to zrobiłam. Ale ulżyło mi. W końcu się komuś wygadałam. Zazwyczaj to Janek mnie słucha, ale przecież nie opowiem mu o tym ,,problemie'' w końcu dotyczy on jego.
-Nie możesz się tak nim przejmować. Uczucia nie wybierają kiedy zaatakują. Stało się, zakochał się. W sumie to mu się nie dziwię.- to ostatnie zdanie powiedział tak cicho, jak by nie chciał żebym je w ogóle usłyszała.
-Dzięki. Za to że mnie wysłuchałeś.- znów się uśmiechnęłam, ale tym razem to nie był sztuczny uśmiech. Ten chłopak na prawdę poprawił mi humor. A tylko nieliczni to potrafią.
-Po to tu jestem.- odwzajemnił uśmiech. Patrzeliśmy sobie w oczy przez parę chwil, moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Nasze usta były coraz bliżej, coraz bardziej czułam zapach jego perfum. Jego ręka znalazła się na moim policzku i w tedy nasze usta się zetknęły.
Z perspektywy Jasia
Siedziałem z Kacprem prawie trzy godziny, a Łucja nadal nie wracała. Kacper się mnie dopytywał czy nie wiem gdzie ona jest, w końcu zawsze wychodziliśmy gdzieś razem. Od razu pomyślałem o tym typku. I znów to cholerne uczucie. Uczucie zazdrości. Tylko czemu? Skoro ona nie chce ze mną być to chyba ja też powinienem sobie ją wybić z głowy.
-Idziemy na boisko?- znudziło mi się już granie w tą głupią grę. Zaproponowałem więc Kacprowi przejście się na boisko niedaleko centrum.
-To tu jest boisko?- od razu zaczął szukać piłki od nogi
-No nie tak ,,tu'' bo ponad piętnaście minut drogi.
-Eee, to nie daleko. Chodź idziemy.- zakładaliśmy buty gdy do domu weszła Łucja, nie odzywając się słowem do mnie ani do Kacpra poszła na górę.
Tydzień później
Z perspektywy Łucji
Jeny nie mogę uwierzyć że to już jutro! Już jutro są przesłuchania do studia. Strasznie się tym denerwuje. Codziennie ćwiczę piosenkę którą wybrałam z Jaśkiem. Taa, właśnie Jasiek. Nasza sytuacja jest skomplikowana. Przychodzi czasem do Kacpra, zamienimy ze dwa słowa, ale nie jest już jak przedtem. W końcu dziwnie mi by było rozmawiać z nim, gdy wiem że on coś do mnie czuje. To po prostu dziwne uczucie, gdy ty nie jesteś pewny uczuć do drugiej osoby, a ona chce z tobą być.
Cieszę się że Kamil mi pomaga w tej sytuacji. Jest dla mnie wyrozumiały i doskonale mnie rozumie. Jest kimś więcej niż przyjacielem. Czuje że może z tego wyjść coś całkiem fajnego. Świetnie się dogadujemy, mamy po prostu świetny kontakt. Po tym pocałunku w parku, jeszcze bardziej się on polepszył. Dosyć często powtarzamy tą ,,scenę'' z parku.
Kamil przychodzi do mnie codziennie, widzi jak bardzo się denerwuje tym że dzień przesłuchań coraz bliżej.
O wilku mowa.
-Halo?- odebrałam z radością telefon, gdy zobaczyłam na nim napis KAMIL.
-Witam, piękną panią. Jak się czujesz?- doskonale wiedziałam że pyta o jutrzejszy dzień. Ciągle mu mówię jak bardzo się boję.
-Na samą myśl mam gęsią skórkę.
-Nie martw się będzie dobrze! Na pewno.- mówił z takim przekonaniem jak by wiedział że na pewno się dostane. Uspokoiłam się trochę, gdy wiedziałam że we mnie wierzy.
-Mam nadzieję. Kamil?
-Tak?
-Nie obrazisz się jak pójdę spać?- byłam strasznie zmęczona. Chciałam się wcześnie położyć by być wyspaną na jutrzejszy dzień
-Nie no coś ty. Na którą jutro musisz tam być?
-Na dwunastą.
-Okey, to leć spać. Dobranoc.
-Pa...- rozłączyłam się, i skierowałam do łazienki, a następnie prosto do łóżka.
Z perspektywy Jasia
Obudził mnie ojciec tuż po ósmej. Jezu, to ten dzień. Dzień w którym Łucja musi się dowiedzieć prawdy. Muszę jej to powiedzieć zanim dojdzie do studia. Wiem. Poczekam na nią pod studiem, tam jej wszystko powiem. Lepiej żeby dowiedziała się ode mnie niż od kogoś innego.
Z perspektywy Łucji
Biegałam po domu jak oszalała, ciągle czegoś szukałam.
Miałam nadzieje że mama mnie podwiezie pod studio, ale wyszła wcześnie do pracy. Oczywiście mnie obudziła, i uspokoiła. Wiedziałam że duchowo jest przy mnie, żałowałam tylko tego że nie ma jej przy mnie tak na serio.
Kacper też starał się mnie uspokoić, jednak nic to nie pomogło.
-Odprowadzę cię pod studio co ty na to?- wrzeszczał Kacper z kuchni
-Nie! Chce iść tam sama!- odpowiadałam mu tym samym ale z łazienki.
Robiłam sobie taki sam makijaż co codziennie rano. Trochę podkładu, tusz do rzęs, i pomatka o lekkim różowym kolorze. Założyłam moją białą bokserkę, z koronką z tyłu, spódniczkę lekko przed kolano, i czarną marynarkę. Włosy tym razem rozpuściłam, chciałam by wyglądały naturalnie. Szybko założyłam na nogi moje balerinki z ćwiekami, chwyciłam jeszcze tylko małą torebkę i wyszłam z domu.
-Janek! Pośpiesz się!- usłyszałam jak wrzeszczy pod domem tata Jaśka. Tak mi się wydawało że to jego ojciec, bo nie znam nikogo innego o imieniu Jaś.
Pomyślałam że podejdę do Jasia, i powiem mu że idę na przesłuchanie. Może nie mieliśmy zbyt dobrej relacji od jakiś dwóch tygodni ale, zawsze mnie wspierał i wydaje mi się że to odpowiednie by mu o tym powiedzieć.
-Przepraszam...- zaczęłam niepewnie do taty Jaśka. Nigdy z nim nie gadałam, to normalne że się zawstydziłam
-Tak? O ty to jesteś Łucja! Nowa sąsiadka. Bardzo mi miło cię poznać- podał mi dłoń. Bardzo miły facet z tego Jaśka taty!
-W sumie nie taka nowa- zaśmiałam się
-No w sumie nie. Pewnie szukasz Jaśka?- odwzajemnił mój uśmiech, a ja pokiwałam tylko twierdząco głową
-Siedzi jeszcze na górze. Szykuje się a już powinniśmy wyjechać.- spoglądał na zegarek na swojej prawej ręce
-A to jedziecie gdzieś? To ja nie będę przeszkadzać!- już miałam iść gdyby nie to co powiedział jego tata
-No jedziemy do studia, ty chyba też idziesz z tego co słyszałem od Jaśka.- odwróciłam się szybko, po co Jasiek jedzie do studia. Mówił ze już jest jego uczniem.
-No tak. A po co wy jedziecie jeśli mogę się spytać?- niepewnie powiedziałam do jego ojca. Może nie było to miłe, że się tak interesuje, ale po co on jedzie do cholery do tego studia!
-Jak po co? Chyba właściciele studia, muszą być na przesłuchaniach nowych uczniów.- zaczął się śmiać, w tym czasie z drzwi domu wyszedł wyraźnie zakłopotany Jasiek.
___________________________________
Proszę bardzo! ;D
Najdłuższy rozdział! Piszcie jak wam się podoba! <3!
wtorek, 31 marca 2015
poniedziałek, 30 marca 2015
Rozdział 8
''-Nadal chcesz żebyśmy zostali tylko przyjaciółmi?- mówiąc to patrzył mi w oczy, jak by chciał przeczytać w moich myślach to, czego chcę.
-Ja, ja sama nie wie...- nie dokończyłam. W tym momencie jego usta znalazły się tuż na moich..''
Z perspektywy Jasia
Sam nie wiem czemu to zrobiłem. Może chciałem to zrobić? A może chciałem zobaczyć co ona zrobi?
Mało ważne. Stało się.
Delikatnie ją pocałowałem, przejechałem językiem po jej dolnej wardze, o dziwo ona zrobiła to samo.
Jej ręce wylądowały na moich włosach, a ja rozluźniłem uścisk moich dłoni. Wyraźnie czułem smak jej warg. Jej jakże słodkich warg. Każdy jej ruch, doskonale zgrywał się z moim. Chciałem żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Ale niestety, był to jedynie ułamek kilku sekund, Łucja odsunęła się ode mnie gwałtownie.
-Jasiek, ja...Ja przepraszam, ale nie mogę.- nim zorientowałem się co się właśnie stało, Łucji już nie było.
Z perspektywy Łucji
Wróciłam na komisariat po Kacpra. Czekał na mnie w poczekalni
-Gdzieś ty była!? Czekam już prawie 20 minut! - ledwo mnie zobaczył a już miał pretensje. Podeszłam do niego cała zapłakana. Nie pytał o nic gdy zobaczył łzy spływające po moim poliku, po prostu mnie przytulił. Do domu wracaliśmy z buta, bo Kacper nie ma jeszcze prawa jazdy, a nasza mama? Lepiej żeby nie wiedziała że w ogóle trafiliśmy na policję. Całą drogę szliśmy w milczeniu, mi to odpowiadało. Oczywiście Kacper nie wytrzymał.
-Powiesz mi w końcu co się stało? - na odpowiedź dostał tylko przeczące kiwnięcie głową.
Weszłam do domu pierwsza, i od razu poszłam do mojego pokoju. Wzięłam ciepłą kąpiel, ubrałam piżamę, i położyłam się spać. Wiedziałam że tej nocy nie zasnę, a na pewno nie po tym co się dziś stało.
Obudziłam się o 11, jednak zasnęłam. Nawet nie pamiętam kiedy, ale wiem że na pewno późno, bo długo myślałam nad tą całą sytuacją z Jaśkiem. Czy on na serio coś do mnie czuje? Głupie pytanie, przecież mi to powiedział. Ale... Czy ja czuję coś do niego? Pół nocy nurtowało mnie to pytanie.
Z jednej strony, chciałam żebyśmy byli tylko przyjaciółmi, bo doskonale się dogadujemy, dużo nas łączy i... i gdybyśmy spróbowali, nie wyszło by, to ta nasza przyjaźń by była nie do uratowania, bo jak można przyjaźnić się ze swoim byłym? Ale, właśnie zawsze jest jakieś cholerne ALE. Wczorajszy pocałunek, sprawił że zaczęłam patrzeć na to z innej strony.
-Łucja!Kacper! Możecie na chwilę zejść!?- moje myśli przerwała mama. Zeszłam na dół razem z Kacprem, i od razu zauważyliśmy że coś jest nie tak.
-Co jest?- zaczęłam rozmowę bo jakoś nikt nie był chętny tego zrobić.
-Powiedzcie mi do cholery jak znaleźliście się na komisariacie?!- oj, mamy przechlapane. Co jak co ale moja mama nie toleruje konfliktów z prawem, jeszcze dobrze nie zaczęliśmy tematu a ona już była wściekła.
Przez następne pół godziny, razem z Kacprem opowiadaliśmy jak to się stało. Oczywiście mama po części nie uwierzyła, że Kacper nie był w to zamieszany, ale jakoś udało się ją przekonać.
Dochodziło południe, a ja dostałam sms-a od Kamila z prośbą o spotkanie, nie zastanawiałam się długo. Od razu się zgodziłam. Zjadłam na szybko trzy kanapki z serem, zrobiłam lekki makijaż, koka i ubrałam moją kwiatową sukienkę obcisłą u góry a rozkloszowaną na dole. Wzięłam moją małą czarną torebkę, i zeszłam na dół. Podczas zakładania balerinek, dopadł mnie Kacper.
-Gdzie idziesz?
-Umówiłam się z kolegą, zresztą nie twoja sprawa.-skierowałam się do kuchni, by napić się jeszcze wody, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-O to do mnie!- krzykną Kacper i podszedł do drzwi. W myślach modliłam się żeby to nie była ta osoba o której myślę. Gdy usłyszałam ten głos, jego głos, serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Wiedziałam że to on.
_______________________________________
Przepraszam że taki krótki! :)
Jutro też pojawi się rozdział i tym razem będzie bardzo długi, bo chcę w nim zdradzić ten sekret Jasia a będę musiała to trochę rozpisać ;)
-Ja, ja sama nie wie...- nie dokończyłam. W tym momencie jego usta znalazły się tuż na moich..''
Z perspektywy Jasia
Sam nie wiem czemu to zrobiłem. Może chciałem to zrobić? A może chciałem zobaczyć co ona zrobi?
Mało ważne. Stało się.
Delikatnie ją pocałowałem, przejechałem językiem po jej dolnej wardze, o dziwo ona zrobiła to samo.
Jej ręce wylądowały na moich włosach, a ja rozluźniłem uścisk moich dłoni. Wyraźnie czułem smak jej warg. Jej jakże słodkich warg. Każdy jej ruch, doskonale zgrywał się z moim. Chciałem żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Ale niestety, był to jedynie ułamek kilku sekund, Łucja odsunęła się ode mnie gwałtownie.
-Jasiek, ja...Ja przepraszam, ale nie mogę.- nim zorientowałem się co się właśnie stało, Łucji już nie było.
Z perspektywy Łucji
Wróciłam na komisariat po Kacpra. Czekał na mnie w poczekalni
-Gdzieś ty była!? Czekam już prawie 20 minut! - ledwo mnie zobaczył a już miał pretensje. Podeszłam do niego cała zapłakana. Nie pytał o nic gdy zobaczył łzy spływające po moim poliku, po prostu mnie przytulił. Do domu wracaliśmy z buta, bo Kacper nie ma jeszcze prawa jazdy, a nasza mama? Lepiej żeby nie wiedziała że w ogóle trafiliśmy na policję. Całą drogę szliśmy w milczeniu, mi to odpowiadało. Oczywiście Kacper nie wytrzymał.
-Powiesz mi w końcu co się stało? - na odpowiedź dostał tylko przeczące kiwnięcie głową.
Weszłam do domu pierwsza, i od razu poszłam do mojego pokoju. Wzięłam ciepłą kąpiel, ubrałam piżamę, i położyłam się spać. Wiedziałam że tej nocy nie zasnę, a na pewno nie po tym co się dziś stało.
Obudziłam się o 11, jednak zasnęłam. Nawet nie pamiętam kiedy, ale wiem że na pewno późno, bo długo myślałam nad tą całą sytuacją z Jaśkiem. Czy on na serio coś do mnie czuje? Głupie pytanie, przecież mi to powiedział. Ale... Czy ja czuję coś do niego? Pół nocy nurtowało mnie to pytanie.
