czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 20

''-Pocałowaliśmy się? To był buziak w policzek, a chciał mnie z wami poznać bo jestem jego siostrą więc to chyba normalne nie?- Oliwia uśmiechnęła się do mnie, po czym włożyła szklanki do zmywarki. 
-Tak. Przepraszam że tak zareagowałam... Chwila! Co? Jesteś jego co?!- niemalże wrzasnęłam na cały dom, przez co w progu kuchni zjawił się Kacper z Jankiem. 
-Jestem jego siostrą.  ''



To jego siostra. To jego siostra?! On ma siostrę!? Jak to możliwe? Nigdy o niej nie wspominał. No dobra może coś kiedyś mówił o jakiejś Oliwi, ale nigdy bym nie pomyślała że to akurat jego siostra. Jeny jaka ja jestem głupia i tempa. Zamiast od razu z nim obgadać sprawę, to ja zachowywałam się jak jakaś psycholka. Naskoczyłam na nią bezpodstawnie, i wyszłam przy tym na głupią. Teraz to ja stoję na środku kuchni z głupią miną i wszyscy na mnie patrzą. Świetnie. 
-Jak to jego siostrą?- wydukałam przez co Kacper z Jaśkiem się zaśmieli. Serio śmieszne. 
-No wiesz mamy wspólnych rodziców czyli jesteśmy rodzeństwem- odpowiedziała Oliwia. Serio dziewczyno? Myślisz że nie wiem co to znaczy być z kimś rodzeństwem? Geniusz.
-Ale jak to?! Janek nigdy o tobie nie gadał, a nawet jeśli to nie wspominał że jesteś jego siostrą.- spojrzałam z wyrzutem na Jasia który w tej chwili podszedł do mnie.
-Mówiłem.-powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na debila.
-Niby kiedy?-tym razem to ja powiedziałam do chłopaka. 
-Przed tym jak straciłaś pamięć. Możliwe że nie pamiętasz.
-Jezu...Robicie z igły widły. Co z tego że nie wiedziała że jestem twoją siostrą? Przecież przez to się świat nie zawali.- zwróciła się do Janka Oliwia.
-Nie to po prostu... Ja się z tym głupio czuje. Że nie wiedziałam i myślałam że ty jesteś jego dziewczyną, i w ogóle głupio to wyszło.- zaczęłam szybko tłumaczyć dziewczynie ale przerwał mi Kacper.
-Chwila. Myślałaś że to jego dziewczyna?-zaczął się śmiać, ale ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. 
-No i z czego się cieszysz?- uciszyłam chłopaka, z czego byłam w sumie zadowolona. Do puki nie powiedział tego czego kompletnie się nie spodziewałam.
-To dla tego tak krzywo na nią patrzyłaś na początku,byłaś zazdrosna? A myślałem że tu chodzi o ten strój.- zaczął się znów śmiać, a ja? Ja stałam z szeroko otwartą buzią, i wpatrywałam się w niego. 
-Do reszty cię pojebało.- wrzasnęłam na chłopaka, po czym skierowałam się do salonu.
Zabrałam ze stołu puste opakowania po pizzy po czym wrzuciłam je do worka. Z butelkami po napojach zrobiłam to samo. Zgarnęłam jeszcze jakieś opakowania po ciastkach i inne pierdoły przez co worek zrobił się prawie pełny.
Skierowałam się w stronę kuchni, gdzie siedziała cała reszta. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia wzrok każdego obserwowały mnie cokolwiek bym nie robiła. 
-Co mam coś na twarzy?- spytałam po czym sięgnęłam do szafki pod zlewem i wyciągnęłam z niej kolejny pełen worek ze śmietnika.  Nikt nic nie odpowiedział, ani jednego słowa. Wzięłam więc obydwa worki i skierowałam się w stronę drzwi gdzie założyłam buty i wyszłam na dwór. Niepotrzebne mi przedmioty wyrzuciłam do wielkiego kubła na śmieci. Usiadłam na schodkach przed domem, i nasłuchiwałam jak wiatr cicho szeleści, przez uderzanie w gałęzie drzewa. 
W sumie nie wiem ile już tak siedziałam, ale uspakajało mnie to. To że byłam sama, odgłosy wiatru i to jak drzewa lekko się kołysały z powodu wiejącego wietrzyku. 
