wtorek, 1 września 2015

Rozdział 24

           Serdecznie zapraszam na nowego bloga [KLIK]

''-Ymm.. dwudziesta pięć -powiedział zerkając na telefon.
-Żartujesz sobie prawda?-spytałam
-Nie. Ojciec do mnie dzwonił ponad dziesięć razy, ciekawe co chciał...
-Janek twój ojciec nas zabije!-wrzasnęłam
-Co?Czemu?-spytał zdezorientowany 
-Bo mieliśmy być pod sceną o dwudziestej!''


W cale nie tak łatwo jest przedostać się przez zatłoczone miasto, a Londyn taki właśnie jest. Od razu po tym gdy zorientowaliśmy się która jest godzina, wybiegliśmy w kawiarni i próbowaliśmy złapać taxi, co też nie było łatwą sprawą bo jak na złość wiele osób potrzebowało podwózki. Tak czy inaczej w końcu udało nam się złapać jakąś wolną taxi i udaliśmy się pod scenę. Podróż niesamowicie nam się dłużyła mimo tego że trwała tylko 10 minut, po drodze skontaktowaliśmy się z ojcem Jaśka który powiedział że wchodzimy piętnaście minut po dwudziestej, wiec gdy dojechaliśmy od razu pobiegliśmy w stronę kulis. 

Gdy tylko tam wbiegliśmy zauważyłam ojca Janka, do którego szybko podeszłam.
-Przepraszamy, ale po prostu nie zauważyliśmy że już jest... -zaczęłam tłumaczyć lecz od razu mi przerwano.
-Nie gadajcie tyle, tylko przygotujcie się bo wchodzicie po nich.- powiedział do mnie i Janka który pojawił się znikąd przy mnie.
-Musimy się przebrać.- wtrącił się Janek.
-Nie ma na to czasu, wystąpicie w tym, a teraz idźcie do wejścia na scenę.- wskazał na nasze ubiory a następnie na wejście i oddalił się do jakiś ludzi. Spojrzałam na Janka ubranego w siwe dresy, niby rurki z wiszącym krokiem, białą koszulkę z jakimś dziwnym nadrukiem i czarną bluzę. Widocznie on zrobił to samo bo przejechał swoim wzrokiem po całym moim ubiorze. 
-Będzie ciekawie...- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Dokładnie..- ruszyliśmy w stronę sceny, lecz nie wchodziliśmy na nią. Czekaliśmy aż dziewczyna która śpiewała zakończy swój występ. Po niecałej minucie, piosenka się skończyła, a ona po masie braw zeszła ze sceny szeroko się uśmiechając. W tym samym momencie podszedł do nas ojciec Jaśka i dał nam nasze mikrofony, mówiąc że będzie tu cały występ by nas obserwować. Po tym gdy prowadzący pojawił się na scenie i zaczął mówić do publiki zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego że za chwilę tam wejdę i zaśpiewam dla tych ludzi.
-Gotowa?- spytał Janek patrząc w moje oczy, na co pokiwałam przecząco głową.- Będzie dobrze.- uśmiechnął się. Po jego słowach, wypowiedziano nasze imiona a ja i Jasiek skierowaliśmy się na scenę. Stanęłam na wyznaczonym miejscu tak samo jak on i usłyszałam melodie piosenki. [KLIK] 

Say something, I'm giving up on you. /Powiedz coś, rezygnuję z ciebieI'll be the one, if you want me to. / Będę tą jedyną jeśli i ty mnie pragniesz
Dokończyłam moją część piosenki śpiewając w stronę publiczności. 

Anywhere, I would've followed you. /Poszedłbym za tobą wszędzie...Say something, I'm giving up on you. /Powiedz coś, rezygnuję z ciebie
Głos Janka wygasł a ja powoli odwróciłam się w jego stronę, tak samo jak zrobił to chłopak. Staliśmy do siebie twarzą w twarz. Gdy dalsza część piosenki zaczęła się, a ja z Jankiem zaczęliśmy śpiewać razem.

And I am feeling so small. /I czuję się taki mały
It was over my head /To przeszło moje pojęcie
I know nothing at all. /Nie wiem już nic

And I will stumble and fall. /I potknę się i upadnę
I'm still learning to love /Wciąż uczę się kochać
Just starting to crawl. /Dopiero zaczynam raczkować

Say something, I'm giving up on you. /Powiedz coś, rezygnuję z ciebie
I'm sorry that I couldn't get to you. /I przepraszam, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć
Anywhere, I would've followed you. /Poszedłbym za tobą wszędzie...
Say something, I'm giving up on you. /Powiedz coś, rezygnuję z ciebie

And I will swallow my pride. /I przełknąłbym swą dumę
You're the one that I love. /Jesteś jedyną, którą kocham
And I'm saying goodbye. /I mówię "żegnaj"

Say something, I'm giving up on you. /Powiedz coś, rezygnuję z ciebie
And I'm sorry that I couldn't get to you. / przepraszam, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć
And anywhere, I would have followed you ./Poszedłbym za tobą wszędzie...
Oh-oh-oh-oh say something, I'm giving up on you. /Powiedz coś, odchodzę od ciebie...

Wraz z Jasiem staliśmy na przeciwko siebie, tak blisko że nasze ciała niemalże się stykały. Patzryliśmy sobie w oczy śpiewając. Nie wiem czemu ale ta piosenka bardzo pasowała mi do naszej relacji... Janek chyba tż to zauważył bo miał znów dziwny błysk w oku, i skupienie wymalowane na twarzy.

Say something, I'm giving up on you./Powiedz coś, odchodzę od ciebie
Say something... /Powiedz coś


Wraz z zakończeniem melodii, i całej piosenki nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej skurze. Czułam zapach jego perfum. Chciałam to zrobić, chciałam go pocałować. Nie miałam chyba wystarczająco odwagi, lecz on prawdopodobnie pomyślał o tym samym, bo już po chwili jego usta znalazły sie na moich. 

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 23

''-Łucja! Posłuchaj mnie. Nic ci się nie stanie, jestem przy tobie i będę cały czas. Nie bój się wszystko będzie dobrze.- powiedział Jasiek i złapał mnie za rękę. Nasze splecione ręce leżały na podparciu fotela, podczas gdy Jasiek co chwila mówił mi żebym się nie bała. Nawet nie wiem kiedy wystartowaliśmy, i kiedy zasnęłam. Ważne że mam to za sobą i  jestem już na miejscu. Witaj Londynie.''

Dzisiejszego ranka było totalne zamieszanie. Mimo że dzisiejszy występ odbędzie się dopiero wieczorem pan Bogdan obudził mnie i Janka już o ósmej rano. 