Z jednej strony, chciałam żebyśmy byli tylko przyjaciółmi, bo doskonale się dogadujemy, dużo nas łączy i... i gdybyśmy spróbowali, nie wyszło by, to ta nasza przyjaźń by była nie do uratowania, bo jak można przyjaźnić się ze swoim byłym? Ale, właśnie zawsze jest jakieś cholerne ALE. Wczorajszy pocałunek, sprawił że zaczęłam patrzeć na to z innej strony.
-Łucja!Kacper! Możecie na chwilę zejść!?- moje myśli przerwała mama. Zeszłam na dół razem z Kacprem, i od razu zauważyliśmy że coś jest nie tak.
-Co jest?- zaczęłam rozmowę bo jakoś nikt nie był chętny tego zrobić.
-Powiedzcie mi do cholery jak znaleźliście się na komisariacie?!- oj, mamy przechlapane. Co jak co ale moja mama nie toleruje konfliktów z prawem, jeszcze dobrze nie zaczęliśmy tematu a ona już była wściekła.
Przez następne pół godziny, razem z Kacprem opowiadaliśmy jak to się stało. Oczywiście mama po części nie uwierzyła, że Kacper nie był w to zamieszany, ale jakoś udało się ją przekonać.
Dochodziło południe, a ja dostałam sms-a od Kamila z prośbą o spotkanie, nie zastanawiałam się długo. Od razu się zgodziłam. Zjadłam na szybko trzy kanapki z serem, zrobiłam lekki makijaż, koka i ubrałam moją kwiatową sukienkę obcisłą u góry a rozkloszowaną na dole. Wzięłam moją małą czarną torebkę, i zeszłam na dół. Podczas zakładania balerinek, dopadł mnie Kacper.
-Gdzie idziesz?
-Umówiłam się z kolegą, zresztą nie twoja sprawa.-skierowałam się do kuchni, by napić się jeszcze wody, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-O to do mnie!- krzykną Kacper i podszedł do drzwi. W myślach modliłam się żeby to nie była ta osoba o której myślę. Gdy usłyszałam ten głos, jego głos, serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Wiedziałam że to on.
_______________________________________
Przepraszam że taki krótki! :)
Jutro też pojawi się rozdział i tym razem będzie bardzo długi, bo chcę w nim zdradzić ten sekret Jasia a będę musiała to trochę rozpisać ;)
sobota, 28 marca 2015
Rozdział 7
''Zagotowałem się cały w środku gdy zobaczyłem jak ten koleś ją całuje. Nie wytrzymałem, podbiegłem do niego i walnąłem mu z pięści w twarz.''
Z perspektywy Łucji
-Janek! Zostaw go!- wrzeszczałam na całą ulice, zupełnie nie wiedziałam co go napadło. Gdy Kamil odprowadził mnie pod dom, porozmawialiśmy chwilę, i on mnie pocałował. Wtedy z nikąd pojawił się Jasiek. Uderzył Kamila a ten upadł na ziemię. Myślałam że stracił przytomność, lecz po chwili wstał i co? I oczywiście oddał Jankowi. Ten nie pozostał mu dłużny. Chłopcy zaczęli się bić, a ja zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić!
-Janek! Co cie napadło!? Kamil zostaw go! - słyszała mnie chyba cała ulica, bo w niektórych domach pozapalały się światła.
Bardzo się ucieszyłam gdy w drzwiach mojego domu zobaczyłam Kacpra.
-Co tu się do cholery dzieje!?- podbiegł do chłopców i starał się ich rozdzielić, skończyło się na tym że i on oberwał.
W końcu jednak udało mu się ich jakoś uspokoić, ale to jednak nie trwało długo. Za rogu ulicy przyjechała oczywiście policja. Pewnie któryś z sąsiadów ich zawiadomił.
-To twoja wina idioto!- wrzeszczał Kamil i z powrotem rzucił się na Janka, tym razem już rozdzieliła ich policja. Cała nasza czwórka musiała jechać przez tych kretynów na policję. Sama nie wiem po co. Przecież nic takiego się nie stało, a oni robią aferę jak by kogoś zabito.
Siedziałam na korytarzu czekając na Kacpra, chciałam już jechać do domu. Nie było go dobre półtorej godziny. Mnie przesłuchiwali tylko trzydzieści minut. Może to dla tego że on też oberwał gdy starał się ich rozdzielić? Nie wiem. Zachciało mi się pić, postanowiłam skoczyć do sklepu na przeciwko. Założyłam letni płaszczyk, i już miałam wychodzić, gdy ktoś mnie zawołał. Odwróciłam się i zobaczyłam Kamila idącego w moim kierunku. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. A co jak zacznie mnie się wypytywać czemu Jasiek go pobił? Sama tego nie wiedziałam! Nigdy się tak nie zachowuje!
-Kamil, ja...- zaczęłam niepewnie, lecz ten przerwał mi buziakiem w polik - Nie jesteś na mnie zły?
-Na ciebie? Za co? Przecież ty nic nie zrobiłaś.- uśmiechną się do mnie szeroko, mimo tego że miał rozciętą górną wargę. Nad łukiem brwiowym też miał jakieś plastry, i lekko spuchnięte oko.
-Ja, ja zupełnie nie wiem co go napadło! Strasznie cię przepraszam!
-Już mówiłem że nie twoja wina. Ale mogłaś powiedzieć mi wcześniej że masz chłopaka. Nie całował bym cię i nie robił bym sobie zbędnej nadziei.- jego mina nabrała bardziej poważnego wyrazu, i nagle spodobały mu się jego buty, bo nie odrywał od nich wzroku.
-Co? Jakiego chłopaka, on to nie mój chłopak. To tylko...To tylko przyjaciel.- byłam zawstydzona, zażenowana i wkurzona tą całą sytuacją z Jaśkiem. Najpierw wychodzi z mojego domu, nie odzywa się w ogóle, a potem co? Bije chłopaka z którym się umówiłam. Nie no super ma chłopak podejście.
-Jak to nie? To ,,przyjaciel'' bije chłopaka z którym spotkała się jego ,,przyjaciółka''?- te dwa słowa wypowiedział z bardzo dużym naciskiem na przyjaźń
-Mówię że nie wiem co mu odbiło, dobra ja muszę z nim pogadać, zdzwonimy się?- chciałam jak najszybciej pójść do Jaśka który właśnie wyszedł z sali.
-Okey, zadzwonię jutro- złożył delikatny całus na moim prawym policzku i opuścił komisariat.
Nie zastanawiając się ani chwilę dłużej, podeszłam szybkim krokiem do Jaśka, i strzeliłam mu liściaka.
-Co ci kurwa odbiło!? Jesteś skończonym idiotą!- chciałam powiedzieć mu tylko to i wrócić do domu, odwróciłam się nie czekając na jego słowo i ruszyłam w stronę drzwi.
-Daj mi się wytłumaczyć!- złapał mnie za nadgarstek i próbował zatrzymać
-Nie dotykaj mnie.- wyrwałam rękę z jego nacisku i wybiegłam z budynku.
Pobiegłam wąską uliczką, robiło się już ciemnawo. W sumie była już prawie dwudziesta druga. Zwolniłam kroku, gdy poczułam zacisk rąk na moich biodrach.
-Zaczekaj.- od razu rozpoznałam głos Jaśka. Czułam jego oddech na moim karku, momentalnie się odwróciłam a ten przyciągną mnie do siebie tak, że jego ciało znajdowało się tuż przy moim.
-Puść mnie.- powiedziałam już spokojniej, ale stanowczo. Próbowałam się wyrwać z nacisku jego dłoni, ale jak to chłopak był ode mnie silniejszy.
-Dopiero gdy mnie wysłuchasz.
-Wysłucham dopiero gdy puścisz.
-To coś czuję że będziemy tutaj długo stać w tym uścisku. Bo ja nie mam zamiaru puszczać cię do póki mnie nie wysłuchasz.- na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Nie wiem z czego się cieszysz. Mnie wcale nie jest do śmiechu.
-Wysłuchasz mnie czy nie?- tym razem to on był stanowczy. Wiedziałam że nie da mi spokoju dopóki nie dam mu się wytłumaczyć.
-Przez ten czas co paplasz o tym czy cię wysłucham, zdążył byś mi się wytłumaczyć trzy razy.
-Zadziorna.- zażartował sobie, jak zwykle. Ja na serio nie wiem co go tak bawi? To że pobił Kacpra? Czy może to że wygląda jak idiota z tymi szwami na brwi.
-Zabawne. Uśmiałam się.Naprawdę.
-Widzisz? Zawsze poprawiam ci humor.
-Gadaj co miałeś gadać, albo mnie puść i idę!
-Ja...Łucja ja.- zaczął niepewnie, wyglądało na to że sam nie wiedział co ma powiedzieć. Byłam na niego strasznie wkurzona, i emocje wzięły nade mną władzę. Oczywiście musiałam wrzucić swój niepotrzebny komentarz.
-Ja, Łucja ja, wysłów się wreszcie!- wydarłam się na niego, aż ten podskoczył
-Łucja ja po prostu... Sam nie wiem co mnie napadło. Zawsze traktowałem cię jak przyjaciółkę. Ale gdy dowiedziałem się że idziesz z jakimś chłopakiem na randkę, stałem się, sam nie wiem, zazdrosny?
-Janek, posłuchaj ja...- nie dokończyłam bo ten od razu mi przerwał
-Nie teraz ty posłuchaj. Myślałem że to będzie dla mnie łatwe, ale gdy usłyszałem twój śmiech. Gdy zobaczyłem cię z nim, jak... jak on cię pocałował, coś we mnie pękło. Nie panowałem nad tym co robię, i po prostu do niego podszedłem i wywaliłem mu. Naprawdę cię przepraszam, to było silniejsze ode mnie.
-Janek, ja...- do moich oczu napłynęły łzy. Czemu ja zawsze muszę mieć takiego pecha! Czy nie mogę mieć po prostu zwyczajnego przyjaciela? Czy zawsze musi się to przerodzić w coś większego? Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się.
-Nie płacz. Proszę cię.- chwycił mnie za podbródek, i nakierował tak moją twarz że moje oczy patrzyły prosto w jego oczy. Prawą ręką, dotkną mojego polika, a mnie przeszedł dreszcz. Przetarł lekko swoim kciukiem łzy płynące mi po policzku.
-Janek, ja... ja dla tego nie chciałam.
-Czego nie chciałaś?
-Nie chciałam żeby było między nami coś więcej. Dla tego od razu powiedziałam ci żebyśmy zostali przyjaciółmi. Chciałam mieć zwyczajnego przyjaciela, nie chłopaka. Ja po prostu...- znów mi przerwał
-Nadal chcesz żebyśmy zostali tylko przyjaciółmi?- mówiąc to patrzył mi w oczy, jak by chciał przeczytać w moich myślach to, czego chcę.
-Ja, ja sama nie wie...- nie dokończyłam. W tym momencie jego usta znalazły się tuż na moich.
______________________________________
Rozdział ósmy pojawi się w poniedziałek ;) ! Nie dam rady napisać na jutro... ;(
Dziękuje wam za tak wielką aktywność na blogu !
Zapraszam na aska: GG_xoxo_
Z perspektywy Łucji
-Janek! Zostaw go!- wrzeszczałam na całą ulice, zupełnie nie wiedziałam co go napadło. Gdy Kamil odprowadził mnie pod dom, porozmawialiśmy chwilę, i on mnie pocałował. Wtedy z nikąd pojawił się Jasiek. Uderzył Kamila a ten upadł na ziemię. Myślałam że stracił przytomność, lecz po chwili wstał i co? I oczywiście oddał Jankowi. Ten nie pozostał mu dłużny. Chłopcy zaczęli się bić, a ja zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić!
-Janek! Co cie napadło!? Kamil zostaw go! - słyszała mnie chyba cała ulica, bo w niektórych domach pozapalały się światła.
Bardzo się ucieszyłam gdy w drzwiach mojego domu zobaczyłam Kacpra.
-Co tu się do cholery dzieje!?- podbiegł do chłopców i starał się ich rozdzielić, skończyło się na tym że i on oberwał.
W końcu jednak udało mu się ich jakoś uspokoić, ale to jednak nie trwało długo. Za rogu ulicy przyjechała oczywiście policja. Pewnie któryś z sąsiadów ich zawiadomił.
-To twoja wina idioto!- wrzeszczał Kamil i z powrotem rzucił się na Janka, tym razem już rozdzieliła ich policja. Cała nasza czwórka musiała jechać przez tych kretynów na policję. Sama nie wiem po co. Przecież nic takiego się nie stało, a oni robią aferę jak by kogoś zabito.
Siedziałam na korytarzu czekając na Kacpra, chciałam już jechać do domu. Nie było go dobre półtorej godziny. Mnie przesłuchiwali tylko trzydzieści minut. Może to dla tego że on też oberwał gdy starał się ich rozdzielić? Nie wiem. Zachciało mi się pić, postanowiłam skoczyć do sklepu na przeciwko. Założyłam letni płaszczyk, i już miałam wychodzić, gdy ktoś mnie zawołał. Odwróciłam się i zobaczyłam Kamila idącego w moim kierunku. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. A co jak zacznie mnie się wypytywać czemu Jasiek go pobił? Sama tego nie wiedziałam! Nigdy się tak nie zachowuje!
-Kamil, ja...- zaczęłam niepewnie, lecz ten przerwał mi buziakiem w polik - Nie jesteś na mnie zły?
-Na ciebie? Za co? Przecież ty nic nie zrobiłaś.- uśmiechną się do mnie szeroko, mimo tego że miał rozciętą górną wargę. Nad łukiem brwiowym też miał jakieś plastry, i lekko spuchnięte oko.
-Ja, ja zupełnie nie wiem co go napadło! Strasznie cię przepraszam!
-Już mówiłem że nie twoja wina. Ale mogłaś powiedzieć mi wcześniej że masz chłopaka. Nie całował bym cię i nie robił bym sobie zbędnej nadziei.- jego mina nabrała bardziej poważnego wyrazu, i nagle spodobały mu się jego buty, bo nie odrywał od nich wzroku.
-Co? Jakiego chłopaka, on to nie mój chłopak. To tylko...To tylko przyjaciel.- byłam zawstydzona, zażenowana i wkurzona tą całą sytuacją z Jaśkiem. Najpierw wychodzi z mojego domu, nie odzywa się w ogóle, a potem co? Bije chłopaka z którym się umówiłam. Nie no super ma chłopak podejście.
-Jak to nie? To ,,przyjaciel'' bije chłopaka z którym spotkała się jego ,,przyjaciółka''?- te dwa słowa wypowiedział z bardzo dużym naciskiem na przyjaźń
-Mówię że nie wiem co mu odbiło, dobra ja muszę z nim pogadać, zdzwonimy się?- chciałam jak najszybciej pójść do Jaśka który właśnie wyszedł z sali.