Nagle poczułam na swoich ramionach tkaninę. Spojrzałam na nią i zdałam sobie sprawę że to moja bluza. Odwróciłam głowę bo spojrzeć na osobę która stała za mną. Ku mojemu zdziwieniu była to Oliwia. 
-Ej, nie wkurzaj się na Kacpra. On tylko żartował...- puknęła mnie w ramię po czym usiadła obok mnie. 
-Nie wkurzam się, po prostu...- w tym momencie przerwałam gdyż drzwi od domu otworzyły się i wszyli z niej chłopcy. 
-Będziemy już szli. Do zobaczenia jutro- powiedział Janek i pożegnał się z Kacprem. Wstałam z zimnych kamiennych schodów po czym podeszłam do Janka i również się z nim pożegnałam. Zanim jednak poszli do swojego domu podeszła do mnie Oliwia i przytuliła mnie, szepcząc mi do ucha ,,Dokończymy rozmowę jutro. Nie wywiniesz mi się'' na co tylko się uśmiechnęłam. 
Dwie godziny i trzydzieści trzy minuty. To dokładnie tyle czasu jestem już z Oliwią w tym przeklętym centrum handlowym. Uwierzcie mi ja i zakupy to złe dopasowanie. Lubię mieć nowe rzeczy ale przymierzać je i łazić po różnych sklepach to już nie koniecznie. A ona? Ona to zupełnie co innego. Jesteśmy  w chyba dziesiątym sklepie, a ona już ma z dwanaście toreb z różnymi ubraniami. Oczywiście miałaby ich więcej gdybym nie powiedziała jej żeby coś zostawiła. 
Z tego co wyliczyłam miała już dwie sukienki, parę spodni, dwie bluzki, kapelusz który nie wiem po co jej ma być i jeszcze jakąś głupia chustę która i tak do niczego się nie przyda. 
-Możemy już stąd iść?-powtórzyłam piąty raz w tym sklepie. Siedzimy w nim ponad trzydzieści minut a ona i tak nie wybrała żadnych butów. 
-No, ale powiedz mi. Lepsze są te białe przed kostkę, czy czarne za kostkę?- podstawiła mi dwa buty pod nos i czekała na moją reakcję. 
-Czarne. 
-Zły wybór. Biorę białe.-skoro wie które bierze to po co się pyta? 
-Dobra idź zapłać i idziemy stąd.- ruszyłam w stronę wyjścia ze sklepu zabierając przy tym swoje cztery torby z ubraniami. 
-Czekaj! Idziemy do starbucks'a.- powiedziała gdy tylko mnie dogoniła.  Westchnęłam na co dziewczyna tylko się zaśmiała. 
-Nie marudź. Ty masz tylko cztery torby do noszenia a ja mam aż dziesięć.
-Wydawało się więcej- rzuciłam, na co dziewczyna zgromiła mnie spojrzeniem. 
Chwile potem siedziałyśmy już w wcześniej wspomnianym lokalu, pijąc kawę. 
-Powiedz mi jak to możliwe że po wypadku w ogóle cię nie widziałam? Przecież mieszkamy na tym samym osiedlu.-powiedziałam do Oliwi na co ta tylko się uśmiechnęła.
-Od ponad roku mieszkałam u babci. Dlatego się nie widziałyśmy.
-Oh..Dla czego? Znaczy jeśli mogę wiedzieć...
-Babcia mieszka sama. Znaczy mieszkała z dziadkiem ale kiedy ten zmarł to nie miała nawet do kogo się odezwać. Wiesz, do najmłodszych nie należy więc latać do ludzi nie będzie. Chciałam jej sprawić przyjemność, więc się do niej wprowadziłam i pomagałam jej z różnymi sprawami, dotrzymywałam towarzystwa i takie tam.-uśmiechnęła się do mnie, po czym napiła się kawy.
-To dla czego teraz z nią nie mieszkasz?-powiedziałam do dziewczyny.
-Ciotka Anka wzięła ją do siebie do domu i teraz babcia mieszka z nią i jej mężem. W sumie ma tam dobrą opiekę i w ogóle a ja mogę znów tu mieszkać. Dobrze dla wszystkich.
-Rozumiem. Dobrze  że tu wróciłaś. Będę miała w końcu z kim pogadać od serca.-Oliwia posłała mi wielki uśmiech który odwzajemniłam.
-Więc mów.
-O czym mam mówić?-spojrzałam na nią na co tylko przewróciła oczami. 
-No o Jaśku... Widzę że coś jest na rzeczy. To jak na siebie patrzycie, i udajecie że tak nie jest. I to jak wczo...