W planach na dzisiejszy dzień mieliśmy oczywiście występ, ale i próbę która miała odbyć się o trzynastej na głównej scenie która została postawiona w Hyde Parku. 
-Zwiedzamy dzisiaj Londyn- powiedział Janek, gdy siedzieliśmy w restauracji hotelowej. 
-Nie, dzisiaj mamy występ.-odpowiedziałam
-No weź, wstęp mamy po dwudziestej a od czternastej będziemy wolni.-wytłumaczył, i patrzył się na mnie tym wzrokiem któremu nie można odmówić. 
-Ehh..dobra.-zgodziłam się.
-Jesteś najlepsza!
-Ale pod jednym warunkiem.-powiedziałam
-Jakim?
-Ćwiczymy do trzynastej. Nie chce pomylić słów na scenie czy coś.-zaczęłam jeść sałatkę którą przed chwilą przyniósł mi kelner. 
-Okey-uśmiechnął się Janek. 
Po zjedzonym posiłku skierowaliśmy się w stronę windy którą pojechaliśmy na nasze piętro. Wyszło tak że tata Janka i jego wspólnik Michał mieli jeden pokój a ja z Jaśkiem drugi.Pokój był bardzo elegancki, biszkoptowe ściany dwa łóżka po lewej stronie pokoju, nad nimi duży obraz na prawie całą ścianę, a obok małe szafki nocne w ciemnym kolorze. Po prawo były dwie komody i biurko, oraz drzwi do łazienki w której był prysznic, umywalka, szafka na ręczniki i toaleta. 
Włączyłam laptopa który leżał na biurku, i wybrałam odpowiedni podkład. Piosenka nie jest trudna, ale ma w sobie momenty nad którymi trzeba popracować by wyszły dobrze. 
-Janek, złaź mieliśmy ćwiczyć.-powiedziałam do chłopaka który leżał na łóżku.
-Nie możemy później?
-Później mamy próbę na scenie więc nie, nie możemy.- powiedziałam
-Oh no dobra.-powiedział zrezygnowany i wstał. 
W oryginalnej wersji piosenka ma jedną zwrotkę, którą śpiewać powinien chłopak, lecz Janek wpadł na pomysł który mi się spodobał, by podzielić zwrotkę. Dzięki temu ja śpiewam pierwsza, a zaraz po mnie Janek, lecz resztę śpiewamy razem jak w oryginale.
Włączyłam podkład do piosenki który wybrałam już wcześniej, i zaczęłam śpiewać pierwsza. Zawsze gdy kończyłam swój wers spoglądałam na Jaśka. Może to dziwne ale wydawało mi się za każdym razem że ma dziwny błysk w oku. Ale w końcu to tylko wyobraźnia. Gdy on zaczynał śpiewać, to nie mogłam się powstrzymać. Zawsze na niego patrzyłam. Robił to z takim zaangażowaniem i perfekcją. Gdy dołączałam do niego w dalszej części piosenki, nasze głosy idealnie ze sobą współgrały. Zresztą jak zawsze. Dziwne było to że wydawało się że są do siebie idealnie dopasowane. Ale mniejsza z tym. 
Piosenkę ćwiczyliśmy jeszcze kilka razy, i nim się zorientowaliśmy było parę minut po dwunastej. Przebrałam się w jasne rurki, czarną bokserkę i białą bluzę, do których ubrałam białe adidasy. Wzięłam mój telefon z szafki i skierowaliśmy się z Jankiem do wyjścia. Jasiek wcześniej zamówił taksówkę, dzięki czemu gdy wyszliśmy czekała już na nas. Podałam kierowcy adres pod który ma nas zawieść i usiadłam wygodnie z tyłu. Londyn był zjawiskowym miejscem, wszędzie tyle ludzi, gdzie nie spojrzysz sklep, kawiarnie. Nie to co w Polsce. Tak czy inaczej dojechaliśmy do parku przed trzynastą, i skierowaliśmy się w stronę sceny, która była na prawdę duża. Okey teraz to się stresuje. Przed sceną było ustawione bardzo dużo rzędów z krzesłami, w których miały zasiąść osoby oglądające show. Ogólnie udział w konkursie bierze 10 szkół muzycznych, w tym 2 z Polski. Przeszliśmy za scenę z Jankiem, gdzie był jego ojciec jak i kilka innych osób. Pracownicy którzy zajmowali się oświetleniem,dźwiękiem i innymi rzeczami. 
-Jesteście!-zawołał do nas pan Bogdan, na co tylko się uśmiechnęłam.
-Ta, jesteśmy trochę wcześniej.- skomentował Janek.
-To dobrze, może uda wam się wcześniej wyjść. Okey chodźcie za mną.-pokiwał do nas ręką i poszedł w kierunku sceny.
-Gdy wszystko się zacznie, i wywołają wasze imiona wejdziecie na scenę tędy.- wskazał na wielką szczelinę między kotarami. -Chodźmy dalej. Więc tak Janek ty staniesz po jednej stronie sceny, mniej więcej na środku a Łucja po drugiej stronie. Każde z was zacznie śpiewać, tak jak było to ustalone wcześniej.-pokiwaliśmy z Jaśkiem głową, na znak że wszystko zrozumieliśmy. 
-Mamy tak cięgle stać?-spytałam
-Oh! Nie. Właśnie gdy Jaś skończy swoją część, odwracacie się w swoją stronę. Śpiewacie razem dalej piosenkę i powoli do siebie podchodzicie. Gdy znajdziecie się obok siebie, ciągle na siebie patrzycie i śpiewacie. Rozumiecie?-powiedział
-Tak. 
-Nie.-odpowiedzieliśmy w tym samym momencie z Jaśkiem.
-Oh... Po prostu się odwrócisz w moją stronę i będziesz śpiewał, podchodząc do mnie.-wytłumaczyłam mu szybko, kiwnął tylko głową na gest że chyba coś zrozumiał.
-Dobrze więc przećwiczymy to góra trzy razy i będziecie wolni.-powiedział pan Bogdan i poszedł za ''kulisy''. 
Stanęłam parę metrów od Jasia, a on zrobił to samo. Chwile później pojawił się jego ojciec i wręczył nam po mikrofonie, pokazał do swojego przyjaciela by ten włączył muzykę i chwile później usłyszałam pierwsze sekundy piosenki. Zaczęłam śpiewać twarzą zwróconą w miejsce  którym będzie  publika. Skończyłam i opuściłam rękę z mikrofonem wzdłuż mojej talii, w tym samym momencie Jasiek zaczął śpiewać swoją część, a ja na niego spojrzałam. Był ustawiony tak samo jak ja twarzą do publiczności. Dołączyłam do niego w dalszej części piosenki, odwracając się w jego stronę i kierując wolnym krokiem bliżej niego. Skończyliśmy piosenkę będąc blisko siebie, tak że nasze klatki piersiowe się stykały. Patrzyłam w jego oczy jak zaczarowana, znów miał ten błysk.  
-Bardzo dobrze!-z zamyślenia wyrwał mnie głos pana Bogdana który kierował się w naszą stronę. -Świetnie wam to wyszło. Powtórzymy jeszcze tylko raz i będziecie wolni.- uśmiechnął się szeroko, przez co i na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Pół godziny później siedziałam już w taksówce która miała zawieść mnie i Janka w centrum miasta. Gdy tam dojechaliśmy było grubo po czternastej, więc i tak mieliśmy jeszcze dużo czasu. Zwiedzaliśmy Londyn, bardzo długo a Jasiek ciągle marudził że robiłam tyle zdjęć różnym miejscom lub jemu. No ale ludzie, to jest Londyn kto by nie robił zdjęć.
Na końcu naszej małej wycieczki poszliśmy do jednej z najbliższych kawiarni. 
-Stresujesz się występem?-spytałam Jaśka który pił właśnie swoją gorącą czekoladę.
-Trochę, a ty?-uśmiechnął się do mnie
-Tak. Boje się że coś źle wyjdzie, lub pomylę słowa..
-Ej Łucja, będzie dobrze. Wszystko wyjdzie tak jak było zaplanowane, a ty niczego nie pomylisz. Może spadniesz ze sceny ale na pewno nie pomylisz.-powiedział z poważną miną lecz wiedziałam że tylko żartuje
-Jesteś idiotą...-powiedziałam i napiłam się kawy z mlekiem.-która jest w ogóle godzina?
-Ymm.. dwudziesta pięć -powiedział zerkając na telefon.
-Żartujesz sobie prawda?-spytałam
-Nie. Ojciec do mnie dzwonił ponad dziesięć razy, ciekawe co chciał...
-Janek twój ojciec nas zabije!-wrzasnęłam
-Co?Czemu?-spytał zdezorientowany 
-Bo mieliśmy być pod sceną o dwudziestej!

piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 22

''-Brakuje mi jakieś pięć centymetrów.-powiedziałam do chłopaka, a ten tylko podrzucił mnie lekko i przesunął ręce na tył moich ud, przez co dłonie chłopaka były bardzo blisko tylnej części mojego ciała. 
-Co za debil włożył ją tak wysoko?- spytał Paweł przez co się zaśmiałam.
-Ten debil na którego właśnie czekasz.- powiedziałam i złapałam pasek od torebki.
-Dobra mam.- powiedziałam. 
W chwili w której Paweł miał mnie odstawić na podłogę drzwi od mojego pokoju się otworzyły.
-Zapomniałem telefo...- w tedy moje spojrzenie jak i spojrzenie Pawła skierowało się na stojącego w drzwiach zdziwionego Janka. ''

-Ymm, przeszkodziłem wam w czymś?- spytał zdezorientowany
-Co?Nie!-szybko odpowiedziałam.
-Wygląda na coś innego.-powiedział i skrzyżował ręce na piersi.
Spojrzałam na Pawła który dalej trzymał mnie na rękach.
-Wiesz że możesz mnie już puścić?-zaśmiałam się.
-Wróciłem!
Do moich uszu dobiegł głos Kacpra który właśnie wszedł do mojego pokoju. Świetnie.
-Łoł. A co się tu dzieje?-szturchnął Janka łokciem.
-Nic, twoja siostra obściskuje się właśnie z Pawłem i niestety jej przeszkodziłem.- szybko odpowiedział Janek.
-Co!? Z nikim się nie obściskuje! 
-Wygląda trochę inaczej z tej strony.-powiedział Kacper.
-Paweł...Czy możesz mnie do cholery wreszcie puścić?-wysyczałam przez zęby.
Paweł postawił mnie na ziemi, a ja mu podziękowałam za pomoc. W tedy razem z Kacprem wyszli z mojego pokoju a ja zostałam sama z Jankiem.
-Dziękujesz mu za pomoc w obściskiwaniu?-rzucił chamsko.
-Nie obściskiwałam się z nim!-wrzasnęłam
Janek popatrzył na mnie jak na idiotkę. Zaczął szukać swojego telefonu, i gdy wreszcie znalazł go pod poduszką na moim łóżku miał wychodzić.
-Idę możesz kontynuować obściskiwanie z Pawełkiem.-zagestykulował dziwnie rękoma.
-Z nikim się do jasnej cholery nie obściskiwałam!
-To wyglądało inaczej gdy jego ręce macały twoją dupę! Jego pieprzone ręce, trzymały coś czego nie powinny!-wrzasnął a ja stałam zszokowana jego słowami.
-Wiesz co Janek? Nic ci do tego, gdzie, kto i w jaki sposób trzyma mnie i moją dupę a teraz stąd wyjdź!-wypchnęłam chłopaka z pokoju i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Nie słyszałam przez chwilę żadnych dźwięków po drugiej stronie do póki Janek nie powiedział cichego ''kurwa''. A potem walnął pięścią w drzwi. Naprawdę dojrzale...
-I nie wal w moje pieprzone drzwi!-wrzasnęłam.

Z perspektywy Janka:
Kurwa co to było? Jestem pewien że gdybym tam nie wszedł to by się do niej dobierał. W końcu już ją obmacywał. Zresztą nie wiem czemu się tak wkurzam. Nie jest moją dziewczyną i to nie moja sprawa. 
Zszedłem po schodach na dół gdzie siedział Kacper.
-Paweł już poszedł?-spytałem
-Ta przyszedł tylko po swoją płytę. -odpowiedział na co skinąłem głową. -O której wylatujecie w sobotę?
 -Samolot mamy o dziewiątej więc po ósmej musimy wyjechać żeby być tam przed czasem.
-To powodzenia w sobotę po dziesiątej...-zaczął się śmiać, a ja kompletnie nie wiedziałem o co mu chodzi. 
-Z czego się śmiejesz?- spytałem
-No z Łucji, sam chciałbym to zobaczyć po raz drugi.- zaczął się głupio uśmiechać. 
-Możesz mi wreszcie wyjaśnić o co ci biega? 
-No najpierw jest waza którą nazwałem: a jak on spadnie? Potem zaczyna się panikowanie i opowiada jak to widziała w telewizji że samolot spad. Potem panikuje a ludzie sie patrzą jak na idiotów. Już to raz przeżyłem.- powiedział spokojnie ale z głupim uśmieszkiem na twarzy.
-Co ma to wspólnego z Łucją? 
- No bo to o niej. Przecież ona się boi latać samolotami.- powiedział, a mnie zamurowało. 
-Żartujesz prawda?-spytałem.
-Yyy nie, nie mówiła ci?
-Nie!-powiedziałem trochę głośniej niż powinienem. 
-Wiesz a mi dulczy o tym od dwóch dni. Że co będzie jak samolot spadnie czy coś.-wzruszył ramionami.
Bez powiedzenia ani jednego słowa wstałem z kanapy i skierowałem się do pokoju Łucji.

Z perspektywy Łucji:
Po tym całym zamieszaniu z Pawłem nie mam już dziś na nic nastroju. Naprawdę nie wiem o co Janek się tak wścieka.  Przecież nic takiego, o czym on myśli nie miało miejsca. A nawet jeśli to nic mu do tego. Nie wiem dla czego nie możemy wytrzymać ze sobą nawet tygodnia bez jakiejkolwiek sprzeczki. Zawsze albo ja sprowokuję jakaś sprzeczkę alb on. I to za nic. Zupełnie bez powodu. 
-Mogę wejść?-spytał Janek który właśnie otworzył drzwi od mojego pokoju. 
-Ym ta, co się stało?-spytałam
-Wiesz chce porozmawiać o twoim problemie. 
-O jakim problemie?-spytałam zdziwiona
-Łucja nie musisz udawać. Wiem ze boisz się latać samolotem.-powiedział i usiadł obok mnie na łóżku. Świetnie. Mogłam się tego spodziewać że Kacper wszystko mu wygada. 
-Ja... Skąd to wiesz? Kacper ci powiedział prawda?-spytałam.
-Czyli to jednak prawda? Czemu mi o tym nie powiedziałaś Łucja?
-Ja, nie wiem. Nie chciałam żebyś wiedział. Znaczy... Po prostu zależało ci na tym żebyśmy tam zaśpiewali, więc nie chciałam cię zawieźć po prostu.- powiedziałam patrząc na swoje ręce.
-Łucja...-złapał mój podbródek i uniósł do góry tak żebym spojrzała na niego.
-Przepraszam...-powiedziałam.
-Nie masz mnie za co przepraszać. I nie zawiodła byś mnie. Po prostu mogłaś mi powiedzieć. Wymyślilibyśmy coś żebyś nie musiała lecieć samolotem.- powiedział. 
-Ale musimy. 
-Teraz niestety już tak. Bilety są kupione a my wylatujemy za dwa dni.- powiedział,  a mi na samą myśl zrobiło się niedobrze. -Hej, będzie dobrze- dokończył. 
-Tak, chyba tak...-powiedziałam, mim tego że wiedziałam że to będzie tragedia. 
-A tak w ogóle, to chciałem przeprosić za te całą akcje.Głupio wyszło.
-Nie, nic się nie stało Janek.-powiedziałam chcąc uniknąć niepotrzebnej kutni. -Może poćwiczymy piosenkę? I tak nie mam nic do roboty.-zaproponowałam.
-Dobry pomysł.-uśmiechnął się.