-Okey, zadzwonię jutro- złożył delikatny całus na moim prawym policzku i opuścił komisariat.
Nie zastanawiając się ani chwilę dłużej, podeszłam szybkim krokiem do Jaśka, i strzeliłam mu liściaka.
-Co ci kurwa odbiło!? Jesteś skończonym idiotą!- chciałam powiedzieć mu tylko to i wrócić do domu, odwróciłam się nie czekając na jego słowo i ruszyłam w stronę drzwi.
-Daj mi się wytłumaczyć!- złapał mnie za nadgarstek i próbował zatrzymać
-Nie dotykaj mnie.- wyrwałam rękę z jego nacisku i wybiegłam z budynku.
Pobiegłam wąską uliczką, robiło się już ciemnawo. W sumie była już prawie dwudziesta druga. Zwolniłam kroku, gdy poczułam zacisk rąk na moich biodrach.
-Zaczekaj.- od razu rozpoznałam głos Jaśka. Czułam jego oddech na moim karku, momentalnie się odwróciłam a ten przyciągną mnie do siebie tak, że jego ciało znajdowało się tuż przy moim.
-Puść mnie.- powiedziałam już spokojniej, ale stanowczo. Próbowałam się wyrwać z nacisku jego dłoni, ale jak to chłopak był ode mnie silniejszy.
-Dopiero gdy mnie wysłuchasz.
-Wysłucham dopiero gdy puścisz.
-To coś czuję że będziemy tutaj długo stać w tym uścisku. Bo ja nie mam zamiaru puszczać cię do póki mnie nie wysłuchasz.- na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Nie wiem z czego się cieszysz. Mnie wcale nie jest do śmiechu.
-Wysłuchasz mnie czy nie?- tym razem to on był stanowczy. Wiedziałam że nie da mi spokoju dopóki nie dam mu się wytłumaczyć.
-Przez ten czas co paplasz o tym czy cię wysłucham, zdążył byś mi się wytłumaczyć trzy razy.
-Zadziorna.- zażartował sobie, jak zwykle. Ja na serio nie wiem co go tak bawi? To że pobił Kacpra? Czy może to że wygląda jak idiota z tymi szwami na brwi.
-Zabawne. Uśmiałam się.Naprawdę.
-Widzisz? Zawsze poprawiam ci humor.
-Gadaj co miałeś gadać, albo mnie puść i idę!
-Ja...Łucja ja.- zaczął niepewnie, wyglądało na to że sam nie wiedział co ma powiedzieć. Byłam na niego strasznie wkurzona, i emocje wzięły nade mną władzę. Oczywiście musiałam wrzucić swój niepotrzebny komentarz.
-Ja, Łucja ja, wysłów się wreszcie!- wydarłam się na niego, aż ten podskoczył
-Łucja ja po prostu... Sam nie wiem co mnie napadło. Zawsze traktowałem cię jak przyjaciółkę. Ale gdy dowiedziałem się że idziesz z jakimś chłopakiem na randkę, stałem się, sam nie wiem, zazdrosny?
-Janek, posłuchaj ja...- nie dokończyłam bo ten od razu mi przerwał
-Nie teraz ty posłuchaj. Myślałem że to będzie dla mnie łatwe, ale gdy usłyszałem twój śmiech. Gdy zobaczyłem cię z nim, jak... jak on cię pocałował, coś we mnie pękło. Nie panowałem nad tym co robię, i po prostu do niego podszedłem i wywaliłem mu. Naprawdę cię przepraszam, to było silniejsze ode mnie.
-Janek, ja...- do moich oczu napłynęły łzy. Czemu ja zawsze muszę mieć takiego pecha! Czy nie mogę mieć po prostu zwyczajnego przyjaciela? Czy zawsze musi się to przerodzić w coś większego? Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się.
-Nie płacz. Proszę cię.- chwycił mnie za podbródek, i nakierował tak moją twarz że moje oczy patrzyły prosto w jego oczy. Prawą ręką, dotkną mojego polika, a mnie przeszedł dreszcz. Przetarł lekko swoim kciukiem łzy płynące mi po policzku.
-Janek, ja... ja dla tego nie chciałam.
-Czego nie chciałaś?
-Nie chciałam żeby było między nami coś więcej. Dla tego od razu powiedziałam ci żebyśmy zostali przyjaciółmi. Chciałam mieć zwyczajnego przyjaciela, nie chłopaka. Ja po prostu...- znów mi przerwał
-Nadal chcesz żebyśmy zostali tylko przyjaciółmi?- mówiąc to patrzył mi w oczy, jak by chciał przeczytać w moich myślach to, czego chcę.
-Ja, ja sama nie wie...- nie dokończyłam. W tym momencie jego usta znalazły się tuż na moich.
______________________________________
Rozdział ósmy pojawi się w poniedziałek ;) ! Nie dam rady napisać na jutro... ;(
Dziękuje wam za tak wielką aktywność na blogu !
Zapraszam na aska: GG_xoxo_
piątek, 27 marca 2015
Rozdział 6
''-Łucja...- zacząłem nie pewnie.
-Noo?
-Muszę ci o czymś powiedzieć... ''
Z perspektywy Łucji
-Muszę ci o czymś powiedzieć- w jego głosie nie słyszałam nigdy takiej powagi jak teraz, lekko się przestraszyłam, wiedziałam że to coś poważnego, w innym wypadku nie był by aż tak poważny. Usiadłam niepewnie na łóżku, a on po chwili zrobił to samo. Chwycił moją dłoń, a jego oczy były wpatrzone w moje.
-Co chcesz mi powiedzieć?- zaczęłam niepewnie, z lekko drżącym głosem
-Wiem, wiem że możesz mnie przez to znienawidzić. Wiem że możesz być na mnie wściekła, i wiem że powinienem był ci powiedzieć o tym wcześniej, ale... ale jakoś nie mogłem, nie chciałem żeby powtórzyła się taka sytuacja jak rok temu, ja...- momentalnie przestał mówić, a jego oczy skierowały się w stronę drzwi. Odwróciłam się, i zobaczyłam Kacpra wpatrzonego w nas, jak w jakiś film w kinie. Minę miał poważną, lecz po chwili zaczął klaskać. Janek puścił moją rękę, spuścił wzrok, widać było że był zażenowany tą sytuacją. Ja też się lekko zawstydziłam, to musiało wyglądać dziwne. Siostra siedząca z przyjacielem na łóżku, trzymają się za rękę, patrzą sobie w oczy, a on jeszcze głosi do niej przemowę.
-Noo brawo!- Kacper stał w drzwiach z wielkim uśmiechem i klaskał
-O co ci chodzi?- zirytowana spytałam szczerzącego się Kacpra
-No...O to wyznanie miłości, nie?
-O jakie wyznanie miłości!?- krzykną Jasiek
-To ty nie ten...?- zająkał się lekko mój brat, ale Jasiek od razu mu przerwał
-Nie!
-A no to sorry, nie wiedziałem- zaśmiał się lekko Kacper
-Ja już lepiej pójdę.- Janek wstał i wyszedł, widać było że był wkurzony ale i jak by zawstydzony. Wiedziałam że chciał mi powiedzieć coś ważnego, nie zachowywał by się tak gdyby tak nie było.
-Idiota...- powiedziałam do Kacpra, i wszyłam z pokoju. Myślałam w tedy tylko o tym co chciał mi powiedzieć, chciałam go dogonić. Gdy schodziłam ze schodów, zobaczyłam jak Jaś zakłada buty, zdreptałam do niego szybko a ten rzucił tylko ,,to cześć'' i wyszedł zamykając drzwi. Wyszłam szybko na zewnątrz
-Janek!!!- krzyknęłam do wychodzącego z bramki chłopaka, ale nie zwrócił na mnie uwagi. Nie będę go gonić, może musi przemyśleć parę spraw? Weszłam do domu i trzasnęłam drzwiami z całej siły. Pobiegłam szybko do pokoju Kacpra. Leżał na łóżku, z słuchawkami, i podśpiewywał.
-Jesteś idiotą! Na drugi raz pomyśl zanim zaczniesz coś gadać! Albo w ogóle nie właź do mojego pokoju, bez pukania! - wrzeszczałam na cały dom, byłam na niego wściekła.
Zdjął słuchawki z uszu, i spojrzał na mnie z pytającą miną
-Co? Mówiłaś coś?- widocznie mnie nie słyszał przez to że słuchał muzyki,widać po nim było że zauważył to że jestem na niego zła.
-Jajco!- ruszyłam w stronę drzwi, którymi także trzasnęłam i poszłam do mojego pokoju.
2 dni później
Z perspektywy Jasia
Wiem że głupio się zachowałem. Ale byłem zażenowany, zrobiło mi się strasznie głupio po tym co powiedział Kacper. Wiem że nie wiedział o co chodzi, ale mógł trochę opanować swoje uwagi. Ale ja też źle się zachowałem. Powinienem był pogadać z Łucją, a nie uciekać jak ostatni idiota. Powinienem był jej powiedzieć to co zacząłem zanim mi przerwano. Ale nie umiał bym już zebrać słów do kupy. Nie spotkałem się z nią przez te dwa dni, było mi głupio. Napisałem tylko do niej że ją przepraszam za moje zachowanie. Wymieniliśmy kilka sms-ów i nic po za tym.
-Muszę się z nią wreszcie pogadać.- powiedziałem sam do siebie
Odłączyłem telefon z ładowarki, i wybrałem jej numer
-Halo?- usłyszałem jej cichutki głos
-Ymm... hej- odpowiedziałem niepewnie
-Coś się stało?
-Nie, nic, tylko... możemy się spotkać?- podszedłem do okna, i zauważyłem że Łucja wychodzi z domu
-Teraz? Bo teraz nie mam zbytnio czasu.- mówiąc to spojrzała w okno mojego pokoju i uśmiechnęła się do mnie
-Nie no możemy potem.Idziesz na miasto? - byłem zaciekawiony tym gdzie wychodzi. Zazwyczaj chodzi gdzieś ze mną bo nie zna tu za dużo osób.
-Tak jak by.- ruszyła ścieżką w stronę parku
-Okey, nie wnikam...- może i byłem ciekawy ale nie będę jej zmuszał do tego by mi mówiła gdzie idzie. W końcu nie jestem dla niej nikim takim no... ważnym.
-Znaczy...- zaczęła nie pewnie ale jej przerwałem
-Nie no spoko, nie chcesz to nie mów- zaśmiałem się lekko do słuchawki
-To nie tak tylko, głupio mi tak o tym gadać.
-Aaa do ginekologa idziesz- zacząłem się śmiać, i słyszałem że też ją to rozbawiło
-Haha, nie! Idę, na spotkanie...
-To fajnie że poznałaś jakąś dziewczynę, może w końcu się ode mnie odczepisz, i przyczepisz się jej- oczywiście powiedziałem to na żarty, byłem jej przyjacielem i nie chciałem żeby się ode mnie ,,odczepiła''
-Bardzo zabawne...Nie poznałam żadnej dziewczyny, po prostu wczoraj jak byłam w parku wpadłam na takiego chłopaka, no i on mnie zaprosił do kina.- wyraźnie była zadowolona, a ja? Ja byłem wkurzony. Może i byliśmy przyjaciółmi, ale... Po prostu, sam nie wiem czy czuję do niej coś więcej. Wiem na pewno że informacja o tym że idzie gdzieś z jakimś chłopakiem, sprawiła że bylem ,,zazdrosny''. Nie odpowiadałem nic, bo nie za bardzo wiedziałem co.
-Ymm, jesteś?- jej głos odciągną mnie od myśli
-Tak, tak jestem. Wiesz to ja będę kończył. Nie będę ci przeszkadzał.
-No okey. To na razie. - rozłączyłem się i rzuciłem telefon na łóżko.
-Ari!- zawołałem mojego psa, i zapiąłem mu smycz, założyłem buty i udałem się z nim w stronę parku.
Z perspektywy Łucji
Dochodziłam już do kina, gdy ujrzałam wysokiego szatyna przy wejściu. Kamil czekał na mnie z czerwoną róża, przywitał się, i poszedł kupić bilety. Nie był jakiś zabójczo przystojny ale miał coś w sobie. Miał wyraźne kości policzkowe, duże zielone oczy, i małe ale pełne usta. Zawsze wiedział co powiedzieć, znalazł zawsze jakiś temat do rozmowy.
Poszliśmy na horror ,,Annabelle''. W niektórych momentach strasznie się bałam, ale nie które lekko mnie bawiły.
Po kinie wybraliśmy się na spacer do parku, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, było na prawdę miło. Nim się obejrzałam była już osiemnasta.
-Ja już muszę lecieć, robi się późno a powiedziałam że wrócę na kolację.
-Nie ma problemu, odprowadzę cię jeśli pozwolisz- kiwnęłam głową i skierowaliśmy się w stronę mojego domu.
Z perspektywy Jasia
Siedziałem przy komputerze, oglądając jakiś film, gdy zawołał mnie mój ojciec, zszedłem na dół, by dowiedzieć się o co chodzi.
-Janek, mam do ciebie prośbę- ta prośbę, od razu powiedz co mam zrobić, bo i tak wyjdzie na to że będę musiał to zrobić nawet jeśli nie będę chciał, pomyślałem
-Jaką?
-Wiesz że w poniedziałek jest ważny dzień?- od razu wiedziałem o czym mówi
-No ta.
-Chcę żebyś poszedł tam ze mną.- myślałem że się przesłyszałem
-Co?! Ty chyba żartujesz, nigdzie nie idę!
-Nie ma żadnego ,,ale'' idziesz i koniec. A teraz wyrzuć śmieci.- podał mi worek, i skierował się w stronę salonu. Kopnąłem drzwi, i w myślach wyzywałem mojego ojca. Od razu pomyślałem o Łucji. Muszę jej o tym powiedzieć jak najszybciej, póki nie jest za późno.
Wyszedłem przed dom, wyrzucić śmieci. Zauważyłem idącą w stronę domu Łucję, ale nie samą. Była z jakimś chłopakiem. Nie chciałem zwracać na nich uwagi więc skierowałem się w stronę domu. Miałem już do niego wchodzić gdy coś we mnie pękło.
Zagotowałem się cały w środku gdy zobaczyłem jak ten koleś ją całuje. Nie wytrzymałem, podbiegłem do niego i walnąłem mu z pięści w twarz.
____________________________________________
To by było na tyle w tym rozdziale ;)
Kolejny ukaże się jutro lub w niedzielę!
W razie pytań ; ask
-Noo?
-Muszę ci o czymś powiedzieć... ''
Z perspektywy Łucji
-Muszę ci o czymś powiedzieć- w jego głosie nie słyszałam nigdy takiej powagi jak teraz, lekko się przestraszyłam, wiedziałam że to coś poważnego, w innym wypadku nie był by aż tak poważny. Usiadłam niepewnie na łóżku, a on po chwili zrobił to samo. Chwycił moją dłoń, a jego oczy były wpatrzone w moje.
