''-Pocałowaliśmy się? To był buziak w policzek, a chciał mnie z wami poznać bo jestem jego siostrą więc to chyba normalne nie?- Oliwia uśmiechnęła się do mnie, po czym włożyła szklanki do zmywarki.
-Tak. Przepraszam że tak zareagowałam... Chwila! Co? Jesteś jego co?!- niemalże wrzasnęłam na cały dom, przez co w progu kuchni zjawił się Kacper z Jankiem.
-Jestem jego siostrą. ''
To jego siostra. To jego siostra?! On ma siostrę!? Jak to możliwe? Nigdy o niej nie wspominał. No dobra może coś kiedyś mówił o jakiejś Oliwi, ale nigdy bym nie pomyślała że to akurat jego siostra. Jeny jaka ja jestem głupia i tempa. Zamiast od razu z nim obgadać sprawę, to ja zachowywałam się jak jakaś psycholka. Naskoczyłam na nią bezpodstawnie, i wyszłam przy tym na głupią. Teraz to ja stoję na środku kuchni z głupią miną i wszyscy na mnie patrzą. Świetnie.
-Jak to jego siostrą?- wydukałam przez co Kacper z Jaśkiem się zaśmieli. Serio śmieszne.
-No wiesz mamy wspólnych rodziców czyli jesteśmy rodzeństwem- odpowiedziała Oliwia. Serio dziewczyno? Myślisz że nie wiem co to znaczy być z kimś rodzeństwem? Geniusz.
-Ale jak to?! Janek nigdy o tobie nie gadał, a nawet jeśli to nie wspominał że jesteś jego siostrą.- spojrzałam z wyrzutem na Jasia który w tej chwili podszedł do mnie.
-Mówiłem.-powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na debila.
-Niby kiedy?-tym razem to ja powiedziałam do chłopaka.
-Przed tym jak straciłaś pamięć. Możliwe że nie pamiętasz.
-Jezu...Robicie z igły widły. Co z tego że nie wiedziała że jestem twoją siostrą? Przecież przez to się świat nie zawali.- zwróciła się do Janka Oliwia.
-Nie to po prostu... Ja się z tym głupio czuje. Że nie wiedziałam i myślałam że ty jesteś jego dziewczyną, i w ogóle głupio to wyszło.- zaczęłam szybko tłumaczyć dziewczynie ale przerwał mi Kacper.
-Chwila. Myślałaś że to jego dziewczyna?-zaczął się śmiać, ale ja nie widziałam w tym nic śmiesznego.
-No i z czego się cieszysz?- uciszyłam chłopaka, z czego byłam w sumie zadowolona. Do puki nie powiedział tego czego kompletnie się nie spodziewałam.
-To dla tego tak krzywo na nią patrzyłaś na początku,byłaś zazdrosna? A myślałem że tu chodzi o ten strój.- zaczął się znów śmiać, a ja? Ja stałam z szeroko otwartą buzią, i wpatrywałam się w niego.
-Do reszty cię pojebało.- wrzasnęłam na chłopaka, po czym skierowałam się do salonu.
Zabrałam ze stołu puste opakowania po pizzy po czym wrzuciłam je do worka. Z butelkami po napojach zrobiłam to samo. Zgarnęłam jeszcze jakieś opakowania po ciastkach i inne pierdoły przez co worek zrobił się prawie pełny.
Skierowałam się w stronę kuchni, gdzie siedziała cała reszta. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia wzrok każdego obserwowały mnie cokolwiek bym nie robiła.
-Co mam coś na twarzy?- spytałam po czym sięgnęłam do szafki pod zlewem i wyciągnęłam z niej kolejny pełen worek ze śmietnika. Nikt nic nie odpowiedział, ani jednego słowa. Wzięłam więc obydwa worki i skierowałam się w stronę drzwi gdzie założyłam buty i wyszłam na dwór. Niepotrzebne mi przedmioty wyrzuciłam do wielkiego kubła na śmieci. Usiadłam na schodkach przed domem, i nasłuchiwałam jak wiatr cicho szeleści, przez uderzanie w gałęzie drzewa.
W sumie nie wiem ile już tak siedziałam, ale uspakajało mnie to. To że byłam sama, odgłosy wiatru i to jak drzewa lekko się kołysały z powodu wiejącego wietrzyku.
Nagle poczułam na swoich ramionach tkaninę. Spojrzałam na nią i zdałam sobie sprawę że to moja bluza. Odwróciłam głowę bo spojrzeć na osobę która stała za mną. Ku mojemu zdziwieniu była to Oliwia.
-Ej, nie wkurzaj się na Kacpra. On tylko żartował...- puknęła mnie w ramię po czym usiadła obok mnie.
-Nie wkurzam się, po prostu...- w tym momencie przerwałam gdyż drzwi od domu otworzyły się i wszyli z niej chłopcy.