Dwa dni potem. Sobota:
-Łucja wstawaj!- słyszę przez sen głos Janka, ale nic sobie z tego nie robię. W końcu to tylko sen. 
-Wiesz stary, ona chyba nie ma zamiaru wstać.- tym razem głos Kacpra słyszę w mojej głowie. 
-Czyli co? Nasza radykalna pobudka?-mówi Janek. Chwila. Boże tylko nie to! 
Zanim zdążam się podnieść, mokra ciecz ląduje na moim ciele, a ja podnoszę się oszołomiona. Chłopcy zaś śmieją się ze swojej małej pobudki. 
-Naprawdę bardzo śmieszne!-wrzeszczę, i wstaję z łóżka. 
-No co? Nie dało rady cię obudzić.-powiedział Kacper.
-Mogliście mnie jakoś szarpnąć, a nie wylewać na mnie od razu zimną wodę wy idioci!-wrzeszczę, i wymachuję rękoma.
-Dobra, jezu już uspokój się i lepiej się ubieraj bo za czterdzieści minut wyjeżdżamy.-mówi Janek. 
Chłopcy wychodzą z pokoju, a ja pierwsze co robię to idę pod prysznic. Letnia woda odbija się o moje ciało, dzięki czemu się relaksuje. Nie trwa to jednak długo, bo po chwili jestem już w pokoju susząc moje mokre włosy. Zrobiłam lekki makijaż, i założyłam spodenki z wysokim stanem z flagą Wielkiej Brytanii, zwykłą bokserkę i na wierzch dżinsową koszulę. Zeszłam na dół z moją walizką i torbą poręczną.
-Ile mamy jeszcze czasu?-spytałam Janka, który siedział w salonie z Kacprem.
-Piętnaście minut, zdążysz coś zjeść.-powiedział.
-Ym, wolę później nie mieć czym puścić pawia.
Kacper zaczął się śmiać, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Zamknij się lepiej i powiedz gdzie jest mama?-spytałam 
-A gdzie ma być? W pracy.-wzruszył ramionami
-W sobotę, serio?
-Za nią się nie trafi-odpowiedział.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę z Kacprem, po czym Janek powiedział że powinniśmy się już zbierać. Zabrał moją walizkę i skierował się w stronę auta pod swoim domem.Ja pożegnałam się z Kacprem a ten życzył mi miłego lotu. Idiota. 
-Mój ojciec będzie ze swoim pomocnikiem ze szkoły.-poinformował mnie Janek na co przytaknęłam tylko głową. 
Chwile potem siedziałam już w aucie z ojcem Janka, jego współpracownikiem i oczywiście Jankiem. Nic nie mówiłam, tak samo jak Janek. Wydaje mi się że po prostu nie chciał mnie denerwować. Za to panowie z przodu rozmawiali non stop. 
Tak czy inaczej wreszcie dojechaliśmy na lotnisko. Nigdy nie lubiłam tego miejsca. W sumie nie wiem dla czego, ale nienawidzę latać samolotami. Leciałam tylko raz i dziękuje bardzo. Więcej tego nie powtórzę. Dobra bynajmniej miałam taki zamiar, ale najwidoczniej nie wypaliło.
Na lotnisku byliśmy pół godziny przed czasem, przez co spokojnie mogliśmy przejść przez odprawę samolotową. W sumie nie zajęło nam to dużo czasu i po paru minutach usłyszałam te piekielne słowa które informowały o tym że możemy wsiadać do samolotu. Wzięłam moją torebkę, i skierowałam się z Jankiem za jego ojcem. Nim się obejrzałam już siedziałam na jednym z siedzeń obok Janka. Jego ojciec miał miejsce w zupełnie innym miejscu niż my obok swojego pracownika. Pewnie dyskutowali o jakiś ważnych sprawach związanych z jutrzejszym występem, którym w tej chwili najmniej się przejmowałam. Zaraz mieliśmy startować i to był mój problem.
-A co jak spadniemy Janek?-spytałam zresztą jak co chwilę
-Łucja uspokój się będzie dobrze.- odpowiedział tak jak zawsze. 
-Nie Jasiek, nie będzie. Ja chce wyjść z tego latającego pudła, i..i chcę być na ziemi zdrowa i żywa!-wrzasnęłam przez co kilka osób się na nas spojrzało.
-Proszę wszystkich o zapięcie pasów za chwilę startujemy.-usłyszałam głos w megafonie, przez co jeszcze bardziej spanikowałam. 
-Łucja! Posłuchaj mnie. Nic ci się nie stanie, jestem przy tobie i będę cały czas. Nie bój się wszystko będzie dobrze.- powiedział Jasiek i złapał mnie za rękę. Nasze splecione ręce leżały na podparciu fotela, podczas gdy Jasiek co chwila mówił mi żebym się nie bała. Nawet nie wiem kiedy wystartowaliśmy, i kiedy zasnęłam. Ważne że mam to za sobą i  jestem już na miejscu. Witaj Londynie. 

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 21

''Pamiętaj jedziemy za tydzień a wracamy na następny dzień pierwszym samolotem.- wstał i skierował się w stronę kuchni. Nie wieżę, ja i on na jednej scenie. Śpiewający piosenkę na konkursie. I jeszcze ten lot samolotem! Chwila. Samolotem!? 
-Jasiek! Jak to samolotem!?- wrzasnęłam na cały jego dom, tak że po chwili chłopak wyłonił się z progu kuchni. 
-No normalnie, a jak chcesz dojechać do Londynu? Samolotem najszybciej.- powiedział gdy akurat piłam sok którym o mało co się nie zadławiłam.''


Pakowanie, coś czego szczerze nienawidzę bardziej od zakupów. Tak jadę z Jaśkiem i jego tatą do Londynu. Oczywiście nie łatwo było przekonać moją rodzicielkę że to dobry pomysł i że powinnam jechać, ale tata Janka wszystko załatwił. Muszę przyznać że ma ten dar przekonywania. Ale to że moją mamę udało im się przekonać to nie znaczy że ze mną będzie tak łatwo. Jasiek musiał przekonywać mnie ponad dwa dni. Nie było miejsca gdzie by ze mną nie poszedł i dulczał że muszę jechać. Dobra może tylko do ubikacji że mną nie poszedł, ale to chyba jasne że tam wejść ze mną nie mógł bo bym go zabiła.