-Co chcesz mi powiedzieć?- zaczęłam niepewnie, z lekko drżącym głosem
-Wiem, wiem że możesz mnie przez to znienawidzić. Wiem że możesz być na mnie wściekła, i wiem że powinienem był ci powiedzieć o tym wcześniej, ale... ale jakoś nie mogłem, nie chciałem żeby powtórzyła się taka sytuacja jak rok temu, ja...- momentalnie przestał mówić, a jego oczy skierowały się w stronę drzwi. Odwróciłam się, i zobaczyłam Kacpra wpatrzonego w nas, jak w jakiś film w kinie. Minę miał poważną, lecz po chwili zaczął klaskać. Janek puścił moją rękę, spuścił wzrok, widać było że był zażenowany tą sytuacją. Ja też się lekko zawstydziłam, to musiało wyglądać dziwne. Siostra siedząca z przyjacielem na łóżku, trzymają się za rękę, patrzą sobie w oczy, a on jeszcze głosi do niej przemowę.
-Noo brawo!- Kacper stał w drzwiach z wielkim uśmiechem i klaskał
-O co ci chodzi?- zirytowana spytałam szczerzącego się Kacpra
-No...O to wyznanie miłości, nie?
-O jakie wyznanie miłości!?- krzykną Jasiek
-To ty nie ten...?- zająkał się lekko mój brat, ale Jasiek od razu mu przerwał
-Nie!
-A no to sorry, nie wiedziałem- zaśmiał się lekko Kacper
-Ja już lepiej pójdę.- Janek wstał i wyszedł, widać było że był wkurzony ale i jak by zawstydzony. Wiedziałam że chciał mi powiedzieć coś ważnego, nie zachowywał by się tak gdyby tak nie było.
-Idiota...- powiedziałam do Kacpra, i wszyłam z pokoju. Myślałam w tedy tylko o tym co chciał mi powiedzieć, chciałam go dogonić. Gdy schodziłam ze schodów, zobaczyłam jak Jaś zakłada buty, zdreptałam do niego szybko a ten rzucił tylko ,,to cześć'' i wyszedł zamykając drzwi. Wyszłam szybko na zewnątrz
-Janek!!!- krzyknęłam do wychodzącego z bramki chłopaka, ale nie zwrócił na mnie uwagi. Nie będę go gonić, może musi przemyśleć parę spraw? Weszłam do domu i trzasnęłam drzwiami z całej siły. Pobiegłam szybko do pokoju Kacpra. Leżał na łóżku, z słuchawkami, i podśpiewywał.
-Jesteś idiotą! Na drugi raz pomyśl zanim zaczniesz coś gadać! Albo w ogóle nie właź do mojego pokoju, bez pukania! - wrzeszczałam na cały dom, byłam na niego wściekła.
Zdjął słuchawki z uszu, i spojrzał na mnie z pytającą miną
-Co? Mówiłaś coś?- widocznie mnie nie słyszał przez to że słuchał muzyki,widać po nim było że zauważył to że jestem na niego zła.
-Jajco!- ruszyłam w stronę drzwi, którymi także trzasnęłam i poszłam do mojego pokoju.
2 dni później
Z perspektywy Jasia
Wiem że głupio się zachowałem. Ale byłem zażenowany, zrobiło mi się strasznie głupio po tym co powiedział Kacper. Wiem że nie wiedział o co chodzi, ale mógł trochę opanować swoje uwagi. Ale ja też źle się zachowałem. Powinienem był pogadać z Łucją, a nie uciekać jak ostatni idiota. Powinienem był jej powiedzieć to co zacząłem zanim mi przerwano. Ale nie umiał bym już zebrać słów do kupy. Nie spotkałem się z nią przez te dwa dni, było mi głupio. Napisałem tylko do niej że ją przepraszam za moje zachowanie. Wymieniliśmy kilka sms-ów i nic po za tym.
-Muszę się z nią wreszcie pogadać.- powiedziałem sam do siebie
Odłączyłem telefon z ładowarki, i wybrałem jej numer
-Halo?- usłyszałem jej cichutki głos
-Ymm... hej- odpowiedziałem niepewnie
-Coś się stało?
-Nie, nic, tylko... możemy się spotkać?- podszedłem do okna, i zauważyłem że Łucja wychodzi z domu
-Teraz? Bo teraz nie mam zbytnio czasu.- mówiąc to spojrzała w okno mojego pokoju i uśmiechnęła się do mnie
-Nie no możemy potem.Idziesz na miasto? - byłem zaciekawiony tym gdzie wychodzi. Zazwyczaj chodzi gdzieś ze mną bo nie zna tu za dużo osób.
-Tak jak by.- ruszyła ścieżką w stronę parku
-Okey, nie wnikam...- może i byłem ciekawy ale nie będę jej zmuszał do tego by mi mówiła gdzie idzie. W końcu nie jestem dla niej nikim takim no... ważnym.
-Znaczy...- zaczęła nie pewnie ale jej przerwałem
-Nie no spoko, nie chcesz to nie mów- zaśmiałem się lekko do słuchawki
-To nie tak tylko, głupio mi tak o tym gadać.
-Aaa do ginekologa idziesz- zacząłem się śmiać, i słyszałem że też ją to rozbawiło
-Haha, nie! Idę, na spotkanie...
-To fajnie że poznałaś jakąś dziewczynę, może w końcu się ode mnie odczepisz, i przyczepisz się jej- oczywiście powiedziałem to na żarty, byłem jej przyjacielem i nie chciałem żeby się ode mnie ,,odczepiła''
-Bardzo zabawne...Nie poznałam żadnej dziewczyny, po prostu wczoraj jak byłam w parku wpadłam na takiego chłopaka, no i on mnie zaprosił do kina.- wyraźnie była zadowolona, a ja? Ja byłem wkurzony. Może i byliśmy przyjaciółmi, ale... Po prostu, sam nie wiem czy czuję do niej coś więcej. Wiem na pewno że informacja o tym że idzie gdzieś z jakimś chłopakiem, sprawiła że bylem ,,zazdrosny''. Nie odpowiadałem nic, bo nie za bardzo wiedziałem co.
-Ymm, jesteś?- jej głos odciągną mnie od myśli
-Tak, tak jestem. Wiesz to ja będę kończył. Nie będę ci przeszkadzał.
-No okey. To na razie. - rozłączyłem się i rzuciłem telefon na łóżko.
-Ari!- zawołałem mojego psa, i zapiąłem mu smycz, założyłem buty i udałem się z nim w stronę parku.
Z perspektywy Łucji
Dochodziłam już do kina, gdy ujrzałam wysokiego szatyna przy wejściu. Kamil czekał na mnie z czerwoną róża, przywitał się, i poszedł kupić bilety. Nie był jakiś zabójczo przystojny ale miał coś w sobie. Miał wyraźne kości policzkowe, duże zielone oczy, i małe ale pełne usta. Zawsze wiedział co powiedzieć, znalazł zawsze jakiś temat do rozmowy.
Poszliśmy na horror ,,Annabelle''. W niektórych momentach strasznie się bałam, ale nie które lekko mnie bawiły.
Po kinie wybraliśmy się na spacer do parku, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, było na prawdę miło. Nim się obejrzałam była już osiemnasta.
-Ja już muszę lecieć, robi się późno a powiedziałam że wrócę na kolację.
-Nie ma problemu, odprowadzę cię jeśli pozwolisz- kiwnęłam głową i skierowaliśmy się w stronę mojego domu.
Z perspektywy Jasia
Siedziałem przy komputerze, oglądając jakiś film, gdy zawołał mnie mój ojciec, zszedłem na dół, by dowiedzieć się o co chodzi.
-Janek, mam do ciebie prośbę- ta prośbę, od razu powiedz co mam zrobić, bo i tak wyjdzie na to że będę musiał to zrobić nawet jeśli nie będę chciał, pomyślałem
-Jaką?
-Wiesz że w poniedziałek jest ważny dzień?- od razu wiedziałem o czym mówi
-No ta.
-Chcę żebyś poszedł tam ze mną.- myślałem że się przesłyszałem
-Co?! Ty chyba żartujesz, nigdzie nie idę!
-Nie ma żadnego ,,ale'' idziesz i koniec. A teraz wyrzuć śmieci.- podał mi worek, i skierował się w stronę salonu. Kopnąłem drzwi, i w myślach wyzywałem mojego ojca. Od razu pomyślałem o Łucji. Muszę jej o tym powiedzieć jak najszybciej, póki nie jest za późno.
Wyszedłem przed dom, wyrzucić śmieci. Zauważyłem idącą w stronę domu Łucję, ale nie samą. Była z jakimś chłopakiem. Nie chciałem zwracać na nich uwagi więc skierowałem się w stronę domu. Miałem już do niego wchodzić gdy coś we mnie pękło.
Zagotowałem się cały w środku gdy zobaczyłem jak ten koleś ją całuje. Nie wytrzymałem, podbiegłem do niego i walnąłem mu z pięści w twarz.
____________________________________________
To by było na tyle w tym rozdziale ;)
Kolejny ukaże się jutro lub w niedzielę!
W razie pytań ; ask
środa, 25 marca 2015
Rozdział 5
''Nie mogę powiedzieć jej prawdy. Może kiedy indziej, ale na pewno nie
teraz!''
Dwa tygodnie później(18 sierpień)
Z perspektywy Łucji:
Obudził mnie mój telefon, z przyzwyczajenia zerknęłam na zegar naścienny nad biurkiem. Super...ósma rano a oni nie dadzą człowiekowi pospać. Odebrałam telefon, i wcale się nie zdziwiłam gdy w słuchawce usłyszałam głos Jasia.
-Wstawaj!- ledwo przyłożyłam słuchawkę do ucha, a on już się wydziera, ostatnio ciągle budził mnie w ten sposób, i to o tej samej porze. I zawsze miał jakiś ,,ekstra'' powód by to robić. A to raz piękna pogoda, a to brzydka. Ludzie serio? Czy on musi mnie budzić tylko po to by powiedzieć mi jaką ma pogodę za oknem!? Mamy tą samą pogodę, prędzej czy później bym zauważyła.
-Co dziś też słońce świeci?-spytałam się go sarkastycznie
-Serio? Serio, chcesz ze mną o pogodzie gadać? A co ja pogodynka?- zaczął się głupio śmiać
Nie słuchając go dalej,rozłączyłam się i chcąc nie chcąc, skierowałam się do łazienki by wziąć prysznic. Pewnie każdy na moim miejscu poszedł by dalej spać, ale ja wiedziałam że Jasiek zaraz u mnie będzie. Popełniłam ten błąd trzy razy. Rozłączyłam się i poszłam spać, skończyło się tak że znalazłam się na podłodze, lub cała mokra od wody którą na mnie wylał razem z Kacprem. Wole już wstać i nie robić potem nic, niż pospać jeszcze dziesięć minut i sprzątać pokój po wodzie.
Ubrałam się w biały podkoszulek, z jakimiś napisami i krótkie, dzinsowe ogrodniczki. Zaścieliłam łóżko, i udałam się do kuchni. Oczywiście w lodówce nie znalazłam nic na co bym miała ochotę.
-Co tak wcześnie wstałaś? Haha czyżby Janek miał cię odwiedzić? - zażartował sobie Kacper gdy mnie zobaczył ,,bardzo śmieszne'' pomyślałam. Chyba każdy w moim domu, przyzwyczaił się do rannych wizyt Jaśka. Z Kacprem się tak polubili, że raz jak nie chciałam wstać to obalili specjalnie łóżko. Chamy. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam jak drzwi się otwierają.
-Siema-usłyszałam głos jasia-Łucja jeszcze śpi? Czy dzisiaj nie marnujemy wody?- Zanim Kacper zdążył mu odpowiedzieć z kuchni dobiegł mój krzyk.
-Nie śpię!!!
Z perspektywy Jasia:
No co? Już tak mam że wcześnie wstaję, nudzi mi się to dzwonię. Mógłbym oczywiście do kogoś innego, ale nie mam zbyt wielu przyjaciół. A moi przyjaciele mieszkają w centrum, więc do niej mam najbliżej. Lubie przychodzić z rana i ją budzić, po prostu jest strasznie śmieszna gdy jest nie wyspana. Z Kacprem chcemy żeby wyszła z łóżka, poszła na rower, spacer czy pobiegała. Przydało by jej sie, schudła by chociaż... Tak na serio nie ma z czego chudnąć, ale lubie jej to mówić, ma w tedy taką śmieszną mine. Złości się na mnie,a następnie wywala mnie i Kacpra z pokoju. Przez te dwa tygodnie, strasznie się do siebie zbliżyliśmy, ale nie jak para. Jak przyjaciele. Lubie spędzać z nią czas, gadać, śpiewać. Mogę śmiało powiedzieć że jest moją przyjaciółką. Mam nadzieję że mi wybaczy, gdy dowie się prawdy o mnie i o studiu. Do przesłuchań na które ma iść już tylko tydzień. Może to najlepszy czas by jej to powiedzieć?
-Idziemy na pizzę?- zaproponowałem, ledwo siedzącej Łucji. Pokiwała tylko głową, ubrała buty i poszliśmy, kierując się w stronę centrum.
Droga wydawała się jeszcze dłuższa niż zwykle, może to przez nasze milczenie? Nie mam pojęcia. Wiem jedno, muszę jej dziś to powiedzieć. Przecież lepiej żeby się dowiedziała ode mnie niż od kogoś innego. Skręciliśmy w drogę do parku, a w tedy Łucji przypomniało się że pizzeria jest czynna od 10. Usiedliśmy na ławce w parku. Patrzyliśmy na grupkę bawiących się dzieci.
-Woow. Że im sie chce tak wcześnie wstać. - zażartowała, a ja udawałem że mnie to rozbawiło- z czego się śmiejesz? To nie mało być śmieszne.
-Z Ciebie.
-Ze mnie? A masz jakiś powód?- złożyła ręce na krzyż, robiąc minę obrażonego dziecka, nie wytrzymałem i zacząłem się śmieć jak opętany. Myślałem że się obrazi ale po chwili też zaczęła się śmiać.
-Co ze studiem?
-A co ma być?- spytała lekko zdziwiona... chociaż może nie wyspana.
-No tak ogólnie.- patrzyła na mnie tym swoim spojrzeniem ,,jesteś głupi czy głupi?'' - no na przykład masz już piosenkę którą zaśpiewasz?
-Nie.
-Jak nie? W następnym tygodniu są przesłuchania, powinnaś już ćwiczyć.- zmartwiłem się, wiem z własnego doświadczenia, że piosenka musi być zaśpiewana idealnie. A ona co?Jeszcze nawet jej nie wybrała.