-Będziemy już szli. Do zobaczenia jutro- powiedział Janek i pożegnał się z Kacprem. Wstałam z zimnych kamiennych schodów po czym podeszłam do Janka i również się z nim pożegnałam. Zanim jednak poszli do swojego domu podeszła do mnie Oliwia i przytuliła mnie, szepcząc mi do ucha ,,Dokończymy rozmowę jutro. Nie wywiniesz mi się'' na co tylko się uśmiechnęłam.
Dwie godziny i trzydzieści trzy minuty. To dokładnie tyle czasu jestem już z Oliwią w tym przeklętym centrum handlowym. Uwierzcie mi ja i zakupy to złe dopasowanie. Lubię mieć nowe rzeczy ale przymierzać je i łazić po różnych sklepach to już nie koniecznie. A ona? Ona to zupełnie co innego. Jesteśmy w chyba dziesiątym sklepie, a ona już ma z dwanaście toreb z różnymi ubraniami. Oczywiście miałaby ich więcej gdybym nie powiedziała jej żeby coś zostawiła.
Z tego co wyliczyłam miała już dwie sukienki, parę spodni, dwie bluzki, kapelusz który nie wiem po co jej ma być i jeszcze jakąś głupia chustę która i tak do niczego się nie przyda.
-Możemy już stąd iść?-powtórzyłam piąty raz w tym sklepie. Siedzimy w nim ponad trzydzieści minut a ona i tak nie wybrała żadnych butów.
-No, ale powiedz mi. Lepsze są te białe przed kostkę, czy czarne za kostkę?- podstawiła mi dwa buty pod nos i czekała na moją reakcję.
-Czarne.
-Zły wybór. Biorę białe.-skoro wie które bierze to po co się pyta?
-Dobra idź zapłać i idziemy stąd.- ruszyłam w stronę wyjścia ze sklepu zabierając przy tym swoje cztery torby z ubraniami.
-Czekaj! Idziemy do starbucks'a.- powiedziała gdy tylko mnie dogoniła. Westchnęłam na co dziewczyna tylko się zaśmiała.
-Nie marudź. Ty masz tylko cztery torby do noszenia a ja mam aż dziesięć.
-Wydawało się więcej- rzuciłam, na co dziewczyna zgromiła mnie spojrzeniem.
Chwile potem siedziałyśmy już w wcześniej wspomnianym lokalu, pijąc kawę.
-Powiedz mi jak to możliwe że po wypadku w ogóle cię nie widziałam? Przecież mieszkamy na tym samym osiedlu.-powiedziałam do Oliwi na co ta tylko się uśmiechnęła.
-Od ponad roku mieszkałam u babci. Dlatego się nie widziałyśmy.
-Oh..Dla czego? Znaczy jeśli mogę wiedzieć...
-Babcia mieszka sama. Znaczy mieszkała z dziadkiem ale kiedy ten zmarł to nie miała nawet do kogo się odezwać. Wiesz, do najmłodszych nie należy więc latać do ludzi nie będzie. Chciałam jej sprawić przyjemność, więc się do niej wprowadziłam i pomagałam jej z różnymi sprawami, dotrzymywałam towarzystwa i takie tam.-uśmiechnęła się do mnie, po czym napiła się kawy.
-To dla czego teraz z nią nie mieszkasz?-powiedziałam do dziewczyny.
-Ciotka Anka wzięła ją do siebie do domu i teraz babcia mieszka z nią i jej mężem. W sumie ma tam dobrą opiekę i w ogóle a ja mogę znów tu mieszkać. Dobrze dla wszystkich.
-Rozumiem. Dobrze że tu wróciłaś. Będę miała w końcu z kim pogadać od serca.-Oliwia posłała mi wielki uśmiech który odwzajemniłam.
-Więc mów.
-O czym mam mówić?-spojrzałam na nią na co tylko przewróciła oczami.
-No o Jaśku... Widzę że coś jest na rzeczy. To jak na siebie patrzycie, i udajecie że tak nie jest. I to jak wczo...
-Dobra, dobra wiem o co ci chodzi! -przerwałam dziewczynie.
-To mów.
-Co mam ci powiedzieć? Że ja głupia pocałowałam twojego brata, a on po prostu mnie odrzucił i powiedział ,,nic do siebie nie czujemy''? To mam ci powiedzieć?- wbiłam wzrok w swoją filiżankę nie chcąc patrzeć na Oliwie.
-Postaw się w jego sytuacji...-powiedziała niepewnie. Spojrzałam na nią i w tedy nasze spojrzenia się spotkały. Miała jego oczy. Janka. Wyglądały praktycznie identycznie.
-Co masz na myśli?
-Wiesz...Jak on chciał z tobą być, to ty go olałaś. Powiedziałaś że chcesz przyjaźni. Myśli że nic do niego nie czujesz, dla tego to powiedział. Żeby nie zniszczyć waszej teraźniejszej relacji.- okey, teraz to mi jest głupio. Czemu ja o tym wcześniej nie pomyślałam?
-Ja...ja nie wiem co ci powiedzieć. W ogóle skąd ty o tym wiesz? O tym wszystkim...