Tak czy inaczej w końcu się zgodziłam. Gdy powiedziałam o tym Jankowi od razu zaciągnął mnie przed szafę z moimi ubraniami i kazał się pakować. Tylko nie wiem po co skoro lecimy dopiero za pięć dni. 
-Nie możesz zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę.- powiedział, po czym podał mi walizkę znalezioną pod moim łóżkiem. 
-Na ostatnią chwilę? Spakowałabym się dzień przed wyjazdem.
-Tak i latałabyś po całym domu wrzeszcząc gdzie moja kosmetyczka, gdzie moja bluzka, gdzie moje stringi!- zaczął naśladować mój głos.
-Jesteś takim idiotą!-uderzyłam chłopaka bluzką w tył głowy po czym złożyłam ją i włożyłam do walizki. -A tak w ogóle ile tam zostajemy?- spytałam Janka który właśnie bawił się moim fluidem rozsmarowując go na ręce. 
-Mieliśmy wrócić na drugi dzień, ale ojciec ma coś tam jeszcze do załatwienia więc pewnie ze dwa trzy dni.- odpowiedział Jasiek.
Po tej informacji wybrałam jeszcze kilka ubrań i spakowałam je do walizki na co Janek tylko się skrzywił. 
-Po co ci aż tyle ubrań?
-Bo ja w przeciwieństwie do ciebie nie chce łazić w tych samych brudnych ubraniach.
-''W tych samych brudnych ubraniach''.- powtórzył, i próbował naśladować mój głos, gestykulując przy tym śmiesznie rękoma 
Skończyłam pakowanie po niecałej godzinie z powodu Janka. Oczywiście zrobiłabym to szybciej ale on ciągle marudził że tego nie mogę wziąć bo mu się nadruk nie podoba, czy w innym znowu coś. Serio ten chłopak bywa taki denerwujący. 
Tak czy inaczej w końcu udało mi się spakować i mogłam wreszcie zabrać się za wybieranie piosenki którą zaśpiewamy. W sumie nie wiem dla czego Jasiek zostawił to zadanie mi, według mnie jego ojciec powinien to zrobić skoro jest tak jakby naszym ,,szefem'' w sprawie konkursu. To on załatwia wszystkie sprawy, a tu nagle na mnie przychodzi obowiązek wybrania piosenki ponieważ ponoć ,,on nie zna się na dzisiejszych trendach''. Niby się nie zna a prowadzi studio muzyczne. Niezły żart. 
-To co powiesz na coś skocznego? Jakieś rapsy i te sprawy?- zwrócił się do mnie Jasiek gdy siedzieliśmy na moim łóżku i szukaliśmy piosenek na youtubie. 
-Chyba jesteś nienormalny.
-To może to?- wskazał palcem na jedną z kilku zminimalizowanych ikonek.
Po przeczytaniu tytułu od razu wiedziałam że to nie jest piosenka w stylu Janka co było dość dziwne, ale postanowiłam włączyć utwór. Szczerze powiedziawszy tego się nie spodziewałam. Nie to że piosenka była brzydka czy wulgarna wręcz przeciwnie! Była cudowną romantyczną piosenką, ze spokojną melodią i pasującymi do niej słowami. Wszystko ze sobą świetnie współgrało. A tekst? Tekst był świetny. Spojrzałam na chłopaka który teraz siedział uśmiechnięty od ucha do ucha. 
-Więc chyba mamy co zaśpiewać!- klasnął entuzjastycznie w dłonie.
-Co ty na to że pierwszą zwrotkę podzielimy na dwie połówki?-spytałam
-I ty zaśpiewasz jedną a ja drugą połówkę.- przytaknął 
-Tak a resztę jak w orginale.-uśmiechnęłam się do chłopaka. Siedzieliśmy jeszcze chwilę u mnie w pokoju, rozmawiając o konkursie i Londynie gdy Janek zaczął się zbierać.
-Dobra ja lecę do domu to opracować. Wydrukuje tekst, ściągnę podkład i będziemy mogli ćwiczyć.- powiedział i wstał z łóżka kierując się w stronę drzwi. 
-Okey, jak coś to wpadnę potem to poćwiczymy.- uśmiechnęłam się do chłopaka i powtórzyłam te same czynności co on by odprowadzić go do drzwi. 
-Wiesz. Zdradzę ci sekret.- powiedział
-No mów.
-Twój samoopalacz nie działa...-pokazał mi swoją rękę na której wcześniej rozsmarowywał mój podkład. 
-Bo to był fluid idioto!- zaczęłam się śmiać, na co Janek zrobił nabzdyczałą minę. 
-Trzeba mi było powiedzieć wcześniej zanim sobie rękę pobrudziłem.
-Chyba raczej zanim zmarnowałeś mi trochę podkładku.- pokazałam chłopakowi w dziecinny sposób język i ruszyłam w stronę drzwi które otworzyłam. 
-Nie wytykaj języka bo ci krowa nasika.- powiedział Janek i wyszedł z domu.
-Będę około osiemnastej!- wrzasnęłam do chłopaka gdy ten już był na ulicy i kierował się w stronę swojego mieszkania.
Zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę schodów na piętro gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich z powrotem z myślą że to Janek czegoś zapomniał i je otworzyłam.
-Zapomniałeś czegoś?- powiedziałam i dopiero zauważyłam  że to jednak nie był Janek. 
-To ja byłem to wcześniej?-zaśmiał się Paweł.
-Myślałam że to Jasiek.  Wejdź.-otworzyłam drzwi na rozcież by chłopak mógł wejść do mieszkania.
-Napijesz się czegoś?-spytałam. 
-Wystarczy sok.- uśmiechnął się do mnie i skierował za mną do kuchni. 
Nalałam Pawłowi i sobie wcześniej wspomnianego napoju i usiadłam obok niego przy kuchennym stole.
-Więc co cię tu sprowadza?- zapytałam chłopaka.
-Kacper kazał mi przyjść, ale najwidoczniej go jeszcze nie ma. 
-Ta jak zwykle, każe komuś przyjść a potem się spóźnia.
-Wiesz jeśli to problem to mogę poczekać na wycieraczce pod drzwiami.- zażartował Paweł, a ja zaczęłam się śmiać.
-Nie, w sumie to dobrze że przyszedłeś.
-Czuje że masz do mnie jakiś interes.- poruszył śmiesznie brwiami 
-W sumie to tak. Janek już poszedł a ja nie dosięgam do szafy. 
-Wiesz, jest coś takiego jak krzesło po którym możesz wejść.- powiedział i dopił swój sok. 
-Nie marudź tylko chodź.-złapałam go za rękę i weszłam na piętro by skierować się do mojego pokoju. 
Podeszłam do mojej szafy a Paweł stanął tuż obok mnie. 
-No sięgaj, jest na wierzchu szafy.-wskazałam palcem na górę szafy i usiadłam na łóżku.
-Wiesz nie myślałem że ona jest taka wysoka.- podszedł do szafy i spróbował sięgnąć do jej końca, niestety mu nie wychodziło.
-Weź mnie ponieś, ja to sięgnę.- chłopak odwrócił się do mnie i przerażonym wyrazem twarzy.
-Co ty chcesz w ogóle sięgnąć?-spytał.
-Torbę poręczną do samolotu. Musze przecież w coś wsadzić wodę i telefon i inne takie. 
-No dobra.- rozłożył swoje ręce a ja podeszłam do niego. Chłopak objął mnie w talii i podniósł do góry. 
-Brakuje mi jakieś pięć centymetrów.-powiedziałam do chłopaka, a ten tylko podrzucił mnie lekko i przesunął ręce na tył moich ud, przez co dłonie chłopaka były bardzo blisko tylnej części mojego ciała. 
-Co za debil włożył ją tak wysoko?- spytał Paweł przez co się zaśmiałam.
-Ten debil na którego właśnie czekasz.- powiedziałam i złapałam pasek od torebki.
-Dobra mam.- powiedziałam. 
W chwili w której Paweł miał mnie odstawić na podłogę drzwi od mojego pokoju się otworzyły.
-Zapomniałem telefo...- w tedy moje spojrzenie jak i spojrzenie Pawła skierowało się na stojącego w drzwiach zdziwionego Janka. 

czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 20

''-Pocałowaliśmy się? To był buziak w policzek, a chciał mnie z wami poznać bo jestem jego siostrą więc to chyba normalne nie?- Oliwia uśmiechnęła się do mnie, po czym włożyła szklanki do zmywarki. 
-Tak. Przepraszam że tak zareagowałam... Chwila! Co? Jesteś jego co?!- niemalże wrzasnęłam na cały dom, przez co w progu kuchni zjawił się Kacper z Jankiem. 
-Jestem jego siostrą.  ''



To jego siostra. To jego siostra?! On ma siostrę!? Jak to możliwe? Nigdy o niej nie wspominał. No dobra może coś kiedyś mówił o jakiejś Oliwi, ale nigdy bym nie pomyślała że to akurat jego siostra. Jeny jaka ja jestem głupia i tempa. Zamiast od razu z nim obgadać sprawę, to ja zachowywałam się jak jakaś psycholka. Naskoczyłam na nią bezpodstawnie, i wyszłam przy tym na głupią. Teraz to ja stoję na środku kuchni z głupią miną i wszyscy na mnie patrzą. Świetnie. 
-Jak to jego siostrą?- wydukałam przez co Kacper z Jaśkiem się zaśmieli. Serio śmieszne. 
-No wiesz mamy wspólnych rodziców czyli jesteśmy rodzeństwem- odpowiedziała Oliwia. Serio dziewczyno? Myślisz że nie wiem co to znaczy być z kimś rodzeństwem? Geniusz.
-Ale jak to?! Janek nigdy o tobie nie gadał, a nawet jeśli to nie wspominał że jesteś jego siostrą.- spojrzałam z wyrzutem na Jasia który w tej chwili podszedł do mnie.
-Mówiłem.-powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na debila.
-Niby kiedy?-tym razem to ja powiedziałam do chłopaka. 
-Przed tym jak straciłaś pamięć. Możliwe że nie pamiętasz.
-Jezu...Robicie z igły widły. Co z tego że nie wiedziała że jestem twoją siostrą? Przecież przez to się świat nie zawali.- zwróciła się do Janka Oliwia.
-Nie to po prostu... Ja się z tym głupio czuje. Że nie wiedziałam i myślałam że ty jesteś jego dziewczyną, i w ogóle głupio to wyszło.- zaczęłam szybko tłumaczyć dziewczynie ale przerwał mi Kacper.
-Chwila. Myślałaś że to jego dziewczyna?-zaczął się śmiać, ale ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. 
-No i z czego się cieszysz?- uciszyłam chłopaka, z czego byłam w sumie zadowolona. Do puki nie powiedział tego czego kompletnie się nie spodziewałam.
-To dla tego tak krzywo na nią patrzyłaś na początku,byłaś zazdrosna? A myślałem że tu chodzi o ten strój.- zaczął się znów śmiać, a ja? Ja stałam z szeroko otwartą buzią, i wpatrywałam się w niego. 
-Do reszty cię pojebało.- wrzasnęłam na chłopaka, po czym skierowałam się do salonu.
Zabrałam ze stołu puste opakowania po pizzy po czym wrzuciłam je do worka. Z butelkami po napojach zrobiłam to samo. Zgarnęłam jeszcze jakieś opakowania po ciastkach i inne pierdoły przez co worek zrobił się prawie pełny.
Skierowałam się w stronę kuchni, gdzie siedziała cała reszta. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia wzrok każdego obserwowały mnie cokolwiek bym nie robiła. 
-Co mam coś na twarzy?- spytałam po czym sięgnęłam do szafki pod zlewem i wyciągnęłam z niej kolejny pełen worek ze śmietnika.  Nikt nic nie odpowiedział, ani jednego słowa. Wzięłam więc obydwa worki i skierowałam się w stronę drzwi gdzie założyłam buty i wyszłam na dwór. Niepotrzebne mi przedmioty wyrzuciłam do wielkiego kubła na śmieci. Usiadłam na schodkach przed domem, i nasłuchiwałam jak wiatr cicho szeleści, przez uderzanie w gałęzie drzewa. 
W sumie nie wiem ile już tak siedziałam, ale uspakajało mnie to. To że byłam sama, odgłosy wiatru i to jak drzewa lekko się kołysały z powodu wiejącego wietrzyku. 
Nagle poczułam na swoich ramionach tkaninę. Spojrzałam na nią i zdałam sobie sprawę że to moja bluza. Odwróciłam głowę bo spojrzeć na osobę która stała za mną. Ku mojemu zdziwieniu była to Oliwia. 
-Ej, nie wkurzaj się na Kacpra. On tylko żartował...- puknęła mnie w ramię po czym usiadła obok mnie. 
-Nie wkurzam się, po prostu...- w tym momencie przerwałam gdyż drzwi od domu otworzyły się i wszyli z niej chłopcy. 
-Będziemy już szli. Do zobaczenia jutro- powiedział Janek i pożegnał się z Kacprem. Wstałam z zimnych kamiennych schodów po czym podeszłam do Janka i również się z nim pożegnałam. Zanim jednak poszli do swojego domu podeszła do mnie Oliwia i przytuliła mnie, szepcząc mi do ucha ,,Dokończymy rozmowę jutro. Nie wywiniesz mi się'' na co tylko się uśmiechnęłam. 
Dwie godziny i trzydzieści trzy minuty. To dokładnie tyle czasu jestem już z Oliwią w tym przeklętym centrum handlowym. Uwierzcie mi ja i zakupy to złe dopasowanie. Lubię mieć nowe rzeczy ale przymierzać je i łazić po różnych sklepach to już nie koniecznie. A ona? Ona to zupełnie co innego. Jesteśmy  w chyba dziesiątym sklepie, a ona już ma z dwanaście toreb z różnymi ubraniami. Oczywiście miałaby ich więcej gdybym nie powiedziała jej żeby coś zostawiła. 
Z tego co wyliczyłam miała już dwie sukienki, parę spodni, dwie bluzki, kapelusz który nie wiem po co jej ma być i jeszcze jakąś głupia chustę która i tak do niczego się nie przyda. 
-Możemy już stąd iść?-powtórzyłam piąty raz w tym sklepie. Siedzimy w nim ponad trzydzieści minut a ona i tak nie wybrała żadnych butów. 
-No, ale powiedz mi. Lepsze są te białe przed kostkę, czy czarne za kostkę?- podstawiła mi dwa buty pod nos i czekała na moją reakcję. 
-Czarne. 
-Zły wybór. Biorę białe.-skoro wie które bierze to po co się pyta? 
-Dobra idź zapłać i idziemy stąd.- ruszyłam w stronę wyjścia ze sklepu zabierając przy tym swoje cztery torby z ubraniami. 
-Czekaj! Idziemy do starbucks'a.- powiedziała gdy tylko mnie dogoniła.  Westchnęłam na co dziewczyna tylko się zaśmiała. 
-Nie marudź. Ty masz tylko cztery torby do noszenia a ja mam aż dziesięć.
-Wydawało się więcej- rzuciłam, na co dziewczyna zgromiła mnie spojrzeniem. 
Chwile potem siedziałyśmy już w wcześniej wspomnianym lokalu, pijąc kawę. 
-Powiedz mi jak to możliwe że po wypadku w ogóle cię nie widziałam? Przecież mieszkamy na tym samym osiedlu.-powiedziałam do Oliwi na co ta tylko się uśmiechnęła.
-Od ponad roku mieszkałam u babci. Dlatego się nie widziałyśmy.
-Oh..Dla czego? Znaczy jeśli mogę wiedzieć...
-Babcia mieszka sama. Znaczy mieszkała z dziadkiem ale kiedy ten zmarł to nie miała nawet do kogo się odezwać. Wiesz, do najmłodszych nie należy więc latać do ludzi nie będzie. Chciałam jej sprawić przyjemność, więc się do niej wprowadziłam i pomagałam jej z różnymi sprawami, dotrzymywałam towarzystwa i takie tam.-uśmiechnęła się do mnie, po czym napiła się kawy.
-To dla czego teraz z nią nie mieszkasz?-powiedziałam do dziewczyny.
-Ciotka Anka wzięła ją do siebie do domu i teraz babcia mieszka z nią i jej mężem. W sumie ma tam dobrą opiekę i w ogóle a ja mogę znów tu mieszkać. Dobrze dla wszystkich.
-Rozumiem. Dobrze  że tu wróciłaś. Będę miała w końcu z kim pogadać od serca.-Oliwia posłała mi wielki uśmiech który odwzajemniłam.
-Więc mów.
-O czym mam mówić?-spojrzałam na nią na co tylko przewróciła oczami. 
-No o Jaśku... Widzę że coś jest na rzeczy. To jak na siebie patrzycie, i udajecie że tak nie jest. I to jak wczo...
-Dobra, dobra wiem o co ci chodzi! -przerwałam dziewczynie.
-To mów.
-Co mam ci powiedzieć? Że ja głupia pocałowałam twojego brata,  a on po prostu mnie odrzucił i powiedział ,,nic do siebie nie czujemy''? To mam ci powiedzieć?- wbiłam wzrok w swoją filiżankę nie chcąc patrzeć na Oliwie. 
-Postaw się w jego sytuacji...-powiedziała niepewnie. Spojrzałam na nią i w tedy nasze spojrzenia się spotkały. Miała jego oczy. Janka. Wyglądały praktycznie identycznie.
-Co masz na myśli?
-Wiesz...Jak on chciał z tobą być, to ty go olałaś. Powiedziałaś że chcesz przyjaźni.  Myśli że nic do niego nie czujesz, dla tego to powiedział. Żeby nie zniszczyć waszej teraźniejszej relacji.- okey, teraz to mi jest głupio. Czemu ja o tym wcześniej nie pomyślałam? 
-Ja...ja nie wiem co ci powiedzieć. W ogóle skąd ty o tym wiesz? O tym wszystkim...
-Myślisz że z kim miał pogadać Jasiek jak nie z siostrą?-zaśmiała się.
Posiedziałyśmy w starbucks'ie jeszcze z dobrą godzinkę, rozmawiając o na różne tematy. Wybiła godzina szesnasta czyli godzina na którą umówiłyśmy się z mamą Oliwi. Miała nas odebrać z galerii i odwieść do domu. Tak jak myślałam zaraz po tym gdy wyszłyśmy z budynku zauważyłyśmy auto do którego weszłyśmy.
-Dzień dobry- powiedziałam uprzejmie na co kobieta uśmiechnęła się i odpowiedziała tym samym.
-Jak zakupy?- spytała gdy wyjechaliśmy już z pod galerii i kierowaliśmy się w stronę domu.
-Jak widać świetnie.-powiedziała Oliwia.
-Właśnie Łucja, Janek chciał z tobą pogadać. Mówił żebyś do nas wpadła- powiedziała pani Kasia, a ja tylko przytaknęłam głową na znak że usłyszałam. 
Tak więc jak obiecałam, wieczorem skierowałam się w stronę domu Janka i Oliwi. Praktycznie długo iść nie musiałam, przeszłam tylko przez jezdnię i poszłam parę metrów i już stałam pod ich domem. Zadzwoniłam dzwonkiem, i sekundę potem w drzwiach zjawił się Jaś. Otworzył drzwi z szerokim uśmiechem i od razu zaciągnął mnie do salonu. 
-Janek, opanuj się.- zaśmiałam się, na co chłopak przewrócił oczami. 
-Po prostu mam dla ciebie mega propozycję!-zawołał z ekscytacją w głosie i usiadł na kanapie. 
-No więc mów.-posłałam mu uśmiech i usiadłam koło niego.
-Chcesz coś do picia może?
-Janek! Mów o co chodzi. 
-Czyli chcesz soku.- wyszedł z pomieszczenia i praktycznie po sekundzie do niego wrócił trzymając w rękach dwie szklanki z sokiem. 
-Dobra słuchaj. Chodzi o to że jest jakiś konkurs muzyczny i mój ojciec chce żebyś na nim zaśpiewała.
-Co? Chyba żartujesz.- spojrzałam na chłopaka mając nadzieje że zaraz zacznie się śmiać i powie że się nabrałam.
-Nie. Mówię poważnie. Masz wystąpić ze strasznym przystojniakiem, o świetnym głosie, jest też zabawny, czaru...
-Mówisz o sobie prawda?-spytałam, na co ten tylko głupio się uśmiechnął. 
-No weź, zgódź się!
-No...Dobra. Zgadzam się.- posłałam chłopakowi uśmiech. Janek uśmiechną się do mnie szeroko, i napił się swojego soku. 
-Wystarczy wybrać piosenkę, poćwiczyć, spakować się i pojechać. Pamiętaj jedziemy za tydzień a wracamy na następny dzień pierwszym samolotem.- wstał i skierował się w stronę kuchni. Nie wieżę, ja i on na jednej scenie. Śpiewający piosenkę na konkursie. I jeszcze ten lot samolotem! Chwila. Samolotem!? 
-Jasiek! Jak to samolotem!?- wrzasnęłam na cały jego dom, tak że po chwili chłopak wyłonił się z progu kuchni. 
-No normalnie, a jak chcesz dojechać do Londynu? Samolotem najszybciej.- powiedział gdy akurat piłam sok którym o mało co się nie zadławiłam. 
____________________________________________


sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 19

''Po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy, które automatycznie starłam ręką i ruszyłam w kierunku mieszkania. ,,Nic do siebie nie czujemy'' jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Tak Janek może ty nic nie czujesz, ale ja czuje i to więcej niż bym chciała. ''

Wreszcie weekend. Po całym tygodniu nauki w studiu wreszcie mogę zaznać chwile odpoczynku od tego wszystkiego. Od nadrabiania zaległości z powodu mojej nieobecności, od głupiego uzupełniania zeszytów, czy pisania zaległych sprawdzianów. Taak, wreszcie chwila wytchnienia. 

Oglądałam właśnie swój ulubiony serial ,,Plotkara'' na laptopie (w końcu muszę nadrobić stracone odcinki) gdy do mojego wszedł Kacper.
-Co tam robisz?- spytał jak nigdy dotąd. Dziwne że zaczęło go to interesować akurat teraz.
-Mów czego chcesz...- zatrzymałam odtwarzanie po czym zamknęłam laptopa.
-No bo wiesz, Paweł chce cie poznać i pomyślałem że może by wpadł dzisiaj? -super, a myślałam że cały dzień spędzę na nic nie robieniu. Widocznie nie wyjdzie. 
-Ta jasne może wpaść. Mama i tak ma nocną zmianę to możemy posiedzieć dłużej. O której chce przyjść?- spytałam Kacpra który rozłożył się na moim łóżku. 
-Nie wiem. Zadzwonię do niego wieczorem i powiem żeby wpadł na pizze.
-Okey.- odeszłam od biurka po czym skierowałam się do szafy po jakieś wygodne ubranie. Wybrałam zwykłe czarne leginsy, do tego przedłużany podkoszulek na ramiączka i siwą bluzę na wierzch. Skierowałam się do łazienki po czym zrobiłam poranną toaletę. Prysznic, ubiór wcześniej wybranych rzeczy i lekki makijaż. 
-Janek dzwonił!- wrzasnął do mnie Kacper za drzwi od łazienki. 
-Później oddzwonię.- otworzyłam drzwi po czym skierowałam się do kuchni z celem zrobienia sobie śniadania.
-Ymm bo wiesz ten...- zaczął mój brat który teraz siedział na blacie kuchennym. 
-Co?- uniosłam brwi do góry i spojrzałam na chłopaka.
-Pytał się czy mamy dzisiaj wieczorem czas bo chciał nam kogoś przedstawić. Jakaś dziewczyna. Oliwia chyba. - świetnie, to pewnie ta dziewczyna z tamtego tygodnia, z którą Jasiek się spotkał. 
-Dobrze że powiedziałeś że jesteśmy zajęci. W końcu przychodzi Paweł.- powiedziałam do chłopaka na co ten się zaśmiał.
-W sumie to zaprosiłem go z nią dzisiaj do nas. Posiedzimy wszyscy razem. My poznamy Oliwie, wy poznacie Pawła i wszyscy zadowoleni.- odpowiedział mój brat po czym opuścił kuchnie.
Po prostu zajebiście. Nie dość że mam poznać ją, to jeszcze mam patrzeć jak obściskują się w moim domu. Zapowiada się świetny wieczór. 