-Jak nie wiem co mam zaśpiewać! Nie mogę się na nic zdecydować...
-Idziemy.-wstałem i ruszyłem w stronę jej domu
-Gdzie ty idziesz!?- krzyczała Łucja która wstała z ławki, i zaczęła dreptać w moim kierunku.
- Do ciebie.A gdzie mamy iść?
-Po co? Mieliśmy iść na pizzę.
-A kto ci pomoże wybrać piosenkę? Bo chyba nie Kacper.- zaśmiałem się, wyszedłem z parku i skręciłem w drogę do naszej ulicy.
-Dobra już dobra! Ale zwolnij!- słyszałem jej głos za mną, odwróciłem się i co? Była z jakieś 10metrów ode mnie.
-Mówiłem że masz słabą kondycję, gdybyś wstawała wcześniej i biegała to byś ją poprawiła.- zrobiła ,,groźną'' minę i zaczeła do mnie biec, Poczekałem chwilę na nią, po czym poszliśmy do jej domu.
Zdjąłem buty i poszliśmy do jej pokoju. Łucja wzięła laptopa, usiedliśmy na łóżku, i zaczeliśmy przeglądać piosenki na youtubie.
Z perspektywy Łucji:
Kolejne dwie godziny spędziłam na słuchaniu uwag Jasia, jak to nie śpiewam. A to tu nie wchodzę dobrze w refren, a to tu głos mi się załamuje, a to nie pasuje do mojego stylu. Wyszło na tym że wybraliśmy piosenkę ,, Taylor Swift- Blank Space''.
-Jeszcze raz zaśpiewaj.
-Nie. Śpiewałam już z trzydzieści razy.
-No ostatni raz.- Jaś zrobił minę proszącego o jedzenie psa.
-Nie chce mi się Jaś, jutro poćwiczę okey?- tym razem to ja zrobiłam taką mine, ale na niego to nie podziałało.
-Zaśpiewaj mi chociaż pierwszą zwrotkę-jezu co go ugryzło? Czy on nie da mi spokoju do póki mu tego nie zaśpiewam?
- ,,Nice to meet you, where you been?
I could show you incredible things
Magic, madness, heaven, sin
Saw you there and I thought
Oh my God, look at that face
You look like my next mistake
Love's a game, wanna play?
New money, suit and tie
I can read you like a magazine
Ain't it funny? Rumours fly
And I know you heard about me
So hey, let's be friends
I'm dying to see how this one ends
Grab your passport and my hand
I can make the bad guys good for a weekend
So it's gonna be forever
Or it's gonna go down in flames
You can tell me when it's over
If the high was worth the pain
Got a long list of ex-lovers
They'll tell you I'm insane
'Cause you know I love the players
And you love the game''
-Teraz dam ci spokój.-położył się na moim łóżku, jak u siebie, i zamkną oczy.
-Co ty robisz?
-Idę spać. Nie wyspałem się.- ziewną sobie i uśmiechnął się do mnie.
-Ty chyba oszalałeś! Mi nie pozwalasz spać a sam idziesz? - chwyciłam w rękę poduszkę i chciałam zapoczątkować wojnę.Walnęłam go poduszką w jego głupi łeb, a on tylko otworzył oczy, zaśmiał się i pokazał mi ręką żebym do niego podeszła. Zrobiłam kilka niepewnych kroków do przodu, a on szybko zeszedł z łóżka, chwycił mnie w pasie i podniósł. Moja głowa wisiała na jego plecach, a on zaczął się obracać w kółko coraz to szybciej i szybciej.
-Janek!!! Odstaw mnie!!!- wrzeszczałam na cały dom a on tylko się śmiał.
-Już wiesz że nie należy przerywać prawdziwemu mężczyźnie gdy chce spać?- powoli przestawał mną kręcić, staną ale nadal mnie nie puszczał
-Chyba chciałeś powiedzieć chłopcu.- to że to powiedziałam to był mój błąd. Janek rzucił mnie na łóżko i zaczął łaskotać. Nie mogłam opanować śmiechu.
-Dobrze! Już dobrze! Prze-przepraszam - wcale nie chciałam go przepraszać, ale nie miałam wyboru. Jednak on nie przestał mnie łaskotać, w ręcz przeciwnie zaczął się śmiać jeszcze bardziej. Nie wytrzymałam wzięłam poduszkę leżącą obok mnie i walnęłam nią w jego głowę. Od razu przestał mnie łaskotać, i też wziął poduszkę. Biliśmy się nimi z dobre dwadzieścia minut po czym padliśmy zmęczeni na łóżko. Leżałam na plecach, a on na boku, odwróciłam się w jego stronę, z chęcią powiedzenia mu że już nigdy więcej nie będę przeszkadzała mu w spaniu. Ale zapomniałam co miałam powiedzieć gdy nasze oczy się zetknęły.
Z perspektywy Jasia:
Patrzyłem w jej piękne, błękitne oczy. Nigdy jeszcze nie podobały mi się tak jak dzisiaj. Gdy lekko oblizała usta, miałem ochotę ją pocałować. Czułem wyraźnie jej kokosowy szampon do włosów, mieszający się z jej kwiatowymi perfumami. Chwyciłem jej kosmyk włosów który spadał jej na czoło, i włożyłem jej go za ucho. Poczułem jak na mój dotyk, jej ciało przeszedł lekki dreszcz. Już chciałem ją pocałować, gdy przypomniały mi się jej słowa z wczorajszego spaceru. Powiedziała mi w tedy że nie chce by między nami było coś więcej niż przyjaźń. Musiałem uszanować jej zdanie... Chciałem jakoś zacząć rozmowę by nie doszło do tego że niekontrolowanie ją pocałuję. Nie przychodziło mi nic innego na myśl jak tylko to by powiedzieć jej o studiu. Tak to ten dzień, to ta chwila,powiem jej teraz. Przekręciłem się na plecy, ze zdenerwowania nie wiedziałem od czego zacząć.
-Łucja...- zacząłem nie pewnie.
-Noo?
-Muszę ci o czymś powiedzieć...
__________________________________
Dziękuje wam za 10k wyświetleń! Nie myślałam że tyle osób zechce czytać moje opowiadanie, i mega wam za to dziękuje! ❤
Zapraszam na mojego aska: ask.fm/GG_xoxo_
Dwa tygodnie później(18 sierpień)
Z perspektywy Łucji:
Obudził mnie mój telefon, z przyzwyczajenia zerknęłam na zegar naścienny nad biurkiem. Super...ósma rano a oni nie dadzą człowiekowi pospać. Odebrałam telefon, i wcale się nie zdziwiłam gdy w słuchawce usłyszałam głos Jasia.
-Wstawaj!- ledwo przyłożyłam słuchawkę do ucha, a on już się wydziera, ostatnio ciągle budził mnie w ten sposób, i to o tej samej porze. I zawsze miał jakiś ,,ekstra'' powód by to robić. A to raz piękna pogoda, a to brzydka. Ludzie serio? Czy on musi mnie budzić tylko po to by powiedzieć mi jaką ma pogodę za oknem!? Mamy tą samą pogodę, prędzej czy później bym zauważyła.
-Co dziś też słońce świeci?-spytałam się go sarkastycznie
-Serio? Serio, chcesz ze mną o pogodzie gadać? A co ja pogodynka?- zaczął się głupio śmiać
Nie słuchając go dalej,rozłączyłam się i chcąc nie chcąc, skierowałam się do łazienki by wziąć prysznic. Pewnie każdy na moim miejscu poszedł by dalej spać, ale ja wiedziałam że Jasiek zaraz u mnie będzie. Popełniłam ten błąd trzy razy. Rozłączyłam się i poszłam spać, skończyło się tak że znalazłam się na podłodze, lub cała mokra od wody którą na mnie wylał razem z Kacprem. Wole już wstać i nie robić potem nic, niż pospać jeszcze dziesięć minut i sprzątać pokój po wodzie.
Ubrałam się w biały podkoszulek, z jakimiś napisami i krótkie, dzinsowe ogrodniczki. Zaścieliłam łóżko, i udałam się do kuchni. Oczywiście w lodówce nie znalazłam nic na co bym miała ochotę.
-Co tak wcześnie wstałaś? Haha czyżby Janek miał cię odwiedzić? - zażartował sobie Kacper gdy mnie zobaczył ,,bardzo śmieszne'' pomyślałam. Chyba każdy w moim domu, przyzwyczaił się do rannych wizyt Jaśka. Z Kacprem się tak polubili, że raz jak nie chciałam wstać to obalili specjalnie łóżko. Chamy. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam jak drzwi się otwierają.
-Siema-usłyszałam głos jasia-Łucja jeszcze śpi? Czy dzisiaj nie marnujemy wody?- Zanim Kacper zdążył mu odpowiedzieć z kuchni dobiegł mój krzyk.
-Nie śpię!!!
Z perspektywy Jasia:
No co? Już tak mam że wcześnie wstaję, nudzi mi się to dzwonię. Mógłbym oczywiście do kogoś innego, ale nie mam zbyt wielu przyjaciół. A moi przyjaciele mieszkają w centrum, więc do niej mam najbliżej. Lubie przychodzić z rana i ją budzić, po prostu jest strasznie śmieszna gdy jest nie wyspana. Z Kacprem chcemy żeby wyszła z łóżka, poszła na rower, spacer czy pobiegała. Przydało by jej sie, schudła by chociaż... Tak na serio nie ma z czego chudnąć, ale lubie jej to mówić, ma w tedy taką śmieszną mine. Złości się na mnie,a następnie wywala mnie i Kacpra z pokoju. Przez te dwa tygodnie, strasznie się do siebie zbliżyliśmy, ale nie jak para. Jak przyjaciele. Lubie spędzać z nią czas, gadać, śpiewać. Mogę śmiało powiedzieć że jest moją przyjaciółką. Mam nadzieję że mi wybaczy, gdy dowie się prawdy o mnie i o studiu. Do przesłuchań na które ma iść już tylko tydzień. Może to najlepszy czas by jej to powiedzieć?
-Idziemy na pizzę?- zaproponowałem, ledwo siedzącej Łucji. Pokiwała tylko głową, ubrała buty i poszliśmy, kierując się w stronę centrum.
Droga wydawała się jeszcze dłuższa niż zwykle, może to przez nasze milczenie? Nie mam pojęcia. Wiem jedno, muszę jej dziś to powiedzieć. Przecież lepiej żeby się dowiedziała ode mnie niż od kogoś innego. Skręciliśmy w drogę do parku, a w tedy Łucji przypomniało się że pizzeria jest czynna od 10. Usiedliśmy na ławce w parku. Patrzyliśmy na grupkę bawiących się dzieci.
-Woow. Że im sie chce tak wcześnie wstać. - zażartowała, a ja udawałem że mnie to rozbawiło- z czego się śmiejesz? To nie mało być śmieszne.
-Z Ciebie.
-Ze mnie? A masz jakiś powód?- złożyła ręce na krzyż, robiąc minę obrażonego dziecka, nie wytrzymałem i zacząłem się śmieć jak opętany. Myślałem że się obrazi ale po chwili też zaczęła się śmiać.
-Co ze studiem?
-A co ma być?- spytała lekko zdziwiona... chociaż może nie wyspana.
-No tak ogólnie.- patrzyła na mnie tym swoim spojrzeniem ,,jesteś głupi czy głupi?'' - no na przykład masz już piosenkę którą zaśpiewasz?
-Nie.
-Jak nie? W następnym tygodniu są przesłuchania, powinnaś już ćwiczyć.- zmartwiłem się, wiem z własnego doświadczenia, że piosenka musi być zaśpiewana idealnie. A ona co?Jeszcze nawet jej nie wybrała.
-Jak nie wiem co mam zaśpiewać! Nie mogę się na nic zdecydować...
-Idziemy.-wstałem i ruszyłem w stronę jej domu
-Gdzie ty idziesz!?- krzyczała Łucja która wstała z ławki, i zaczęła dreptać w moim kierunku.
- Do ciebie.A gdzie mamy iść?
-Po co? Mieliśmy iść na pizzę.
-A kto ci pomoże wybrać piosenkę? Bo chyba nie Kacper.- zaśmiałem się, wyszedłem z parku i skręciłem w drogę do naszej ulicy.
-Dobra już dobra! Ale zwolnij!- słyszałem jej głos za mną, odwróciłem się i co? Była z jakieś 10metrów ode mnie.
-Mówiłem że masz słabą kondycję, gdybyś wstawała wcześniej i biegała to byś ją poprawiła.- zrobiła ,,groźną'' minę i zaczeła do mnie biec, Poczekałem chwilę na nią, po czym poszliśmy do jej domu.
Zdjąłem buty i poszliśmy do jej pokoju. Łucja wzięła laptopa, usiedliśmy na łóżku, i zaczeliśmy przeglądać piosenki na youtubie.
Z perspektywy Łucji:
Kolejne dwie godziny spędziłam na słuchaniu uwag Jasia, jak to nie śpiewam. A to tu nie wchodzę dobrze w refren, a to tu głos mi się załamuje, a to nie pasuje do mojego stylu. Wyszło na tym że wybraliśmy piosenkę ,, Taylor Swift- Blank Space''.
-Jeszcze raz zaśpiewaj.
-Nie. Śpiewałam już z trzydzieści razy.
-No ostatni raz.- Jaś zrobił minę proszącego o jedzenie psa.
-Nie chce mi się Jaś, jutro poćwiczę okey?- tym razem to ja zrobiłam taką mine, ale na niego to nie podziałało.
-Zaśpiewaj mi chociaż pierwszą zwrotkę-jezu co go ugryzło? Czy on nie da mi spokoju do póki mu tego nie zaśpiewam?
- ,,Nice to meet you, where you been?
I could show you incredible things
Magic, madness, heaven, sin
Saw you there and I thought
Oh my God, look at that face
You look like my next mistake
Love's a game, wanna play?
New money, suit and tie
I can read you like a magazine
Ain't it funny? Rumours fly
And I know you heard about me
So hey, let's be friends
I'm dying to see how this one ends
Grab your passport and my hand
I can make the bad guys good for a weekend
So it's gonna be forever
Or it's gonna go down in flames
You can tell me when it's over
If the high was worth the pain
Got a long list of ex-lovers
They'll tell you I'm insane
'Cause you know I love the players
And you love the game''
-Teraz dam ci spokój.-położył się na moim łóżku, jak u siebie, i zamkną oczy.
-Co ty robisz?
-Idę spać. Nie wyspałem się.- ziewną sobie i uśmiechnął się do mnie.
-Ty chyba oszalałeś! Mi nie pozwalasz spać a sam idziesz? - chwyciłam w rękę poduszkę i chciałam zapoczątkować wojnę.Walnęłam go poduszką w jego głupi łeb, a on tylko otworzył oczy, zaśmiał się i pokazał mi ręką żebym do niego podeszła. Zrobiłam kilka niepewnych kroków do przodu, a on szybko zeszedł z łóżka, chwycił mnie w pasie i podniósł. Moja głowa wisiała na jego plecach, a on zaczął się obracać w kółko coraz to szybciej i szybciej.