-Myślisz że z kim miał pogadać Jasiek jak nie z siostrą?-zaśmiała się.
Posiedziałyśmy w starbucks'ie jeszcze z dobrą godzinkę, rozmawiając o na różne tematy. Wybiła godzina szesnasta czyli godzina na którą umówiłyśmy się z mamą Oliwi. Miała nas odebrać z galerii i odwieść do domu. Tak jak myślałam zaraz po tym gdy wyszłyśmy z budynku zauważyłyśmy auto do którego weszłyśmy.
-Dzień dobry- powiedziałam uprzejmie na co kobieta uśmiechnęła się i odpowiedziała tym samym.
-Jak zakupy?- spytała gdy wyjechaliśmy już z pod galerii i kierowaliśmy się w stronę domu.
-Jak widać świetnie.-powiedziała Oliwia.
-Właśnie Łucja, Janek chciał z tobą pogadać. Mówił żebyś do nas wpadła- powiedziała pani Kasia, a ja tylko przytaknęłam głową na znak że usłyszałam.
Tak więc jak obiecałam, wieczorem skierowałam się w stronę domu Janka i Oliwi. Praktycznie długo iść nie musiałam, przeszłam tylko przez jezdnię i poszłam parę metrów i już stałam pod ich domem. Zadzwoniłam dzwonkiem, i sekundę potem w drzwiach zjawił się Jaś. Otworzył drzwi z szerokim uśmiechem i od razu zaciągnął mnie do salonu.
-Janek, opanuj się.- zaśmiałam się, na co chłopak przewrócił oczami.
-Po prostu mam dla ciebie mega propozycję!-zawołał z ekscytacją w głosie i usiadł na kanapie.
-No więc mów.-posłałam mu uśmiech i usiadłam koło niego.
-Chcesz coś do picia może?
-Janek! Mów o co chodzi.
-Czyli chcesz soku.- wyszedł z pomieszczenia i praktycznie po sekundzie do niego wrócił trzymając w rękach dwie szklanki z sokiem.
-Dobra słuchaj. Chodzi o to że jest jakiś konkurs muzyczny i mój ojciec chce żebyś na nim zaśpiewała.
-Co? Chyba żartujesz.- spojrzałam na chłopaka mając nadzieje że zaraz zacznie się śmiać i powie że się nabrałam.
-Nie. Mówię poważnie. Masz wystąpić ze strasznym przystojniakiem, o świetnym głosie, jest też zabawny, czaru...
-Mówisz o sobie prawda?-spytałam, na co ten tylko głupio się uśmiechnął.
-No weź, zgódź się!
-No...Dobra. Zgadzam się.- posłałam chłopakowi uśmiech. Janek uśmiechną się do mnie szeroko, i napił się swojego soku.
-Wystarczy wybrać piosenkę, poćwiczyć, spakować się i pojechać. Pamiętaj jedziemy za tydzień a wracamy na następny dzień pierwszym samolotem.- wstał i skierował się w stronę kuchni. Nie wieżę, ja i on na jednej scenie. Śpiewający piosenkę na konkursie. I jeszcze ten lot samolotem! Chwila. Samolotem!?
-Jasiek! Jak to samolotem!?- wrzasnęłam na cały jego dom, tak że po chwili chłopak wyłonił się z progu kuchni.
-No normalnie, a jak chcesz dojechać do Londynu? Samolotem najszybciej.- powiedział gdy akurat piłam sok którym o mało co się nie zadławiłam.
____________________________________________
Jeju😍 świetny!
OdpowiedzUsuńKiedy oni będą razem?😂😍
Jeśli w ogóle będą xd haha
UsuńNie no kiedyś tam będą xd
Przez ten lot samolotem mam już w głowie najczarniejszy scenariusz :/
OdpowiedzUsuńAle rozdział świetny i czekam na następny ;)
Pozdrawiam =]
Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału!!! To jest suuper!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny. Znowu kolejny fajny tekst :) masz potencjał na ładne opowiadanie xddd
OdpowiedzUsuńZabawnie by było, gdyby okazało się, że Łucja boi się latać samolotem hah
OdpowiedzUsuńjeej mega rozdział!!!
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
zapraszam -->http://never-say-never-qwertyu123.blogspot.com/2015/06/3ciekaway-wyjazd.html
Super rozdział =D
OdpowiedzUsuńAle coś czuję, że z samolotem mogą być problemy, nie wiem czemu xD
Pozdrawiam mordko <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJEZU ZAJEBISTY !!!! CHCE JUZ NASTEPNY !!! . A mozesz zrobic tak zeby lucja byla przez chwile z kolega kacpra ,':) ( to tylko propozycja xD )
OdpowiedzUsuńAaaaa miazga!!! Czekam na rozwój wydarzeń ;)
OdpowiedzUsuńJa walę! Tylko katastrofy lotniczej mi tutaj nie zrób. xD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Weeny!
Pozdrawiam!♥
http://thankyou-rezi.blogspot.com and http://ajgor-fanfiction.blogspot.com =D
A może coś romantycznego? ;3
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuń