wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 23

''-Łucja! Posłuchaj mnie. Nic ci się nie stanie, jestem przy tobie i będę cały czas. Nie bój się wszystko będzie dobrze.- powiedział Jasiek i złapał mnie za rękę. Nasze splecione ręce leżały na podparciu fotela, podczas gdy Jasiek co chwila mówił mi żebym się nie bała. Nawet nie wiem kiedy wystartowaliśmy, i kiedy zasnęłam. Ważne że mam to za sobą i  jestem już na miejscu. Witaj Londynie.''

Dzisiejszego ranka było totalne zamieszanie. Mimo że dzisiejszy występ odbędzie się dopiero wieczorem pan Bogdan obudził mnie i Janka już o ósmej rano. 

W planach na dzisiejszy dzień mieliśmy oczywiście występ, ale i próbę która miała odbyć się o trzynastej na głównej scenie która została postawiona w Hyde Parku. 
-Zwiedzamy dzisiaj Londyn- powiedział Janek, gdy siedzieliśmy w restauracji hotelowej. 
-Nie, dzisiaj mamy występ.-odpowiedziałam
-No weź, wstęp mamy po dwudziestej a od czternastej będziemy wolni.-wytłumaczył, i patrzył się na mnie tym wzrokiem któremu nie można odmówić. 
-Ehh..dobra.-zgodziłam się.
-Jesteś najlepsza!
-Ale pod jednym warunkiem.-powiedziałam
-Jakim?
-Ćwiczymy do trzynastej. Nie chce pomylić słów na scenie czy coś.-zaczęłam jeść sałatkę którą przed chwilą przyniósł mi kelner. 
-Okey-uśmiechnął się Janek. 
Po zjedzonym posiłku skierowaliśmy się w stronę windy którą pojechaliśmy na nasze piętro. Wyszło tak że tata Janka i jego wspólnik Michał mieli jeden pokój a ja z Jaśkiem drugi.Pokój był bardzo elegancki, biszkoptowe ściany dwa łóżka po lewej stronie pokoju, nad nimi duży obraz na prawie całą ścianę, a obok małe szafki nocne w ciemnym kolorze. Po prawo były dwie komody i biurko, oraz drzwi do łazienki w której był prysznic, umywalka, szafka na ręczniki i toaleta. 
Włączyłam laptopa który leżał na biurku, i wybrałam odpowiedni podkład. Piosenka nie jest trudna, ale ma w sobie momenty nad którymi trzeba popracować by wyszły dobrze. 
-Janek, złaź mieliśmy ćwiczyć.-powiedziałam do chłopaka który leżał na łóżku.
-Nie możemy później?
-Później mamy próbę na scenie więc nie, nie możemy.- powiedziałam
-Oh no dobra.-powiedział zrezygnowany i wstał. 
W oryginalnej wersji piosenka ma jedną zwrotkę, którą śpiewać powinien chłopak, lecz Janek wpadł na pomysł który mi się spodobał, by podzielić zwrotkę. Dzięki temu ja śpiewam pierwsza, a zaraz po mnie Janek, lecz resztę śpiewamy razem jak w oryginale.
Włączyłam podkład do piosenki który wybrałam już wcześniej, i zaczęłam śpiewać pierwsza. Zawsze gdy kończyłam swój wers spoglądałam na Jaśka. Może to dziwne ale wydawało mi się za każdym razem że ma dziwny błysk w oku. Ale w końcu to tylko wyobraźnia. Gdy on zaczynał śpiewać, to nie mogłam się powstrzymać. Zawsze na niego patrzyłam. Robił to z takim zaangażowaniem i perfekcją. Gdy dołączałam do niego w dalszej części piosenki, nasze głosy idealnie ze sobą współgrały. Zresztą jak zawsze. Dziwne było to że wydawało się że są do siebie idealnie dopasowane. Ale mniejsza z tym. 
Piosenkę ćwiczyliśmy jeszcze kilka razy, i nim się zorientowaliśmy było parę minut po dwunastej. Przebrałam się w jasne rurki, czarną bokserkę i białą bluzę, do których ubrałam białe adidasy. Wzięłam mój telefon z szafki i skierowaliśmy się z Jankiem do wyjścia. Jasiek wcześniej zamówił taksówkę, dzięki czemu gdy wyszliśmy czekała już na nas. Podałam kierowcy adres pod który ma nas zawieść i usiadłam wygodnie z tyłu. Londyn był zjawiskowym miejscem, wszędzie tyle ludzi, gdzie nie spojrzysz sklep, kawiarnie. Nie to co w Polsce. Tak czy inaczej dojechaliśmy do parku przed trzynastą, i skierowaliśmy się w stronę sceny, która była na prawdę duża. Okey teraz to się stresuje. Przed sceną było ustawione bardzo dużo rzędów z krzesłami, w których miały zasiąść osoby oglądające show. Ogólnie udział w konkursie bierze 10 szkół muzycznych, w tym 2 z Polski. Przeszliśmy za scenę z Jankiem, gdzie był jego ojciec jak i kilka innych osób. Pracownicy którzy zajmowali się oświetleniem,dźwiękiem i innymi rzeczami. 
