''Drzwi się otworzyły, a ja niepewnie weszłam do środka.
Jasne ściany, jasne łóżko i jasna podłoga. Wszędzie ta przygnębiająca biel szpitalna. Stąpałam po cichu w stronę łóżka gdy postać leżąca na nim skierowała głowę w moją stronę. Boże.
-Łucja?- rzekł wolno. Miał taki chrypkowaty głos, taki przemęczony. Zupełnie jak by przespał z tydzień. Jezu dziewczyno co ty gadasz, przecież on właśnie spał ponad dwa tygodnie!
-Jasiek...- rzekłam a do moich oczu napłynęły łzy. I były to pierwsze od dwóch tygodni łzy szczęścia. ''
*Tydzień później*
Z perspektywy Jasia:
Wreszcie ten dzień, dzień w którym mogę wyjść ze szpitala, po ponad dwutygodniowym leżeniu bez kontaktowania i tygodniowym po przebudzeniu. Jeszcze nie do końca pojmuje co się w tedy stało, nie to że nie pamiętam tylko... Tego dnia, w sumie to wieczoru wszystko działo się tak szybko że nawet nie pamiętam kiedy oberwałem kulką w okolice serca. Nawet nie wiem z kąt się wziął tamten koleś z pistoletem.
Z tego co mówił Kacper to było mniej więcej tak:
Przyszedłem w samą porę by natchnąć się na bijących się Kacpra i Kamila. Chciałem ich rozdzielić, ale w tedy i ja dostałem od tego psychola. Gdy trochę się uspokoiliśmy doszło do ostrej wymiany zdań w której Kamil zaczął obrażać Łucje. Ale nie tak zwyczajnie. Rzeczy które o niej mówił były na prawdę kurewsko pojebane. Dobrze wiem że Łucja ma pewne kompleksy i jestem pewien że gdyby to usłyszała to załamała by się. Pewnie próbowała by zrobić jakąś głupotę. No i w tedy to mi puściły nerwy. Znów doszło do jakieś bójki z czego nie wiele pamiętam. Potem ponoć Kamil z Kacprem usłyszeli strzał a chwile potem upadłem na ziemię. Kamil oczywiście chciał zwiać, ale daleko nie uciekł bo i on dostał z kulki. Resztę chyba łatwo się domyślić. Karetka, policja, szpital. Mnie udało się im uratować, lecz Kamila mimo godzinnej reanimacji nie. Sam nie wiem czy to dobrze czy źle, bo był pojebanym skurwielem ale był jeszcze młody i miał praktycznie całe życie przed sobą.
Ponoć policja na początku oskarżała Kacpra o to postrzelenie i spowodowanie śmierci. Oczywiście on i Łucja kilkanaście razy byli na policji by złożyć wyjaśnienia, i jak się o kazało przy którymś z kolei przesłuchaniu- uniewinnili Kacpra. Niby dla tego że jakiś koleś kilka dni po całej tej sytuacji sam zgłosił się na policje. Nie wiem dla czego to zrobił i szczerze mówiąc mało mnie to interesuje. Dziwne jest tylko to że sam się zgłosił. Większość ,,morderców'' takich rzeczy nie robił. Może myśli że dostanie mniejszą karę w sądzie?
Właśnie co do sądu i rozprawy! Muszę zacząć się na nią szykować zaraz po powrocie do domu. Tak na prawdę jest jutro ale warto być przygotowanym już dzisiaj. Jak sobie pomyślę o zakładaniu garnituru to aż mi się niedobrze robi. Nie to że źle wyglądam, po prostu jest strasznie sztywniacki...
-Hejo!- drzwi od sali szpitalnej gwałtownie się otworzyły i weszła przez nie niebiesko-oka blondynka.
-Siemaneczko- odpowiedziałem równie entuzjastycznie co dziewczyna. Przytuliłem ją po czym zacząłem dalej pakować swoje ubrania do torby sportowej.
-Jak się czujesz?- usiadła na prowizorycznym szpitalnym łóżku. Muszę przyznać że wyglądała dość zabawnie. Rozczochrane włosy, letnia sukienka w kwiaty przed kolano i trampki na nogach które wisiały w powietrzu przez niski wzrost dziewczyny i wysokie łóżko szpitalne.
-Łucja, pytasz się mnie o to za każdym razem kiedy tu przychodzisz- a przychodzisz codziennie- posłałem jej ciepły uśmiech.
-No ale wiesz, martwię się o ciebie i w ogóle...- rzekła spokojnie po czym spuściła wzrok na swoje nogi. Mogłem zauważyć jej policzki które przybierały lekko różowy kolor.
-Jesteś słodka gdy się rumienisz- dziewczyna podniosła wzrok na moją osobę po czym znów go spuściła.
-Pff... Wcale się nie rumienię!
-Nie wcale.- odpowiedziałem ironicznie
-Nie rumienie się idioto!- zeskoczyła z łóżka po czym założyła ręce na biodra.
-Jeszcze słodsza jesteś gdy się złościsz- podszedłem do niej i złapałem jej policzki w ręce po czym zrobiłem to samo co robią babcie swoim wnuką.
-Yhh! Jesteś taki wkurzający!
-Wiem to.- posłałem jej uśmiech, po czym wróciłem do pakowania swoich rzeczy.