-Dobra, dobra wiem o co ci chodzi! -przerwałam dziewczynie.
-To mów.
-Co mam ci powiedzieć? Że ja głupia pocałowałam twojego brata,  a on po prostu mnie odrzucił i powiedział ,,nic do siebie nie czujemy''? To mam ci powiedzieć?- wbiłam wzrok w swoją filiżankę nie chcąc patrzeć na Oliwie. 
-Postaw się w jego sytuacji...-powiedziała niepewnie. Spojrzałam na nią i w tedy nasze spojrzenia się spotkały. Miała jego oczy. Janka. Wyglądały praktycznie identycznie.
-Co masz na myśli?
-Wiesz...Jak on chciał z tobą być, to ty go olałaś. Powiedziałaś że chcesz przyjaźni.  Myśli że nic do niego nie czujesz, dla tego to powiedział. Żeby nie zniszczyć waszej teraźniejszej relacji.- okey, teraz to mi jest głupio. Czemu ja o tym wcześniej nie pomyślałam? 
-Ja...ja nie wiem co ci powiedzieć. W ogóle skąd ty o tym wiesz? O tym wszystkim...
-Myślisz że z kim miał pogadać Jasiek jak nie z siostrą?-zaśmiała się.
Posiedziałyśmy w starbucks'ie jeszcze z dobrą godzinkę, rozmawiając o na różne tematy. Wybiła godzina szesnasta czyli godzina na którą umówiłyśmy się z mamą Oliwi. Miała nas odebrać z galerii i odwieść do domu. Tak jak myślałam zaraz po tym gdy wyszłyśmy z budynku zauważyłyśmy auto do którego weszłyśmy.
-Dzień dobry- powiedziałam uprzejmie na co kobieta uśmiechnęła się i odpowiedziała tym samym.
-Jak zakupy?- spytała gdy wyjechaliśmy już z pod galerii i kierowaliśmy się w stronę domu.
-Jak widać świetnie.-powiedziała Oliwia.
-Właśnie Łucja, Janek chciał z tobą pogadać. Mówił żebyś do nas wpadła- powiedziała pani Kasia, a ja tylko przytaknęłam głową na znak że usłyszałam. 
Tak więc jak obiecałam, wieczorem skierowałam się w stronę domu Janka i Oliwi. Praktycznie długo iść nie musiałam, przeszłam tylko przez jezdnię i poszłam parę metrów i już stałam pod ich domem. Zadzwoniłam dzwonkiem, i sekundę potem w drzwiach zjawił się Jaś. Otworzył drzwi z szerokim uśmiechem i od razu zaciągnął mnie do salonu. 
-Janek, opanuj się.- zaśmiałam się, na co chłopak przewrócił oczami. 
-Po prostu mam dla ciebie mega propozycję!-zawołał z ekscytacją w głosie i usiadł na kanapie. 
-No więc mów.-posłałam mu uśmiech i usiadłam koło niego.
-Chcesz coś do picia może?
-Janek! Mów o co chodzi. 
-Czyli chcesz soku.- wyszedł z pomieszczenia i praktycznie po sekundzie do niego wrócił trzymając w rękach dwie szklanki z sokiem. 
-Dobra słuchaj. Chodzi o to że jest jakiś konkurs muzyczny i mój ojciec chce żebyś na nim zaśpiewała.
-Co? Chyba żartujesz.- spojrzałam na chłopaka mając nadzieje że zaraz zacznie się śmiać i powie że się nabrałam.
-Nie. Mówię poważnie. Masz wystąpić ze strasznym przystojniakiem, o świetnym głosie, jest też zabawny, czaru...
-Mówisz o sobie prawda?-spytałam, na co ten tylko głupio się uśmiechnął. 
-No weź, zgódź się!
-No...Dobra. Zgadzam się.- posłałam chłopakowi uśmiech. Janek uśmiechną się do mnie szeroko, i napił się swojego soku. 
-Wystarczy wybrać piosenkę, poćwiczyć, spakować się i pojechać. Pamiętaj jedziemy za tydzień a wracamy na następny dzień pierwszym samolotem.- wstał i skierował się w stronę kuchni. Nie wieżę, ja i on na jednej scenie. Śpiewający piosenkę na konkursie. I jeszcze ten lot samolotem! Chwila. Samolotem!? 
-Jasiek! Jak to samolotem!?- wrzasnęłam na cały jego dom, tak że po chwili chłopak wyłonił się z progu kuchni. 
-No normalnie, a jak chcesz dojechać do Londynu? Samolotem najszybciej.- powiedział gdy akurat piłam sok którym o mało co się nie zadławiłam. 
____________________________________________


sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 19

''Po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy, które automatycznie starłam ręką i ruszyłam w kierunku mieszkania. ,,Nic do siebie nie czujemy'' jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Tak Janek może ty nic nie czujesz, ale ja czuje i to więcej niż bym chciała. ''

Wreszcie weekend. Po całym tygodniu nauki w studiu wreszcie mogę zaznać chwile odpoczynku od tego wszystkiego. Od nadrabiania zaległości z powodu mojej nieobecności, od głupiego uzupełniania zeszytów, czy pisania zaległych sprawdzianów. Taak, wreszcie chwila wytchnienia. 

Oglądałam właśnie swój ulubiony serial ,,Plotkara'' na laptopie (w końcu muszę nadrobić stracone odcinki) gdy do mojego wszedł Kacper.
-Co tam robisz?- spytał jak nigdy dotąd. Dziwne że zaczęło go to interesować akurat teraz.
-Mów czego chcesz...- zatrzymałam odtwarzanie po czym zamknęłam laptopa.
-No bo wiesz, Paweł chce cie poznać i pomyślałem że może by wpadł dzisiaj? -super, a myślałam że cały dzień spędzę na nic nie robieniu. Widocznie nie wyjdzie. 
-Ta jasne może wpaść. Mama i tak ma nocną zmianę to możemy posiedzieć dłużej. O której chce przyjść?- spytałam Kacpra który rozłożył się na moim łóżku. 
-Nie wiem. Zadzwonię do niego wieczorem i powiem żeby wpadł na pizze.
-Okey.- odeszłam od biurka po czym skierowałam się do szafy po jakieś wygodne ubranie. Wybrałam zwykłe czarne leginsy, do tego przedłużany podkoszulek na ramiączka i siwą bluzę na wierzch. Skierowałam się do łazienki po czym zrobiłam poranną toaletę. Prysznic, ubiór wcześniej wybranych rzeczy i lekki makijaż. 
-Janek dzwonił!- wrzasnął do mnie Kacper za drzwi od łazienki. 
-Później oddzwonię.- otworzyłam drzwi po czym skierowałam się do kuchni z celem zrobienia sobie śniadania.
-Ymm bo wiesz ten...- zaczął mój brat który teraz siedział na blacie kuchennym. 
-Co?- uniosłam brwi do góry i spojrzałam na chłopaka.
-Pytał się czy mamy dzisiaj wieczorem czas bo chciał nam kogoś przedstawić. Jakaś dziewczyna. Oliwia chyba. - świetnie, to pewnie ta dziewczyna z tamtego tygodnia, z którą Jasiek się spotkał. 
-Dobrze że powiedziałeś że jesteśmy zajęci. W końcu przychodzi Paweł.- powiedziałam do chłopaka na co ten się zaśmiał.
-W sumie to zaprosiłem go z nią dzisiaj do nas. Posiedzimy wszyscy razem. My poznamy Oliwie, wy poznacie Pawła i wszyscy zadowoleni.- odpowiedział mój brat po czym opuścił kuchnie.
Po prostu zajebiście. Nie dość że mam poznać ją, to jeszcze mam patrzeć jak obściskują się w moim domu. Zapowiada się świetny wieczór. 