-Janek!!! Odstaw mnie!!!- wrzeszczałam na cały dom a on tylko się śmiał.
-Już wiesz że nie należy przerywać prawdziwemu mężczyźnie gdy chce spać?- powoli przestawał mną kręcić, staną ale nadal mnie nie puszczał
-Chyba chciałeś powiedzieć chłopcu.- to że to powiedziałam to był mój błąd. Janek rzucił mnie na łóżko i zaczął łaskotać. Nie mogłam opanować śmiechu.
-Dobrze! Już dobrze! Prze-przepraszam - wcale nie chciałam go przepraszać, ale nie miałam wyboru. Jednak on nie przestał mnie łaskotać, w ręcz przeciwnie zaczął się śmiać jeszcze bardziej. Nie wytrzymałam wzięłam poduszkę leżącą obok mnie i walnęłam nią w jego głowę. Od razu przestał mnie łaskotać, i też wziął poduszkę. Biliśmy się nimi z dobre dwadzieścia minut po czym padliśmy zmęczeni na łóżko. Leżałam na plecach, a on na boku, odwróciłam się w jego stronę, z chęcią powiedzenia mu że już nigdy więcej nie będę przeszkadzała mu w spaniu. Ale zapomniałam co miałam powiedzieć gdy nasze oczy się zetknęły.
Z perspektywy Jasia:
Patrzyłem w jej piękne, błękitne oczy. Nigdy jeszcze nie podobały mi się tak jak dzisiaj. Gdy lekko oblizała usta, miałem ochotę ją pocałować. Czułem wyraźnie jej kokosowy szampon do włosów, mieszający się z jej kwiatowymi perfumami. Chwyciłem jej kosmyk włosów który spadał jej na czoło, i włożyłem jej go za ucho. Poczułem jak na mój dotyk, jej ciało przeszedł lekki dreszcz. Już chciałem ją pocałować, gdy przypomniały mi się jej słowa z wczorajszego spaceru. Powiedziała mi w tedy że nie chce by między nami było coś więcej niż przyjaźń. Musiałem uszanować jej zdanie... Chciałem jakoś zacząć rozmowę by nie doszło do tego że niekontrolowanie ją pocałuję. Nie przychodziło mi nic innego na myśl jak tylko to by powiedzieć jej o studiu. Tak to ten dzień, to ta chwila,powiem jej teraz. Przekręciłem się na plecy, ze zdenerwowania nie wiedziałem od czego zacząć.
-Łucja...- zacząłem nie pewnie.
-Noo?
-Muszę ci o czymś powiedzieć...
__________________________________
Dziękuje wam za 10k wyświetleń! Nie myślałam że tyle osób zechce czytać moje opowiadanie, i mega wam za to dziękuje! ❤
Zapraszam na mojego aska: ask.fm/GG_xoxo_
niedziela, 22 marca 2015
Rozdział 4
''Już miałem do niej podejść, gdyby nie to co zobaczyłem. ''
Z perspektywy Łucji:
Wchodziłam właśnie w drugą zwrotkę piosenki, gdy nagle na moje kolana i przy okazji na gitarę wskoczył wielki pies, koloru biszkoptowego. Zaczął lizać mnie po twarzy, a ja spanikowałam i zaczęłam wrzeszczeć. Pies patrzył się na mnie jak na jakąś chorą psychicznie osobę, a ja byłam strasznie wściekła, pobrudził mnie swoimi brudnymi łapami, uślinił i do tego przez jego pazury pękły mi dwie struny u gitary. Usłyszałam śmiech, tuż za moimi plecami. Odwróciłam się i nie uwierzyłam w to co zobaczyłam, a raczej kogo zobaczyłam.
Z perspektywy Jasia:
No co? Każdy by się zaśmiał na moim miejscu! Ten widok, był strasznie zabawny! Nie mogłem powstrzymać śmiechu, nie moja wina. Dziewczyna chyba mnie usłyszała bo odwróciła się, i spojrzała na mnie jak na jakiegoś idiotę, nie wiedziałem co powiedzieć gdy ją zobaczyłem. Od razu ją poznałem. Widziałem że jest zła, więc przestałem się śmiać, i zawołałem Ariego. Pies od razu się przy mnie znalazł.
-Przepraszam za niego. Zawsze tak reaguje gdy usłyszy dźwięk gitary. - starałem się usprawiedliwić psa, dziewczyna wzięła do ręki gitarę i podała mi ją już spokojnie. Nie wiedziałem o co jej chodzi, stałem tam jak jakiś idiota, i patrzyłem się na nią pytająco.
-No co się tak patrzysz? Wisisz mi kasę za struny. - powiedziała po czym usiadła na ławce. Przysiadłem się do niej, a gitarę oparłem o ławkę.
-Mogę Ci dać jeden zestaw strun z moich.- uśmiechnąłem się do niej, ale chyba ta wiadomość nie poprawiła jej humoru. Jej wzrok skierowany był w stronę stawu, nie odzywała się ani słowem. - A no rozumiem... ktoś tu się obraził na mnie i mojego psiego kumpla.- znów nie odpowiedziała.
Postanowiłem już nic nie mówić, żeby nie pogorszyć sytuacji. Oparłem się o ławkę, przymknąłem oczy, i nasłuchiwałem odgłosów przyrody.
Z perspektywy Łucji :
To nie tak że się obraziłam. W końcu nie jego wina że ma głupiego psa. Sama nie wiem czemu nic nie odpowiadałam. Pewnie teraz myśli że jestem jakąś pustą lalą, która przejmuje się pękniętą struną.
-To nie twoja wina. Nie mam o co się obrażać.- chciałam jakoś zagadać, ale nie odpowiadał. Słyszałam tylko głośniejsze ,,sapanie'' jak by ktoś chrapał. Serio? Serio usnął na ławce w parku? Zaśmiałam się sama do siebie. Klasnęłam pare razy w ręce żeby się obudził. Nic to jednak nie dało. Wyglądał tak słodko i spokojnie gdy spał. Nagle na jego twarzy pojawił się cwany uśmieszek. Myślałam że to przez sen do czasu ...
-Oj wiem że jestem zabójczo przystojny, ale nie patrz się tak, bo pojawią mi się rumieńce. - zaczął się śmiać po czym otworzył oczy.
-Idiota.- powiedziałam sama do siebie, ale chyba to usłyszał, bo jego brwi uniosły się do góry.
-Coś ty powiedziała?! Ja idiotą!? No wiesz ty co? - powiedział, podnosząc lekko głos. Chciał chyba być groźny ale coś mu nie wyszło, bo gdy zobaczył że patrzę się na niego jak na debila, momentalnie się roześmiał. Śmialiśmy się przez chwilę, po czym zorientowałam się że nawet nie wiem jak ma na imię.
-Łucja jestem tak w ogóle.
-Janek- uśmiechną się, i podał mi dłoń. Dziwne że dopiero teraz, ale cóż. -Zawsze tak jest że piękne dziewczyny, mają śliczne imiona.
Zrobiłam się cała czerwona, a on to zauważył i zaczął się śmiać.
-Oj już się tak nie stresuj. Zawsze tak reagujesz na komplementy?- uśmiech nie znikał z jego twarzy, był taki wesoły.
-Musimy gadać o mnie? Lepiej ty powiedz coś o sobie- było mi głupio po tej całej sytuacji, zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć.
-Hmm... Janek, osiemnaście lat, przystojny, zabawny, uroczy,czarujący,seksow...-nie dokończył, przerwałam mu moim śmiechem. -Co cię tak bawi?
-Nie chodziło mi o takie informacje, tępa pało.- jego mina mnie rozwaliła, siedział z lekko otwartymi ustami,patrzył się na mnie, i nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedziałam czy na on tak na serio, czy robi sobie jaja.
-Dobra to może ja zacznę.- powiedziałam znudzona jego miną.
Z perspektywy Jasia:
Chciałem tylko zrobić na niej dobre wrażenie, a ją to rozbawiło. Teraz pewnie myśli że jestem typem chłopaka, który jest w siebie zapatrzony i uważa się za najlepszego. Moje rozmyślania przerwał jej głos.
-Dobra to może ja zacznę.- pokiwałem twierdząco głową. -No to...Mam siedemnaście lat, jestem twoją sąsiadką, ale to chyba już wiesz- uśmiechnąłem się, i słuchałem dalej tego co mówi. - Uwielbiam muzykę, dlatego tez zapisałam się na przesłuchania do tego studia muzycznego za rogiem, z jednej stro...
-Chwila co?- przerwałem jej wypowiedź, ale totalnie mnie zamurowało gdy usłyszałem o studiu.
-Ale o co ci chodzi?
-Noo... O to studio. Serio chcesz się tam zapisać?
-Tak. A co coś z nim nie tak? - zrobiła dziwną minę, jak by się czegoś obawiała. Nie wiedziałem kompletnie co jej powiedzieć.
-Nie wszystko z nim ok. Ale... - nie nie mogę powiedzieć jej prawdy, na pewno nie teraz.- Ja też się w nim uczę. - skłamałem no a co miałem zrobić?Posłałem jej sztuczny uśmiech, a ona go odwzajemniła i zaczęła dalej coś mówić. Nie słuchałem jej za bardzo. Ciągle myślałem o tym co to będzie gdy dowie się prawdy. Pewnie będzie na mnie wściekła. Ale... Żadne ale. Nie mogę powiedzieć jej prawdy. Może kiedy indziej, ale na pewno nie teraz!
___________________________________
Dziękuje wam, za tyle wyświetleń na blogu i tak dużo pozytywnych komentarzy na blogu jak i na asku : mój ask.
Wiem że opowiadanie miało pojawić się w piątek, ale coś mi wypadło, dlatego dodaje je dopiero dzisiaj. ;)
W razie pytań zapraszam na aska! :D
Z perspektywy Łucji:
Wchodziłam właśnie w drugą zwrotkę piosenki, gdy nagle na moje kolana i przy okazji na gitarę wskoczył wielki pies, koloru biszkoptowego. Zaczął lizać mnie po twarzy, a ja spanikowałam i zaczęłam wrzeszczeć. Pies patrzył się na mnie jak na jakąś chorą psychicznie osobę, a ja byłam strasznie wściekła, pobrudził mnie swoimi brudnymi łapami, uślinił i do tego przez jego pazury pękły mi dwie struny u gitary. Usłyszałam śmiech, tuż za moimi plecami. Odwróciłam się i nie uwierzyłam w to co zobaczyłam, a raczej kogo zobaczyłam.
Z perspektywy Jasia:
No co? Każdy by się zaśmiał na moim miejscu! Ten widok, był strasznie zabawny! Nie mogłem powstrzymać śmiechu, nie moja wina. Dziewczyna chyba mnie usłyszała bo odwróciła się, i spojrzała na mnie jak na jakiegoś idiotę, nie wiedziałem co powiedzieć gdy ją zobaczyłem. Od razu ją poznałem. Widziałem że jest zła, więc przestałem się śmiać, i zawołałem Ariego. Pies od razu się przy mnie znalazł.
-Przepraszam za niego. Zawsze tak reaguje gdy usłyszy dźwięk gitary. - starałem się usprawiedliwić psa, dziewczyna wzięła do ręki gitarę i podała mi ją już spokojnie. Nie wiedziałem o co jej chodzi, stałem tam jak jakiś idiota, i patrzyłem się na nią pytająco.
-No co się tak patrzysz? Wisisz mi kasę za struny. - powiedziała po czym usiadła na ławce. Przysiadłem się do niej, a gitarę oparłem o ławkę.
-Mogę Ci dać jeden zestaw strun z moich.- uśmiechnąłem się do niej, ale chyba ta wiadomość nie poprawiła jej humoru. Jej wzrok skierowany był w stronę stawu, nie odzywała się ani słowem. - A no rozumiem... ktoś tu się obraził na mnie i mojego psiego kumpla.- znów nie odpowiedziała.
Postanowiłem już nic nie mówić, żeby nie pogorszyć sytuacji. Oparłem się o ławkę, przymknąłem oczy, i nasłuchiwałem odgłosów przyrody.
Z perspektywy Łucji :
To nie tak że się obraziłam. W końcu nie jego wina że ma głupiego psa. Sama nie wiem czemu nic nie odpowiadałam. Pewnie teraz myśli że jestem jakąś pustą lalą, która przejmuje się pękniętą struną.
-To nie twoja wina. Nie mam o co się obrażać.- chciałam jakoś zagadać, ale nie odpowiadał. Słyszałam tylko głośniejsze ,,sapanie'' jak by ktoś chrapał. Serio? Serio usnął na ławce w parku? Zaśmiałam się sama do siebie. Klasnęłam pare razy w ręce żeby się obudził. Nic to jednak nie dało. Wyglądał tak słodko i spokojnie gdy spał. Nagle na jego twarzy pojawił się cwany uśmieszek. Myślałam że to przez sen do czasu ...
-Oj wiem że jestem zabójczo przystojny, ale nie patrz się tak, bo pojawią mi się rumieńce. - zaczął się śmiać po czym otworzył oczy.
-Idiota.- powiedziałam sama do siebie, ale chyba to usłyszał, bo jego brwi uniosły się do góry.
-Coś ty powiedziała?! Ja idiotą!? No wiesz ty co? - powiedział, podnosząc lekko głos. Chciał chyba być groźny ale coś mu nie wyszło, bo gdy zobaczył że patrzę się na niego jak na debila, momentalnie się roześmiał. Śmialiśmy się przez chwilę, po czym zorientowałam się że nawet nie wiem jak ma na imię.
-Łucja jestem tak w ogóle.
-Janek- uśmiechną się, i podał mi dłoń. Dziwne że dopiero teraz, ale cóż. -Zawsze tak jest że piękne dziewczyny, mają śliczne imiona.
Zrobiłam się cała czerwona, a on to zauważył i zaczął się śmiać.
-Oj już się tak nie stresuj. Zawsze tak reagujesz na komplementy?- uśmiech nie znikał z jego twarzy, był taki wesoły.
-Musimy gadać o mnie? Lepiej ty powiedz coś o sobie- było mi głupio po tej całej sytuacji, zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć.
-Hmm... Janek, osiemnaście lat, przystojny, zabawny, uroczy,czarujący,seksow...-nie dokończył, przerwałam mu moim śmiechem. -Co cię tak bawi?
-Nie chodziło mi o takie informacje, tępa pało.- jego mina mnie rozwaliła, siedział z lekko otwartymi ustami,patrzył się na mnie, i nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedziałam czy na on tak na serio, czy robi sobie jaja.
-Dobra to może ja zacznę.- powiedziałam znudzona jego miną.
Z perspektywy Jasia:
Chciałem tylko zrobić na niej dobre wrażenie, a ją to rozbawiło. Teraz pewnie myśli że jestem typem chłopaka, który jest w siebie zapatrzony i uważa się za najlepszego. Moje rozmyślania przerwał jej głos.
-Dobra to może ja zacznę.- pokiwałem twierdząco głową. -No to...Mam siedemnaście lat, jestem twoją sąsiadką, ale to chyba już wiesz- uśmiechnąłem się, i słuchałem dalej tego co mówi. - Uwielbiam muzykę, dlatego tez zapisałam się na przesłuchania do tego studia muzycznego za rogiem, z jednej stro...
-Chwila co?- przerwałem jej wypowiedź, ale totalnie mnie zamurowało gdy usłyszałem o studiu.
-Ale o co ci chodzi?
-Noo... O to studio. Serio chcesz się tam zapisać?
-Tak. A co coś z nim nie tak? - zrobiła dziwną minę, jak by się czegoś obawiała. Nie wiedziałem kompletnie co jej powiedzieć.
-Nie wszystko z nim ok. Ale... - nie nie mogę powiedzieć jej prawdy, na pewno nie teraz.- Ja też się w nim uczę. - skłamałem no a co miałem zrobić?Posłałem jej sztuczny uśmiech, a ona go odwzajemniła i zaczęła dalej coś mówić. Nie słuchałem jej za bardzo. Ciągle myślałem o tym co to będzie gdy dowie się prawdy. Pewnie będzie na mnie wściekła. Ale... Żadne ale. Nie mogę powiedzieć jej prawdy. Może kiedy indziej, ale na pewno nie teraz!
___________________________________
Dziękuje wam, za tyle wyświetleń na blogu i tak dużo pozytywnych komentarzy na blogu jak i na asku : mój ask.
Wiem że opowiadanie miało pojawić się w piątek, ale coś mi wypadło, dlatego dodaje je dopiero dzisiaj. ;)
W razie pytań zapraszam na aska! :D
środa, 18 marca 2015
Rozdzial 3
''-Pójdę otworzyć- odeszłam od stołu, podchodząc do drzwi ,w ich szybce
dostrzegłam zarys postury wskazującej że to mężczyzna . ''
Z perspektywy Jasia :
Wracałem jak zawsze z mojego wieczornego biegania, uwielbiam to robić! Zakładam
wtedy swój ulubiony dres, zakładam na uszy słuchawki, i biegnę przed siebie po
okolicy. Ten świeży zapach lipcowego powietrza. Jaka szkoda że już koniec
wakacji, niedługo znów będzie się robiło ciemno, po południu zamiast
wieczorem. Zwolniłem gdy skręciłem w
uliczkę w której znajduje się mój dom. Szedłem wolno, wsłuchując się w lekki
szelest liści, lubię takie klimaty. W każdym oknie, w każdym domu paliło się
światło, nawet w tym pod numerem 9. Heh nikt od paru lat tu nie mieszka …
Chwila ! To czemu pali się tu światło ? Podszedłem bliżej domu, zauważyłem
przez okno że jest ładnie urządzony, na podjeździe stał samochód, i oparta o
niego gitara. Gitara? Co robi gitara na zewnątrz … Może ktoś zapomniał jej
zabrać ? Bez chwili namysłu wziąłem ją do ręki, z tyłu miała wyrytą literkę
,,Ł’’. Postanowiłem że oddam ją właścicielowi. Ale… wypada tak teraz, o tej
porze ? Przecież już po dwudziestej drugiej.
-Dobra tam, podejdę oddam i wrócę do domu- powiedziałem sam do siebie. Podszedłem do drzwi, zadzwoniłem dzwonkiem, czekałem, czekałem nikt nie wyszedł. Postanowiłem zapukać. Walnąłem parę razy mocniej w drzwi. I po chwili w ich szybce zobaczyłem dziewczynę .
Gdy otworzyła, powitała mnie z uśmiechem na twarzy.
-Siemka- uśmiechnąłem się, żeby nie było ze jestem jakimś gburem- sorry że niepokoje o tej porze, ale znalazłem ją opartą o samochód- wskazałem na gitarę, którą miałem w ręku i jej ją oddałem.
-Ooo moja gitara, dzięki że mi ją przyniosłeś- powiedziała to z radością, w jej dużych niebieskich oczach można było dostrzec małe iskierki. Nie wiedziałem czy to dla tego, że odzyskała gitarę czy może to ja tak na nią działam ?
-To ja już pójdę- puściłem do niej oczko, a na jej policzkach pojawiły się małe rumieńce –Dobrej nocy.
-Okey, to zobaczenia innym razem- powiedziała gdy zacząłem oddalać się od domu.
-Na pewno mała ! – krzyknąłem już z ulicy i powędrowałem do swojego domu.
-Dobra tam, podejdę oddam i wrócę do domu- powiedziałem sam do siebie. Podszedłem do drzwi, zadzwoniłem dzwonkiem, czekałem, czekałem nikt nie wyszedł. Postanowiłem zapukać. Walnąłem parę razy mocniej w drzwi. I po chwili w ich szybce zobaczyłem dziewczynę .
Gdy otworzyła, powitała mnie z uśmiechem na twarzy.
-Siemka- uśmiechnąłem się, żeby nie było ze jestem jakimś gburem- sorry że niepokoje o tej porze, ale znalazłem ją opartą o samochód- wskazałem na gitarę, którą miałem w ręku i jej ją oddałem.
-Ooo moja gitara, dzięki że mi ją przyniosłeś- powiedziała to z radością, w jej dużych niebieskich oczach można było dostrzec małe iskierki. Nie wiedziałem czy to dla tego, że odzyskała gitarę czy może to ja tak na nią działam ?
-To ja już pójdę- puściłem do niej oczko, a na jej policzkach pojawiły się małe rumieńce –Dobrej nocy.
-Okey, to zobaczenia innym razem- powiedziała gdy zacząłem oddalać się od domu.
-Na pewno mała ! – krzyknąłem już z ulicy i powędrowałem do swojego domu.
Z perspektywy Łucji:
Leżąc w łóżku, nie mogłam zasnąć. Ciągle miałam przed oczami tego chłopaka, jego uśmiech, brązowe oczy, to jego spojrzenie. Miał taki aksamitny lecz męski głos. Ciekawi mnie to czy jeszcze go zobaczę.
-Łucja weź się w garść ! Nie myśl o chłopaku, którego imienia nawet nie znasz ! – mówiłam sama do siebie. Sięgnęłam po mój telefon, który leżał na szafce, wzięłam także słuchawki. Założyłam je, włączyłam jakiś kawałek, miałam nadzieję że to pomoże mi zasnąć . Zawsze tak robię gdy nie mogę spać.
,,Cause everything starts from something
But something would be nothing
Nothing if your heart didn’t dream with me’’
Nuciłam jedną z moich ulubionych piosenek, i nie wiedząc kiedy zasnęłam.
Obudziłam się przed południem, podłączyłam telefon do ładowarki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam dżinsowe spodenki i zwykłą białą podkoszulkę na ramiączka. Zrobiłam mój codzienny makijaż, włosy związałam wysoko na głowie. Schodząc na dół zabrałam ze sobą moją gitarę, i radośnie zbiegłam po schodach.
- Co ty taka szczęśliwa?- spytała mama gdy zobaczyła mnie w dobrym humorze
-Piękny mamy dzień, przejdę się do parku. – oznajmiłam, zabierając ze stołu jedną kanapkę z serem. Założyłam moje czarne trampki przed kostkę, i wyszłam z domu.
-Tylko wróć na obiad ! – krzyknęła moja mama gdy wyszłam już na drogę .
Wyszłam z uliczki w której mieszkam, i skierowałam się w stronę parku. Ciepłe letnie powietrze, i lekki powiew wiatru to, to co lubię. Usiadłam na ławce przed dużym stawem. Chwyciłam moją gitarę, kładąc ją sobie na kolanie, i zaczęłam grać piosenkę Seleny Gomez ,,The Heart Wants What It Wants’’
Leżąc w łóżku, nie mogłam zasnąć. Ciągle miałam przed oczami tego chłopaka, jego uśmiech, brązowe oczy, to jego spojrzenie. Miał taki aksamitny lecz męski głos. Ciekawi mnie to czy jeszcze go zobaczę.
-Łucja weź się w garść ! Nie myśl o chłopaku, którego imienia nawet nie znasz ! – mówiłam sama do siebie. Sięgnęłam po mój telefon, który leżał na szafce, wzięłam także słuchawki. Założyłam je, włączyłam jakiś kawałek, miałam nadzieję że to pomoże mi zasnąć . Zawsze tak robię gdy nie mogę spać.
,,Cause everything starts from something
But something would be nothing
Nothing if your heart didn’t dream with me’’
Nuciłam jedną z moich ulubionych piosenek, i nie wiedząc kiedy zasnęłam.
Obudziłam się przed południem, podłączyłam telefon do ładowarki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam dżinsowe spodenki i zwykłą białą podkoszulkę na ramiączka. Zrobiłam mój codzienny makijaż, włosy związałam wysoko na głowie. Schodząc na dół zabrałam ze sobą moją gitarę, i radośnie zbiegłam po schodach.
- Co ty taka szczęśliwa?- spytała mama gdy zobaczyła mnie w dobrym humorze
-Piękny mamy dzień, przejdę się do parku. – oznajmiłam, zabierając ze stołu jedną kanapkę z serem. Założyłam moje czarne trampki przed kostkę, i wyszłam z domu.
-Tylko wróć na obiad ! – krzyknęła moja mama gdy wyszłam już na drogę .
Wyszłam z uliczki w której mieszkam, i skierowałam się w stronę parku. Ciepłe letnie powietrze, i lekki powiew wiatru to, to co lubię. Usiadłam na ławce przed dużym stawem. Chwyciłam moją gitarę, kładąc ją sobie na kolanie, i zaczęłam grać piosenkę Seleny Gomez ,,The Heart Wants What It Wants’’
Z perspektywy Jasia:
Pół nocy nie spałem. To wszystko przez tą gitarę, a raczej przez
jej właścicielkę. Ciągle o niej myślę. O jej pięknych, niebieskich oczach, o jej pełnych różowych ustach. Sam nie wiem czemu. Nie wiem co się ze mną dzieje. Czemu właśnie ona tak na mnie działa ? Nie wiem sam co o tym myśleć. Wiem jedno muszę dzisiaj do niej iść. Pogadać, tak po prostu. Postanowiłem się trochę przewietrzyć, wziąłem mój telefon, i zawołałem mojego psa.
-Ari ! Chodź tu idziemy do parku- zapiąłem mu smycz i wyszedłem z domu. Wędrowałem długą drużką niedaleko mojego domu, aż doszedłem do parku. Odpiąłem psu smycz, żeby pobiegał i postanowiłem się przejść. Szedłem właśnie, niedaleko stawu gdy usłyszałem piękny głos. Ktoś śpiewał i grał na gitarze. Postanowiłem podejść bliżej. Stanąłem pod drzewem niedaleko ławki na której siedziała, jakaś blondynka. Miała bardzo ładny głos. Już miałem do niej podejść, gdyby nie to co zobaczyłem.
_________________________________________________________________________
Zapraszam na aska : GG_xoxo_Dziękuje za 5000 wyświetleń !! :D
Kolejny rozdział pojawi się w piątek wieczorem .
Kolejny rozdział pojawi się w piątek wieczorem .
poniedziałek, 16 marca 2015
Rozdział 2
Niekontrolowanie się odwróciłam, ku mojemu zdziwieniu był to
ten blondyn którego przed chwilą widziałam w pizzerii. Patrzył na mnie, swoimi
dużymi, szarymi oczyma, a na jego twarzy można było dostrzec cień uśmiechu.
Posłałam mu miły uśmiech. Stał tak chwilę lecz po chwili spytał :
-Mógłbym się dosiąść ?
Pokiwałam twierdząco głową. Ciągle patrzyłam w jego oczy, były takie tajemnicze, nie mogłam oderwać od niech wzroku. Rozmawialiśmy ponad dwadzieścia minut, mieliśmy dużo wspólnych tematów. Sebastian był miły, czarujący, ale też tajemniczy. Nie wiedziałam czemu mi się tak spodobał, przecież znam go zaledwie dwadzieścia minut … Moje rozmyślania przerwał głos Sebastiana , który prawdopodobnie coś powiedział.
-Hymm ?Mówiłeś coś ?
-Spytałem czy dałabyś mi swój numer ? – Znów posłał mi swój uwodzicielski uśmiech, już miałam się zgodzić, gdy zdałam sobie sprawę z tego że i tak nie jestem stąd . Mam jeszcze ponad dwie godziny jazdy do Warszawy, odpowiedziałam mu że nie, a w tedy chłopak się oburzył …
-Dlaczego ? Przecież widzę że ci się podobam, widzę jak na mnie patrzysz. Lecisz na mnie i tyle .-powiedział to w tak arogancki sposób, że całe dobre wrażenie jakie na mnie zrobił, rozpłynęło się w trzydzieści sekund. Nie wiedziałam co powiedzieć, totalnie mnie zamurowało :
-Co?!- Spytałam go lekko się śmiejąc, nie wiedziałam czemu ale z drugiej strony bawiła mnie ta całą sytuacja. Czy ten chłopak naprawdę myśli że na niego ,,lecę’’ ? Owszem jest przystojny, ale zupełnie nie w moim typie.
-To co słyszysz-poprawił się na krześle, siadając jak jakiś przywódca- mogę się założyć że już po drugiej, góra trzeciej randce wpakowałabyś mi się do łóżka.
Nic nie odpowiedziałam, wstałam, uderzyłam chłopaka w policzek, i wróciłam do pizzerii. Dokończyłam jeść pizzę, Sebastian już nie wrócił do pizzerii, bardzo mnie to cieszyło, bo nie miałam ochoty na niego patrzeć. Około godziny czternastej, byliśmy już w dalszej drodze do Warszawy.
Jechaliśmy, i jechaliśmy. Po około dwóch godzinach jazdy, mama zatrzymała auto pod jakimś domem.
-No to tu, dojechaliśmy – powiedziała wyraźnie zadowolona, wysiadła z auta i poszła otworzyć drzwi, domu. Kacper od razu popędził do swojego pokoju, a ja postanowiłam obejrzeć cały dom po kolei.
Do dwupiętrowego, białego domu z ciemnym dachem prowadziła kamienna ścieżka, w ogrodzie stało kilka drzew owocowych jak i rośliny, krzew róż i fiołków. Duże, drewniane drzwi z okienkiem, uchyliły się, a z domu wyszła mama :
-Co tak stoisz ? Dalej rozejrzyj się po domu ! – widać było że jest strasznie szczęśliwa.
Weszłam przedpokoju, stała w nim mała szafka na buty a nad nią wisiał wieszak na kurtki. Po lewo były schody prowadzące na piętro, postanowiłam że najpierw obejrzę parter. Zdjęłam buty, i poszłam do pierwszego pomieszczenia, trafiłam na kuchnie. Była nie za duża ale przestronna. Narożnikowy blat, w kolorze cappuccino, zmywarka, lodówka a w kącie okrągły stół z czterema krzesłami. Z kuchni poszłam do salonu, w którym znajdowało się duże okno, na drogę, biała kanapa z 2 fotelami, mały stoliczek do kawy, a pod nim duży okrągły dywan. Na ścianie wisiało kilka obrazów oraz telewizor plazmowy, a pod nim długa półka, stojąca na podłodze, na różne płyty, ozdobniki i różne tego typu rzeczy. Kilka roślin dodawało uroku temu pomieszczeniu. Na parterze znajdowała się też jedna łazienka i pracownia mojej mamy. Jest ona pracowniczką banku, ale w wolnym czasie maluje. Poszłam na piętro sprawdzić inne pomieszczenia. Znajdowała się tam sypialnia mojej mamy, z jej oddzielną łazienką. Pokój mojego brata, mój pokój, i nasze oddzielne łazienki. Podeszłam do białych drzwi od mojego pokoju, chwyciłam za klamkę i je otworzyłam . Był to jeden z piękniejszych pokoi jakie widziałam. Dziewczęcy ale i kobiecy pokój, dominowały w nim moje ulubione kolory, biały i pudrowy róż. Miałam w nim drewnianą podłogę z dużym, puchowym, białym dywanem na środku. Tapeta w nim, była biała w lekko siwe i jasno różowe paski. Na wprost od drzwi, znajdowało się duże okno, z siedziskiem . Miałam z niego widok na domy sąsiadów i na część mojego ogródka. Po prawo od okna spore metalowe łóżko, z siwą pościelą i dwoma białymi poduszkami. Na wprost od łóżka białe biurko, z moim laptopem i kilkoma rzeczami. Nad nim wisiała biała szafka na książki szkolne. Ciemne krzesło biurowe to jeden z ciemniejszych elementów tego pokoju. W oknie krótkie ozdobne zasłonki, w różowym kolorze . Miałam także dużą szafę z przegródkami na ciuchy i wieszakami na kurtki, płaszcze itp. Zajmowała ona całą ścianę. Obok łóżka znajdował się mały stoliczek nocny na lampkę. Pokój bardzo mi się spodobał, kolory spawały że wyglądał bardzo czysto, lecz przytulnie. Usiadłam na łóżku, było bardzo wygodne. Rozejrzałam się raz jeszcze i wyszłam , po swoje kartony i walizki by się rozpakować. Zajęło mi to z półtorej godziny, lecz mama poprosiła bym pomogła jej z kładzeniem do kuchennych szafek talerzy i szklanek. Wszystko było gotowe późnym wieczorem. Mama przygotowała kolację, usiedliśmy w kuchni jedząc naleśniki z nutellą, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Kto to może być o tej porze ?-Spytała nie pewnie moja mama – przecież jeszcze nikogo nie znamy..
- Może sąsiedzi przyszli nas powitać. Może mają ciasto ! – Ucieszył się Kacper,
miał już prawie osiemnaście lat lecz czasem zachowywał się jak dziecko … -Mógłbym się dosiąść ?
Pokiwałam twierdząco głową. Ciągle patrzyłam w jego oczy, były takie tajemnicze, nie mogłam oderwać od niech wzroku. Rozmawialiśmy ponad dwadzieścia minut, mieliśmy dużo wspólnych tematów. Sebastian był miły, czarujący, ale też tajemniczy. Nie wiedziałam czemu mi się tak spodobał, przecież znam go zaledwie dwadzieścia minut … Moje rozmyślania przerwał głos Sebastiana , który prawdopodobnie coś powiedział.
-Hymm ?Mówiłeś coś ?
-Spytałem czy dałabyś mi swój numer ? – Znów posłał mi swój uwodzicielski uśmiech, już miałam się zgodzić, gdy zdałam sobie sprawę z tego że i tak nie jestem stąd . Mam jeszcze ponad dwie godziny jazdy do Warszawy, odpowiedziałam mu że nie, a w tedy chłopak się oburzył …
-Dlaczego ? Przecież widzę że ci się podobam, widzę jak na mnie patrzysz. Lecisz na mnie i tyle .-powiedział to w tak arogancki sposób, że całe dobre wrażenie jakie na mnie zrobił, rozpłynęło się w trzydzieści sekund. Nie wiedziałam co powiedzieć, totalnie mnie zamurowało :
-Co?!- Spytałam go lekko się śmiejąc, nie wiedziałam czemu ale z drugiej strony bawiła mnie ta całą sytuacja. Czy ten chłopak naprawdę myśli że na niego ,,lecę’’ ? Owszem jest przystojny, ale zupełnie nie w moim typie.
-To co słyszysz-poprawił się na krześle, siadając jak jakiś przywódca- mogę się założyć że już po drugiej, góra trzeciej randce wpakowałabyś mi się do łóżka.
Nic nie odpowiedziałam, wstałam, uderzyłam chłopaka w policzek, i wróciłam do pizzerii. Dokończyłam jeść pizzę, Sebastian już nie wrócił do pizzerii, bardzo mnie to cieszyło, bo nie miałam ochoty na niego patrzeć. Około godziny czternastej, byliśmy już w dalszej drodze do Warszawy.
Jechaliśmy, i jechaliśmy. Po około dwóch godzinach jazdy, mama zatrzymała auto pod jakimś domem.
-No to tu, dojechaliśmy – powiedziała wyraźnie zadowolona, wysiadła z auta i poszła otworzyć drzwi, domu. Kacper od razu popędził do swojego pokoju, a ja postanowiłam obejrzeć cały dom po kolei.
Do dwupiętrowego, białego domu z ciemnym dachem prowadziła kamienna ścieżka, w ogrodzie stało kilka drzew owocowych jak i rośliny, krzew róż i fiołków. Duże, drewniane drzwi z okienkiem, uchyliły się, a z domu wyszła mama :
-Co tak stoisz ? Dalej rozejrzyj się po domu ! – widać było że jest strasznie szczęśliwa.
Weszłam przedpokoju, stała w nim mała szafka na buty a nad nią wisiał wieszak na kurtki. Po lewo były schody prowadzące na piętro, postanowiłam że najpierw obejrzę parter. Zdjęłam buty, i poszłam do pierwszego pomieszczenia, trafiłam na kuchnie. Była nie za duża ale przestronna. Narożnikowy blat, w kolorze cappuccino, zmywarka, lodówka a w kącie okrągły stół z czterema krzesłami. Z kuchni poszłam do salonu, w którym znajdowało się duże okno, na drogę, biała kanapa z 2 fotelami, mały stoliczek do kawy, a pod nim duży okrągły dywan. Na ścianie wisiało kilka obrazów oraz telewizor plazmowy, a pod nim długa półka, stojąca na podłodze, na różne płyty, ozdobniki i różne tego typu rzeczy. Kilka roślin dodawało uroku temu pomieszczeniu. Na parterze znajdowała się też jedna łazienka i pracownia mojej mamy. Jest ona pracowniczką banku, ale w wolnym czasie maluje. Poszłam na piętro sprawdzić inne pomieszczenia. Znajdowała się tam sypialnia mojej mamy, z jej oddzielną łazienką. Pokój mojego brata, mój pokój, i nasze oddzielne łazienki. Podeszłam do białych drzwi od mojego pokoju, chwyciłam za klamkę i je otworzyłam . Był to jeden z piękniejszych pokoi jakie widziałam. Dziewczęcy ale i kobiecy pokój, dominowały w nim moje ulubione kolory, biały i pudrowy róż. Miałam w nim drewnianą podłogę z dużym, puchowym, białym dywanem na środku. Tapeta w nim, była biała w lekko siwe i jasno różowe paski. Na wprost od drzwi, znajdowało się duże okno, z siedziskiem . Miałam z niego widok na domy sąsiadów i na część mojego ogródka. Po prawo od okna spore metalowe łóżko, z siwą pościelą i dwoma białymi poduszkami. Na wprost od łóżka białe biurko, z moim laptopem i kilkoma rzeczami. Nad nim wisiała biała szafka na książki szkolne. Ciemne krzesło biurowe to jeden z ciemniejszych elementów tego pokoju. W oknie krótkie ozdobne zasłonki, w różowym kolorze . Miałam także dużą szafę z przegródkami na ciuchy i wieszakami na kurtki, płaszcze itp. Zajmowała ona całą ścianę. Obok łóżka znajdował się mały stoliczek nocny na lampkę. Pokój bardzo mi się spodobał, kolory spawały że wyglądał bardzo czysto, lecz przytulnie. Usiadłam na łóżku, było bardzo wygodne. Rozejrzałam się raz jeszcze i wyszłam , po swoje kartony i walizki by się rozpakować. Zajęło mi to z półtorej godziny, lecz mama poprosiła bym pomogła jej z kładzeniem do kuchennych szafek talerzy i szklanek. Wszystko było gotowe późnym wieczorem. Mama przygotowała kolację, usiedliśmy w kuchni jedząc naleśniki z nutellą, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Kto to może być o tej porze ?-Spytała nie pewnie moja mama – przecież jeszcze nikogo nie znamy..
-Pójdę otworzyć-odeszłam od stołu,podchodząc do drzwi,w ich szybce dostrzegłam zarys postury wskazującej że to mężczyzna .
________________________________________________
Dziękuję za 850 wyświetleń na blogu i za dużo pozytywnych komentarzy ;) ! W razie pytan zapraszam na aska. http://ask.fm/GG_xoxo_
sobota, 14 marca 2015
Rozdział 1
Kolejny nowy dzień, ze snu zerwał mnie głos mojej matki krzyczącej na mojego brata ,który zapewne nie spakował jeszcze swoich gratów przed przeprowadzką do Warszawy. Tak, przeprowadzałam się Opola do Warszawy, ze względy na pracę mojej mamy. Mnie to bardzo cieszy, ponieważ mam zamiar iść do studia muzycznego o którym zawsze marzyłam. Dla niektórych może wydawać się to głupie ,ale muzyka to moje życie , gdy śpiewam, tańczę czy piszę piosenki czuję się jednością z muzyką. Jestem tylko ja i ona. Dlatego też pomysł z przeprowadzką bardzo mi się spodobał, ale mojemu bratu już nie koniecznie. Z jednej strony rozumiałam go , miał tu przyjaciół, szkołę i swoją dziewczynę Julkę , nie chciał tego zostawiać . Myślał nawet nad tym żeby zamieszkać samemu, ale oczywiście mama się nie zgodziła i wyszła z tego jak zwykle kłótnia : -Jestem już pełnoletni ! Zamieszkam sam, dam sobie radę ! – słyszałam głos mojego wkurzonego brata , który dochodził z kuchni. - Nie, nie jesteś ! Osiemnaście lat będziesz miał dopiero za dwa miesiące, a do tego czasu ja ponoszę za ciebie odpowiedzialność . A teraz pakuj się bo za 2 godziny wyjeżdżamy ! – mama postawiła na swoim jak zawsze . Oczywiście po tych rannych krzykach już nie zasnęłam, wstałam strasznie zaspana, wzięłam kąpiel, zjadłam śniadanie i postanowiłam się ubrać. Z racji tego że na dworze była szklana pogoda zdecydowałam się na czarne rurki, biały podkoszulek z logo mojego ulubionego zespołu ,,30 seconds to mars’’ .Cały strój podkreśliłam dosyć luźną, czarną bluzą z białym ekspresem. Wzięłam moją kosmetyczkę i poszłam do toalety, z zamiarem zrobienia sobie mojego codziennego makijażu . Nie maluję się jakoś wyzywająco, mój makijaż jest naturalny i często nie do zauważenia . Wzięłam do ręki pędzel, i nałożyłam trochę pudru na mój mały nos i resztę twarzy. Duże, niebieskie oczy delikatnie podkreśliłam tuszem do rzęs. Przeczesałam parę razy szczotką moje blond włosy za łopatki, i zrobiłam z nich rozczochranego koka. Zbliżała się godzina 10, czas wyjazdu. Wzięłam swoje 2 walizki z pokoju i zeszłam na dół, Kacper nie wyglądał na zadowolonego z tego że już jedziemy, oczywiście przeszła jego dziewczyna która szczerze mówiąc nie jest jakoś za bardzo lubiana prze mnie i moją mamę. Mimo że cieszyłam się z wyjazdu, było mi smutno z myślą że opuszczam dom. Tyle spędzonych tutaj lat, tyle wspomnień, to wszystko sprawiało że do moich oczu napłynęły łzy. ,,Pożegnałam’’ się z domem i poszłam zająć swoje miejsce w samochodzie . Podróż miała trwać mniej więcej 4 godziny, oprócz tego godzina w korkach. Postanowiłam się przespać, założyłam moje słuchawki, włączyłam ulubioną play listę, i wtapiając słuch w moje ulubione, melodyjne piosenki zasnęłam... Obudziłam się 2 godziny później. Kacper jeszcze spał, a mama kierowała. Wyciągnęłam z ucha słuchawkę, sięgnęłam po butelkę wody i napiłam się . Mama zauważyła że już nie śpię i zaczęła rozmowę: -Co tak krótko spałaś ? – spytała zdziwiona -Krótko ? Dwie godziny to przecież nie tak krótko .. Gdzie jesteśmy ? -W Piotrkowie Trybunalskim, myślę że zatrzymamy się tutaj coś zjeść, może pójdziemy do pizzerii ? Co wy na to ?– Patrzyła na mnie i mojego brata który właśnie się obudził. Chyba usłyszał słowo ,,pizzeria’’ -Mi pasuje jestem straaaaaasznie głodny- ziewną zaspany Kacper. Dziesięć minut później siedzieliśmy już w pizzerii, składając zamówienie. Wzięliśmy ulubioną pizzę mamy, wielką z salami, serem i pieczarkami . Jedząc kawałek zorientowałam się ze przygląda mi się jakiś chłopak, siedzący dwa stoliki dalej z kolegami . Był strasznie przystojny. Spojrzałam się na niego a ten posłał mi uroczy uśmiech . Na moich policzkach pojawił się niekontrolowany rumieniec, zrobiło mi się gorąco i duszno . Postanowiłam wyjść na świeże powietrze, żeby się przewietrzyć . -Zaraz wracam- Odkrząkłam kierując się w stronę wyjścia , chwilę potem byłam już na zewnątrz . Usiadłam na jednym z krzesełek pod wiatą, wyciągnęłam telefon z chęcią sprawdzenia czegoś w Internecie, poprzez darmowe wi-fi w pizzerii , gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię ...
_________________________________________________________________________________________Jest pierwszy rozdział ! :D Mam nadzieję że się wam spodoba i będziecie czekać na kolejne rozdziały które będą pojawiać się co 2 dni ;) W razie pytań zapraszam na mojego aska : http://ask.fm/GG_xoxo_
Subskrybuj:
Posty (Atom)