Z perspektywy Łucji:
Wcale się nie rumieniłam! Ja się NIGDY nie rumienie. Zresztą co ten kołek wie, to chyba on się rumieni. Bo czemu miałabym się rumienić? Nie było ku temu powodów. No dobra może i powiedziałam mu że się o niego martwię co pewnie głupio zabrzmiało no ale nie sądzę żebym po tym aż tak się ,,zarumieniła'' jak to on określił. Po prostu policzki zrobiły mi się czerwone bo, tam było gorąco. A może tylko mi było gorąco? Dobra na pewno jak powiedział to swoje ,,jesteś słodka..'' to... to naprawdę zrobiło mi się ciepło. W tedy jestem pewna że na pewno się zaczerwieniłam. Ale przecież to nie był żaden powód! Bo w sumie to tylko Janek... Janek mój przyjaciel. Tak przyjaciel.
-Idziemy?- spytał właśnie mój PRZYJACIEL, na co skinęłam głową i ruszyliśmy do wyjścia. Jasiek podpisał jeszcze jakiś papier że wychodzi ze szpitala i mogliśmy spokojnie go opuścić.
-A tak w sumie czemu twoi rodzice nie przyszli cię odebrać?- spytałam Janka chwile po wyjściu ze szpitala.
-Wiesz, ojciec wiecznie w pracy a co do mamy to nie chciałem żeby się fatygowała. W sumie jestem już dorosły i sam mogę się odebrać ze szpitala.
-Sam powiadasz? A do kogo zadzwoniłeś żeby po ciebie przyszedł co?- zatrzymałam się na jednej z kamiennych parkowych, wąskich dróg.
-Zadziorna- chytry uśmiech pojawił się na jego ustach, na co wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
-Śmieszy cię to?
-Taaak.- powiedziałam przez śmiech czego natychmiast pożałowałam. Chłopak chwycił mnie w biodrach i przerzucił przez swoje ramie. Zaczął mną kręcić i mówił swoje głupie teksty typu ,,kto się teraz śmieje''?
-Janek postaw mnie na ziemie głupku!- wrzeszczałam na cały park, przez co zwróciłam uwagę kilku osób. Po chwili jednak poczułam grunt pod nogami. Jasiek postawił mnie na ziemię ale jego ręce nadal obejmowały moją talię. Wpatrywał się w otoczenie przez dłuższą chwilę.
-Janek? Co jest?- spytałam chłopaka, przez co przeniósł wzrok na moje oczy.
-Przypomniała mi się pewna sytuacja, możliwe że ty po tym wypadku jej nie pamiętasz, ale ja pamiętam bardzo dobrze.- mówił po woli a jego piekielnie boskie oczy przeszywały moje. Stałam jak zamurowana,a mój oddech momentalnie przyśpieszył. Szczerze mówiąc nie pamiętałam tej sytuacji w tej miejscu, ale moje serce zaczęło bić szybciej gdy Jasiek o niej wspomniał. Dokładnie tak jak by była dla mnie bardzo ważną rzeczą.
-Co to za sytuacja?- rzekłam do chłopaka
-Ja nie wiem czy chcesz o tym wiedzieć...
-Powiedz mi Janek.
-Kiedyś przywaliłem Kamilowi bo cię pocałował. W tedy byliśmy na policji bo wyszła z tego bójka. Ja i ty posprzeczaliśmy się właśnie w tym miejscu i ... - na jego słowa moje serce chciało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Poczułam jak jego uścisk na mojej tali zacieśnia się a on stał bliżej mnie i wpatrywał się we mnie z góry.
-Co się w tedy stało Jasiek?- powiedziałam drżącym głosem. Nie dla tego że się bałam. Nie dla tego że nie chciałam wiedzieć. Ale dla tego w jakiej pozycji właśnie się znajdowaliśmy. Czułam każdy jego oddech na mojej twarzy i jestem pewna że on czuł też każdy mój.
-Ja nie jestem pewny czy chcesz wiedzieć co się stało Łucjo...
-Janek chce wiedzieć co się stało...
-To się stało Łucja...- i w tym momencie jego ciepłe wargi musnęły moje. Chłopak spojrzał na mnie nie pewnie, lecz ja nie chciałam przerywać tej chwili. Dlatego sekundę potem staliśmy na kamiennej dróżce, pod pięknym drzewem, a nasze usta były złączone w długim pocałunku. __________________________________________
Oooo <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny mordko. Opłacało się czekać :D
Pozdrawiam =]
oooooo...jak słitaśnie *.* :D a rozdział SUPER :))
OdpowiedzUsuńoooooo...jak słitaśnie *.* :D a rozdział SUPER :))
OdpowiedzUsuńSweet :)
OdpowiedzUsuńOjeju ile cukru *o*
OdpowiedzUsuńŚwietny *-*
Weny!
Pozdrawiam! http://thankyou-rezi.blogspot.com ♥
Jaki słodziaśny rozdział. Ale to dobrze.
OdpowiedzUsuńA ta scena pocałunku. Mam nadzieję, że między nimi będzie wreszcie coś więcej =)
Pozdrawiam mordko i weny życzę <3
Nareszcie!!! Jak ja uwielbiam to twoje FF
OdpowiedzUsuńhttp://jasiekklara.blogspot.com/?m=1