Dziewczęcy krótki kombinezon w kolorze brzoskwiniowym, do tego siwe vans'y, tak to chyba odpowiedni strój na dzisiejszy wieczór, zwłaszcza że jest dosyć ciepło. Jeszcze tylko pofalowałam lekko włosy i założyłam moją bransoletkę z grawerowaną koniczynką i zeszłam na dół do kuchni.
-Zamówiłeś już tą pizze?- spytałam Kacpra który siedział przed telewizorem.
-Ta zamu... Coś ty się tak odstrzeliła jak by jakiś papież przychodził?- zilustrował mnie od dołu do góry, kręcąc przy tym głową.
-O co ci biega idioto?- posłałam mu zdziwione spojrzenie, po czym sama przyjrzałam się dokładnie mojemu odbiciu w lusterku. Wyglądałam normalnie.
-Dobra stój jest okej, ale na co ci te loki?
-To są fale a nie loki.- poprawiłam mojego brata po czym wystawiłam do niego język jak małe dziecko. 
-Fale, loki czy koki jedno i to samo. - wzruszył tylko ramionami po czym wrócił do oglądania filmu. 
-Ym, mylisz się. Fale to fale a loki to loki. To chyba jasne nie? A kok to zupełnie co innego, ty nie masz najmniejszego pojęcia o tym co to...- i w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Uratowany!- wrzasnął Kacper po czym poleciał otworzyć drzwi.
Przecież nie będę siedziała jak ta idiotka. Wstałam z kanapy po czym poszłam w stronę korytarza. 
Stał w nich mój brat i chłopak praktycznie tego samego wzrostu co on. Był cholernie przystojny. Ciemne oczy jak i włosy, pełne usta i to tego jeszcze ma świetne kości policzkowe, pomyślałam po czym podeszłam bliżej chłopaków. 
-Paweł- podał mi rękę chłopak, przy czym posłał mi chyba jeden z najlepszych uśmiechów jaki kiedykolwiek widziałam.
-Łucja.- odpowiedziałam po czym sama się uśmiechnęłam do chłopaka. 
W tedy zrobił coś co totalnie mnie zaskoczyło. Odwrócił się do półki stojącej w przedpokoju i wziął z niej czerwoną róże, którą prawdopodobnie ze sobą przyniósł bo wcześniej jej tu nie było. 
-To dla ciebie- podał mi ją i znów ten uśmiech. 
-Nie trzeba było...- powiedziałam wyraźnie zaskoczona. 
-Trzeba, trzeba. W końcu przychodzę do was w gości więc pasowało by przynieść coś ładnego dla kogoś tak pięknego.- spuściłam wzrok na swoje buty, pewnie i tak byłam już cała czerwona na twarzy. Chciałam coś powiedzieć ale wyprzedził mnie Kacper.
-Trzeba było od razu mówić że to dla mnie skoro dla kogoś pięknego!- wziął ode mnie różę po czym skierował się do kuchni. Idiota. To jest na prawdę kompletny idiota. 
Paweł zaczął się śmiać, a ja dołączyłam do niego w tym samym momencie w którym ktoś zapukał do drzwi. Jestem pewna że to Janek. W końcu tylko on do nas puka mimo tego że mamy dzwonek do drzwi. 
Niepewnie podeszłam do drzwi po czym wzięłam głęboki oddech i otworzyłam je. Stał w nich on i ona,brązowo oka szatynka. W sumie ładna jest. Chwila! I właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie co dziewczyna ma na sobie. Taki sam kombinezon co ja tylko że w odcieniu szarym.No wy sobie chyba jaja ze mnie robicie! 
-Cześć- powiedział Jasiek po czym pocałował mnie w policzek i wszedł do domu a zaraz po nim dziewczyna.
-Jestem Oliwia- uśmiechnęła się i podała mi rękę.
-Łucja.- odwzajemniłam jej gest żeby nie wyjść na jakiegoś gbura.
-Chodź przedstawię cię Kacprowi.- powiedział Janek.
-I Pawłowi oczywiście.- dodałam
-Komu?- spytał zdziwiony chłopak.
-Ohh... To Kacper cię nie uprzedzał że będzie nasz znajomy?- chłopak nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
-Lepiej chodź ja cię przedstawię- powiedziałam po czym ruszyłam w stronę salonu, gdzie siedzieli już chłopcy. 
-Kacper, Paweł to jest Oliwia.- powiedziałam na co chłopcy automatycznie wstali i przywitali się z dziewczyną. Janek zaraz po tym zrobił to samo z Pawłem. 
Chwile potem przyjechała nasza pizza. Usiedliśmy wszyscy w salonie i po prostu rozmawialiśmy. Muszę przyznać że Oliwia i Paweł są fajnymi osobami. Mimo że jestem cholernie zazdrosna o jej relacje z Jankiem, i oto jak się dzisiaj zachowują, to polubiłam ją. Wkurza mnie jedynie to że co jakiś czas jedno drugiemu szepcze coś na ucho po czym spoglądają niby ukratkiem w moją stronę. Serio? Oni myślą że tego nie widzę? 
-Będę się zbierał.- powiedział Paweł, który właśnie wstawał z kanapy. 
-Tak szybko?- tym razem odezwał się Kacper.
-Stary, jest już prawie północ.- odpowiedział mu chłopak na co każde z nas zareagowało głośnym ,,co?''. Boże jak ten czas szybko zleciał.
-Dobra to ja lece.- Paweł pożegnał się z każdym z osobna po czym wyszedł z domu. 
-My też się zaraz zbieramy nie?- powiedział Janek, na co Oliwia tylko mu przytaknęła. 
Dobra pora trochę ogarnąć salon. Zabrałam się za układanie talerzy jeden na drugim by wynieść je z pomieszczenia gdy podeszła do mnie Oliwia i zaczęła mi pomagać w ogarnianiu tego bałaganu. 
-Serio nie musisz mi pomagać, jesteś w końcu gościem.- powiedziałam na co dziewczyna się zaśmiała.
-Ale chcę. W końcu pomagałam robić bałagan to pomogę i sprzątać.- uśmiechnęła się po czym ruszyła w stronę kuchni z brudnymi szklankami. 
-Ej, masz może numer do tego Pawła? Fajny chłopak.- spytała a mnie zamurowało. Chodzi z Jankiem a  ogląda się za innymi, no nieźle...
-Mam.
-A mogłabyś mi go dać? Wiesz zadzwoniłabym do niego, może ma ochotę na kino czy coś w tym rodzaju.
-A co na to Jasiek co?- odwróciłam się do dziewczyny, przez co stałyśmy oko w oko. 
-A co jemu do tego?- zaśmiała się, a mnie to jeszcze bardziej wkurzyło.
-Jak to co?! Umawiasz się za jego placami z innym chłopakiem, a ty jeszcze mówisz co mu do tego? Czy ty jesteś nie poważna?- powiedziałam podniesionym tonem, przez co dziewczyna patrzyła na mnie z jeszcze większym zdziwieniem. 
-Ty myślisz że jestem dziewczyną Jasia?- tym razem to ona spojrzała na mnie dziwnym spojrzeniem. 
-To chyba jasne nie? Najpierw się pocałowaliście pod pizzerią a teraz jeszcze przychodzi tutaj z tobą by cię z nami poznać. Chyba musi być coś na rzeczy...
-Pocałowaliśmy się? To był buziak w policzek, a chciał mnie z wami poznać bo jestem jego siostrą więc to chyba normalne nie?- Oliwia uśmiechnęła się do mnie, po czym włożyła szklanki do zmywarki. 
-Tak. Przepraszam że tak zareagowałam... Chwila! Co? Jesteś jego co?!- niemalże wrzasnęłam na cały dom, przez co w progu kuchni zjawił się Kacper z Jankiem. 
-Jestem jego siostrą. 
 _____________________________________
NOWE POSTACIE W ZAKŁADCE BOHATEROWIE

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 18

''Chłopak spojrzał na mnie nie pewnie, lecz ja nie chciałam przerywać tej chwili. Dlatego sekundę potem staliśmy na kamiennej dróżce, pod pięknym drzewem, a nasze usta były złączone w długim pocałunku. ''

      WAŻNA INFORMACJA NA ASKU! KLIKNIJ! ;)!

Znasz to uczucie gdy nagle wszystkie twoje marzenia mają się spełnić za niecałe piętnaście minut? To uczucie gdy stoisz w tłumie ludzi na koncercie swojego idola, na którego czekałaś ponad dwa lata? To uczucie gdy światła na wielkim stadionie gasną, a w około słychać tylko wielki pisk? Gdy nagle twój idol pojawia się z nikąd na scenie, a dziewczyny wokół ciebie piszczą tak że bębenki chcą ci eksplodować, ale nie przeszkadza ci to ze względu na to że sama zaczynasz piszczeć? To zajebiste uczucie gdy słyszysz po raz pierwszy w życiu jego cudowny głos na żywo, widzisz go, możesz obserwować każdy jego ruch, słuchać tego co mówi, jak śpiewa. Znasz to uczucie? Ja też nie. 

Ale najlepsze w tej całej sytuacji jest to, że zawsze jakiś piękny i wspaniały sen musi zostać przez coś przerwany. W moim przypadku raczej przez kogoś. 
-Kacper idioto!- wrzasnęłam na chichrającego się nad moim łóżkiem chłopaka gdy ten wylał na mnie szklankę zimnej wody. 
-Łucja jest już po siódmej. Musisz wstać bo nie zdążymy!- tym razem głos mojej mamy dochodzi za drzwi pokoju. Chwile potem otwierają się one a w drzwiach staje ona, wiecznie nieobecna pracoholiczka zwana również moją mamą. 
-Co tu się stało?- znów jej głos dobiega do moich uszu, na co tylko rzucam szybkim ,,spytaj tego idiotę'' i wychodzę do łazienki. 
Idąc krótkim korytarzykiem skręcam w jedne z drzwi po czym je zatrzaskuje. Podchodząc do umywalki sięgam także po nową szczoteczkę do zębów z pułki, ponieważ tamta się już zbytnio nie nadaje. 
Spoglądając w lustro wszystkie wydarzenia z wczorajszego dnia przelatują przez moją głowę. 
Jasiek. Jedyne o czym teraz myślę. Może to dziwne ale ten chłopak coraz bardziej zawraca mi w głowie. Nigdy nie widziałam go w roli kogoś bliższego mi niż tylko przyjaciel, ale jednak... W sumie nawet nie wiem czy my jesteśmy razem. Wczorajszego wieczora doszło tylko do pocałunku. Niby nic takiego, ale dla mnie miało to ogromne znaczenie. Za każdym razem gdy o tym myślę czuje jego zapach, to jak jego warki napierały na moje, a nawet to jaki miały smak. Ja chyba na serio wariuję. 
Odgoniłam od siebie szybko wszystkie myśli związane z nim czy wczorajszym wieczorem i wzięłam szybki prysznic, po czym wykonałam delikatny makijaż. Wracając do pokoju zabrałam ze sobą prostownice do włosów, którą miałam zamiar zrobić delikatne loki. 
Podłączyłam ją pod pierwszą lepszą wtyczkę i odłożyłam na biurko by się nagrzała. Przez ten czas wybrałam sobie ubrania na dzisiejszą rozprawę. 
Klasyczna sukienka z kołnierzykiem i krytym suwakiem z tyłu, oraz delikatna narzutka wykonana z bawełny. Skromność stroju podkreśliłam ciemnymi baletkami ze złotym noskiem.  W ekspresowym tempie polokowałam włosy i byłam gotowa. 
Zeszłam na dół gdzie już znajdowała się moja rodzicielka w ciemnych spodniach i koszulowej bluzce, oraz Kacper w spodniach od garnituru i koszuli. 
Po zjedzonym posiłku, w drzwiach naszego domu pojawił się pan Bogdan- ojciec Jaśka, który zaproponował nam pojechanie jednym autem. Oczywiście moja mama zgodziła, przez co chwile potem siedziałam już w aucie pana Dąbrowskiego, obok Kacpra. Z przodu oczywiście nasi rodzice, nie licząc matki Jaśka która nie pojechała z nami. 
Czas uciekał w szybkim tempie, a Jaśka jeszcze nie było. Po około dziesięciu minutach wyszedł z domu ubrany w garnitur. Muszę przyznać że wyglądał w nim naprawdę dobrze. 
Jasiek wszedł do auta po czym skierowaliśmy się w stronę sądu. Podczas jazdy nikt się nie odzywał, no może po za ojcem Janka który co chwila mówił co to będzie i bla bla bla. Dojechaliśmy na miejsce kilka minut przed czasem, ale od razu skierowaliśmy się w stronę odpowiedniej sali. Mimo wczorajszego wydarzenia, między mną a Jankiem nie było niekomfortowej ciszy. Stałam razem z chłopakami i rozmawialiśmy o wszystkim- ale głównie o tej całej rozprawie. Gdy nadszedł czas chłopacy wraz z rodzicami weszli do sali, a ja zostałam na korytarzu sama i czekałam na finał tej rozprawy. 
Minęła dokładnie godzina i czterdzieści pięć minut gdy wszyscy opuścili salę. 
-I jak?- podbiegłam szybkim tempem do wszystkich, po czym dokładnie na każdego spojrzałam.
-Uniewinnieni.- powiedział szybko ojciec Jaśka
-Taak. Poszło dosyć łatwo dlatego że tamten człowiek się przyznał.- tym razem usłyszałam głos mojej mamy. 
-Musimy to uczcić!- rzucił uradowany Kacper przez co na twarzy Jaśka pojawił się uśmiech.
-Pizza!- wrzasnął tym razem chłopak. 
-Ja niestety nie mogę, muszę wracać do pracy.- powiedziała moja matka. Szczerze powiedziawszy wcale mnie to nie zdziwiło. 
-Tak ja też. Może cię podrzucę skoro dzieciaki idą na miasto?- uśmiechnął się szczerze pan Bogdan na co moja mama przytaknęła, i chwile potem szli już w stronę auta. 
 -Więc?- pierwszy odezwał się Janek, a zaraz po tym mój brat.
-Więc?
-Więc chodźmy idioci...-złapałam każdego z nich za rękaw i pociągnęłam w stronę wyjścia. 
Droga do pizzeri strasznie się dłużyła. Ale to wina tylko i wyłącznie tamtej dwójki. Gdyby szli prostą ulicą już dawno bylibyśmy na miejscu, ale nie. Oni musieli iść ,,skrótami'' jeśli to w ogóle można nimi nazwać ze względu na to że droga zajęła nam dwa razy więcej czasu.
Po około półtorej godziny drogi wreszcie trafiliśmy do przytulnego lokalu. Muszę przyznać że jego wystrój wcale nie wskazywał na to że to pizzeria. Ściany były koloru beżowego, do tego bordowe kanapy które świetnie kontrastowały z całym wnętrzem. Przy głównej ścianie lokalu znajdował się bar. 
Chłopcy od razu powędrowali do jednego stolików przy oknie, po drodze podchodząc do baru po menu. Podeszłam do nich i zajęłam miejsce na przeciwko, ponieważ oni usiedli na jednej kanapie. 
-Może owoce morza?- powiedział Kacper, przez co posłałam mu gniewne spojrzenie. Dobrze wie że nie lubię tych obrzydliwych robali...
-Chyba oszalałeś! To już wolę propozycje Janka.- odpowiedziałam na co chłopak zrobił dla żartów smutną minę, za to Jasiek był w pełni zadowolony. 
-Dobra to idę zamówić- powiedział po czym wstał z miejsca kierując się w stronę baru. 
-Hej! Czekaj masz kasę, przecież nie będziesz za wszystko płacił.- rzekł Kacper i podał Jankowi pieniądze, a następnie spojrzał na mnie.
-Co się tak patrzysz? Zapłać mu za mnie a nie.- posłałam mu sztuczny uśmiech na co on tylko prychnął, ale i tak dał chłopakowi pieniądze. 
Czekanie na nasze zamówienie spędziliśmy oczywiście w jak najlepszej atmosferze! Nie obyło się też od tematu w jaki sposób to obudził mnie dzisiaj Kacper... może im było do śmiechu ale mi? Nie. Chłopacy opowiadali też co działo się na sali podczas rozprawy, i o tym jakiego mieli stresa. W pewnym momencie Kacper dostał telefon od jakiegoś nowego kolegi, którego szczerze mówiąc jeszcze nie znam-ale poznam mam nadzieję! Umówili się na jakąś tam godzinę lecz Kacper postanowił już iść się przygotować bo mają iść na boisko. Pytał się także Janka czy ma ochotę iść z nimi ale ten odpowiedział że jest już umówiony co trochę mnie zdziwiło. Tak czy inaczej po niecałych dziesięciu minutach Kacper nas opuścił a ja zostałam sama z Jaśkiem.
-Ymm, Janek?- zaczęłam niepewnie na co chłopak skinął tylko pytająco głową. - Możemy porozmawiać o tej całej wczorajszej sytuacji?- wbiłam wzrok w moje ręce. Szczerze powiedziawszy było mi głupio... Bo co mam mu niby powiedzieć? ,,Ten pocałunek to dla mnie wiele, proszę spróbujmy?'' przecież to brzmi niedorzecznie. W końcu sama niecały miesiąc temu mówiłam że chce być tylko jego przyjaciółką.
-Taak... Też mi się wydaje że powinniśmy o tym porozmawiać.- chciałam już coś powiedzieć, ale chłopak mi przerwał skinieniem ręki i mówił dalej. - Wiem że zawsze mówiłaś że mamy być tylko przyjaciółmi, i ja to rozumiem. Wiem że nie chcesz żeby między nami było coś więcej. Rozumiem że nie darzysz mnie takim uczuciem, i rozumiem też to że ten wczorajszy pocałunek między nami nic nie znaczył. Głupio zrobiłem że cię pocałowałem. Nie chciałbym żeby to zepsuło relacje między nami. Chce po prostu żeby było tak jak zawsze skoro nic do siebie nie czujemy.-powiedział po czym posłał mi miły uśmiech. I co ja mam mu teraz powiedzieć? Chciałam powiedzieć mu coś zupełnie odwrotnego, ale skoro ,,nic do sienie nie czujemy'' jak to on powiedział. Przecież to nie ma najmniejszego sensu...
-Tak, masz stuprocentową rację.- posłałam mu sztuczny uśmiech. Po chwili z kieszeni spodni Janka słychać było jakiś dźwięk. Chłopak odebrał telefon. Z rozmowy wynikało że za jakiś czas ma przyjść pod pizzerie jakaś osoba z którą umówił się Janek. 
-Będę musiał zaraz lecieć, jestem umówiony.- wstał i zaczął po woli się zbierać.
-Tak jasne. Ja też zaraz będę lecieć do domu.
Wyszliśmy z pizzeri, po czym się pożegnaliśmy. Ruszyłam w stronę domu lecz po chwili się odwróciłam by zobaczyć czy Jasiek też już poszedł. Jednak zobaczyłam coś zupełnie innego. On witający się pocałunkiem z jakąś wysoką brunetką. Po chwili złapali się za ręce i ruszyli w zupełnie innym kierunku. 
Po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy, które automatycznie starłam ręką i ruszyłam w kierunku mieszkania. ,,Nic do siebie nie czujemy'' jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Tak Janek może ty nic nie czujesz, ale ja czuje i to więcej niż bym chciała. 