-Jesteście!-zawołał do nas pan Bogdan, na co tylko się uśmiechnęłam.
-Ta, jesteśmy trochę wcześniej.- skomentował Janek.
-To dobrze, może uda wam się wcześniej wyjść. Okey chodźcie za mną.-pokiwał do nas ręką i poszedł w kierunku sceny.
-Gdy wszystko się zacznie, i wywołają wasze imiona wejdziecie na scenę tędy.- wskazał na wielką szczelinę między kotarami. -Chodźmy dalej. Więc tak Janek ty staniesz po jednej stronie sceny, mniej więcej na środku a Łucja po drugiej stronie. Każde z was zacznie śpiewać, tak jak było to ustalone wcześniej.-pokiwaliśmy z Jaśkiem głową, na znak że wszystko zrozumieliśmy. 
-Mamy tak cięgle stać?-spytałam
-Oh! Nie. Właśnie gdy Jaś skończy swoją część, odwracacie się w swoją stronę. Śpiewacie razem dalej piosenkę i powoli do siebie podchodzicie. Gdy znajdziecie się obok siebie, ciągle na siebie patrzycie i śpiewacie. Rozumiecie?-powiedział
-Tak. 
-Nie.-odpowiedzieliśmy w tym samym momencie z Jaśkiem.
-Oh... Po prostu się odwrócisz w moją stronę i będziesz śpiewał, podchodząc do mnie.-wytłumaczyłam mu szybko, kiwnął tylko głową na gest że chyba coś zrozumiał.
-Dobrze więc przećwiczymy to góra trzy razy i będziecie wolni.-powiedział pan Bogdan i poszedł za ''kulisy''. 
Stanęłam parę metrów od Jasia, a on zrobił to samo. Chwile później pojawił się jego ojciec i wręczył nam po mikrofonie, pokazał do swojego przyjaciela by ten włączył muzykę i chwile później usłyszałam pierwsze sekundy piosenki. Zaczęłam śpiewać twarzą zwróconą w miejsce  którym będzie  publika. Skończyłam i opuściłam rękę z mikrofonem wzdłuż mojej talii, w tym samym momencie Jasiek zaczął śpiewać swoją część, a ja na niego spojrzałam. Był ustawiony tak samo jak ja twarzą do publiczności. Dołączyłam do niego w dalszej części piosenki, odwracając się w jego stronę i kierując wolnym krokiem bliżej niego. Skończyliśmy piosenkę będąc blisko siebie, tak że nasze klatki piersiowe się stykały. Patrzyłam w jego oczy jak zaczarowana, znów miał ten błysk.  
-Bardzo dobrze!-z zamyślenia wyrwał mnie głos pana Bogdana który kierował się w naszą stronę. -Świetnie wam to wyszło. Powtórzymy jeszcze tylko raz i będziecie wolni.- uśmiechnął się szeroko, przez co i na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Pół godziny później siedziałam już w taksówce która miała zawieść mnie i Janka w centrum miasta. Gdy tam dojechaliśmy było grubo po czternastej, więc i tak mieliśmy jeszcze dużo czasu. Zwiedzaliśmy Londyn, bardzo długo a Jasiek ciągle marudził że robiłam tyle zdjęć różnym miejscom lub jemu. No ale ludzie, to jest Londyn kto by nie robił zdjęć.
Na końcu naszej małej wycieczki poszliśmy do jednej z najbliższych kawiarni. 
-Stresujesz się występem?-spytałam Jaśka który pił właśnie swoją gorącą czekoladę.
-Trochę, a ty?-uśmiechnął się do mnie
-Tak. Boje się że coś źle wyjdzie, lub pomylę słowa..
-Ej Łucja, będzie dobrze. Wszystko wyjdzie tak jak było zaplanowane, a ty niczego nie pomylisz. Może spadniesz ze sceny ale na pewno nie pomylisz.-powiedział z poważną miną lecz wiedziałam że tylko żartuje
-Jesteś idiotą...-powiedziałam i napiłam się kawy z mlekiem.-która jest w ogóle godzina?
-Ymm.. dwudziesta pięć -powiedział zerkając na telefon.
-Żartujesz sobie prawda?-spytałam
-Nie. Ojciec do mnie dzwonił ponad dziesięć razy, ciekawe co chciał...
-Janek twój ojciec nas zabije!-wrzasnęłam
-Co?Czemu?-spytał zdezorientowany 
-Bo mieliśmy być pod sceną o dwudziestej!