Dziewczęcy krótki kombinezon w kolorze brzoskwiniowym, do tego siwe vans'y, tak to chyba odpowiedni strój na dzisiejszy wieczór, zwłaszcza że jest dosyć ciepło. Jeszcze tylko pofalowałam lekko włosy i założyłam moją bransoletkę z grawerowaną koniczynką i zeszłam na dół do kuchni.
-Zamówiłeś już tą pizze?- spytałam Kacpra który siedział przed telewizorem.
-Ta zamu... Coś ty się tak odstrzeliła jak by jakiś papież przychodził?- zilustrował mnie od dołu do góry, kręcąc przy tym głową.
-O co ci biega idioto?- posłałam mu zdziwione spojrzenie, po czym sama przyjrzałam się dokładnie mojemu odbiciu w lusterku. Wyglądałam normalnie.
-Dobra stój jest okej, ale na co ci te loki?
-To są fale a nie loki.- poprawiłam mojego brata po czym wystawiłam do niego język jak małe dziecko. 
-Fale, loki czy koki jedno i to samo. - wzruszył tylko ramionami po czym wrócił do oglądania filmu. 
-Ym, mylisz się. Fale to fale a loki to loki. To chyba jasne nie? A kok to zupełnie co innego, ty nie masz najmniejszego pojęcia o tym co to...- i w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Uratowany!- wrzasnął Kacper po czym poleciał otworzyć drzwi.
Przecież nie będę siedziała jak ta idiotka. Wstałam z kanapy po czym poszłam w stronę korytarza. 
Stał w nich mój brat i chłopak praktycznie tego samego wzrostu co on. Był cholernie przystojny. Ciemne oczy jak i włosy, pełne usta i to tego jeszcze ma świetne kości policzkowe, pomyślałam po czym podeszłam bliżej chłopaków. 
-Paweł- podał mi rękę chłopak, przy czym posłał mi chyba jeden z najlepszych uśmiechów jaki kiedykolwiek widziałam.
-Łucja.- odpowiedziałam po czym sama się uśmiechnęłam do chłopaka. 
W tedy zrobił coś co totalnie mnie zaskoczyło. Odwrócił się do półki stojącej w przedpokoju i wziął z niej czerwoną róże, którą prawdopodobnie ze sobą przyniósł bo wcześniej jej tu nie było. 
-To dla ciebie- podał mi ją i znów ten uśmiech. 
-Nie trzeba było...- powiedziałam wyraźnie zaskoczona. 
-Trzeba, trzeba. W końcu przychodzę do was w gości więc pasowało by przynieść coś ładnego dla kogoś tak pięknego.- spuściłam wzrok na swoje buty, pewnie i tak byłam już cała czerwona na twarzy. Chciałam coś powiedzieć ale wyprzedził mnie Kacper.
-Trzeba było od razu mówić że to dla mnie skoro dla kogoś pięknego!- wziął ode mnie różę po czym skierował się do kuchni. Idiota. To jest na prawdę kompletny idiota. 
Paweł zaczął się śmiać, a ja dołączyłam do niego w tym samym momencie w którym ktoś zapukał do drzwi. Jestem pewna że to Janek. W końcu tylko on do nas puka mimo tego że mamy dzwonek do drzwi. 
Niepewnie podeszłam do drzwi po czym wzięłam głęboki oddech i otworzyłam je. Stał w nich on i ona,brązowo oka szatynka. W sumie ładna jest. Chwila! I właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie co dziewczyna ma na sobie. Taki sam kombinezon co ja tylko że w odcieniu szarym.No wy sobie chyba jaja ze mnie robicie! 
-Cześć- powiedział Jasiek po czym pocałował mnie w policzek i wszedł do domu a zaraz po nim dziewczyna.
-Jestem Oliwia- uśmiechnęła się i podała mi rękę.
-Łucja.- odwzajemniłam jej gest żeby nie wyjść na jakiegoś gbura.
-Chodź przedstawię cię Kacprowi.- powiedział Janek.
-I Pawłowi oczywiście.- dodałam
-Komu?- spytał zdziwiony chłopak.
-Ohh... To Kacper cię nie uprzedzał że będzie nasz znajomy?- chłopak nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
-Lepiej chodź ja cię przedstawię- powiedziałam po czym ruszyłam w stronę salonu, gdzie siedzieli już chłopcy. 
-Kacper, Paweł to jest Oliwia.- powiedziałam na co chłopcy automatycznie wstali i przywitali się z dziewczyną. Janek zaraz po tym zrobił to samo z Pawłem. 
Chwile potem przyjechała nasza pizza. Usiedliśmy wszyscy w salonie i po prostu rozmawialiśmy. Muszę przyznać że Oliwia i Paweł są fajnymi osobami. Mimo że jestem cholernie zazdrosna o jej relacje z Jankiem, i oto jak się dzisiaj zachowują, to polubiłam ją. Wkurza mnie jedynie to że co jakiś czas jedno drugiemu szepcze coś na ucho po czym spoglądają niby ukratkiem w moją stronę. Serio? Oni myślą że tego nie widzę? 
-Będę się zbierał.- powiedział Paweł, który właśnie wstawał z kanapy. 
-Tak szybko?- tym razem odezwał się Kacper.
-Stary, jest już prawie północ.- odpowiedział mu chłopak na co każde z nas zareagowało głośnym ,,co?''. Boże jak ten czas szybko zleciał.
-Dobra to ja lece.- Paweł pożegnał się z każdym z osobna po czym wyszedł z domu. 
-My też się zaraz zbieramy nie?- powiedział Janek, na co Oliwia tylko mu przytaknęła. 
Dobra pora trochę ogarnąć salon. Zabrałam się za układanie talerzy jeden na drugim by wynieść je z pomieszczenia gdy podeszła do mnie Oliwia i zaczęła mi pomagać w ogarnianiu tego bałaganu. 
-Serio nie musisz mi pomagać, jesteś w końcu gościem.- powiedziałam na co dziewczyna się zaśmiała.
-Ale chcę. W końcu pomagałam robić bałagan to pomogę i sprzątać.- uśmiechnęła się po czym ruszyła w stronę kuchni z brudnymi szklankami. 
-Ej, masz może numer do tego Pawła? Fajny chłopak.- spytała a mnie zamurowało. Chodzi z Jankiem a  ogląda się za innymi, no nieźle...
-Mam.
-A mogłabyś mi go dać? Wiesz zadzwoniłabym do niego, może ma ochotę na kino czy coś w tym rodzaju.
-A co na to Jasiek co?- odwróciłam się do dziewczyny, przez co stałyśmy oko w oko. 
-A co jemu do tego?- zaśmiała się, a mnie to jeszcze bardziej wkurzyło.
-Jak to co?! Umawiasz się za jego placami z innym chłopakiem, a ty jeszcze mówisz co mu do tego? Czy ty jesteś nie poważna?- powiedziałam podniesionym tonem, przez co dziewczyna patrzyła na mnie z jeszcze większym zdziwieniem. 
-Ty myślisz że jestem dziewczyną Jasia?- tym razem to ona spojrzała na mnie dziwnym spojrzeniem. 
-To chyba jasne nie? Najpierw się pocałowaliście pod pizzerią a teraz jeszcze przychodzi tutaj z tobą by cię z nami poznać. Chyba musi być coś na rzeczy...
-Pocałowaliśmy się? To był buziak w policzek, a chciał mnie z wami poznać bo jestem jego siostrą więc to chyba normalne nie?- Oliwia uśmiechnęła się do mnie, po czym włożyła szklanki do zmywarki. 
-Tak. Przepraszam że tak zareagowałam... Chwila! Co? Jesteś jego co?!- niemalże wrzasnęłam na cały dom, przez co w progu kuchni zjawił się Kacper z Jankiem. 
-Jestem jego siostrą. 
 _____________________________________
NOWE POSTACIE W ZAKŁADCE BOHATEROWIE