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 17

''Drzwi się otworzyły, a ja niepewnie weszłam do środka. 
Jasne ściany, jasne łóżko i jasna podłoga. Wszędzie ta przygnębiająca biel szpitalna. Stąpałam po cichu w stronę łóżka gdy postać leżąca na nim skierowała głowę w moją stronę. Boże.
-Łucja?- rzekł wolno. Miał taki chrypkowaty głos, taki przemęczony. Zupełnie jak by przespał z tydzień. Jezu dziewczyno co ty gadasz, przecież on właśnie spał ponad dwa tygodnie!
-Jasiek...- rzekłam a do moich oczu napłynęły łzy. I były to pierwsze od dwóch tygodni łzy szczęścia. ''


*Tydzień później* 

Z perspektywy Jasia:
Wreszcie ten dzień, dzień w którym mogę wyjść ze szpitala, po ponad dwutygodniowym leżeniu bez kontaktowania i tygodniowym po przebudzeniu. Jeszcze nie do końca pojmuje co się w tedy stało, nie to że nie pamiętam tylko... Tego dnia, w sumie to wieczoru wszystko działo się tak szybko że nawet nie pamiętam kiedy oberwałem kulką w okolice serca. Nawet nie wiem z kąt się wziął tamten koleś z pistoletem. 
Z tego co mówił Kacper to było mniej więcej tak:
Przyszedłem w samą porę by natchnąć się na bijących się Kacpra i Kamila. Chciałem ich rozdzielić, ale w tedy i ja dostałem od tego psychola. Gdy trochę się uspokoiliśmy doszło do ostrej wymiany zdań w której Kamil zaczął obrażać Łucje. Ale nie tak zwyczajnie. Rzeczy które o niej mówił były na prawdę kurewsko pojebane. Dobrze wiem że Łucja ma pewne kompleksy i jestem pewien że gdyby to usłyszała to załamała by się. Pewnie próbowała by zrobić jakąś głupotę. No i w tedy to mi puściły nerwy. Znów doszło do jakieś bójki z czego nie wiele pamiętam. Potem ponoć Kamil z Kacprem usłyszeli strzał a chwile potem upadłem na ziemię. Kamil oczywiście chciał zwiać, ale daleko nie uciekł bo i on dostał z kulki. Resztę chyba łatwo się domyślić. Karetka, policja, szpital. Mnie udało się im uratować, lecz Kamila mimo godzinnej reanimacji nie. Sam nie wiem czy to dobrze czy źle, bo był pojebanym skurwielem ale był jeszcze młody i miał praktycznie całe życie przed sobą. 

Ponoć policja na początku oskarżała Kacpra o to postrzelenie i spowodowanie śmierci. Oczywiście on i Łucja kilkanaście razy byli na policji by złożyć wyjaśnienia, i jak się o kazało przy którymś z kolei przesłuchaniu- uniewinnili Kacpra. Niby dla tego że jakiś koleś kilka dni po całej tej sytuacji sam zgłosił się na policje. Nie wiem dla czego to zrobił i szczerze mówiąc mało mnie to interesuje. Dziwne jest tylko to że sam się zgłosił. Większość ,,morderców'' takich rzeczy nie robił. Może myśli że dostanie mniejszą karę w sądzie? 
Właśnie co do sądu i rozprawy! Muszę zacząć się na nią szykować zaraz po powrocie do domu. Tak na prawdę jest jutro ale warto być przygotowanym już dzisiaj. Jak sobie pomyślę o zakładaniu garnituru to aż mi się niedobrze robi. Nie to że źle wyglądam, po prostu jest strasznie sztywniacki... 
-Hejo!- drzwi od sali szpitalnej gwałtownie się otworzyły i weszła przez nie niebiesko-oka blondynka. 
-Siemaneczko- odpowiedziałem równie entuzjastycznie co dziewczyna. Przytuliłem ją po czym zacząłem dalej pakować swoje ubrania do torby sportowej.
-Jak się czujesz?- usiadła na prowizorycznym szpitalnym łóżku. Muszę przyznać że wyglądała dość zabawnie. Rozczochrane włosy, letnia sukienka w kwiaty przed kolano i trampki na nogach które wisiały w powietrzu przez niski wzrost dziewczyny i wysokie łóżko szpitalne. 
-Łucja, pytasz się mnie o to za każdym razem kiedy tu przychodzisz- a przychodzisz codziennie- posłałem jej ciepły uśmiech. 
-No ale wiesz, martwię się o ciebie i w ogóle...- rzekła spokojnie po czym spuściła wzrok na swoje nogi. Mogłem zauważyć jej policzki które przybierały lekko różowy kolor. 
-Jesteś słodka gdy się rumienisz- dziewczyna podniosła wzrok na moją osobę po czym znów go spuściła. 
-Pff... Wcale się nie rumienię!
-Nie wcale.- odpowiedziałem ironicznie
-Nie rumienie się idioto!- zeskoczyła z łóżka po czym założyła ręce na biodra. 
-Jeszcze słodsza jesteś gdy się złościsz- podszedłem do niej i złapałem jej policzki w ręce po czym zrobiłem to samo co robią babcie swoim wnuką. 
-Yhh! Jesteś taki wkurzający!
-Wiem to.- posłałem jej uśmiech, po czym wróciłem do pakowania swoich rzeczy. 

Z perspektywy Łucji: 

Wcale się nie rumieniłam! Ja się NIGDY nie rumienie. Zresztą co ten kołek wie, to chyba on się rumieni. Bo czemu miałabym się rumienić? Nie było ku temu powodów. No dobra może i powiedziałam mu że się o niego martwię co pewnie głupio zabrzmiało no ale nie sądzę żebym po tym aż tak się ,,zarumieniła'' jak to on określił. Po prostu policzki zrobiły mi się czerwone bo, tam było gorąco. A może tylko mi było gorąco? Dobra na pewno jak powiedział to swoje ,,jesteś słodka..'' to... to naprawdę zrobiło mi się ciepło. W  tedy jestem pewna że na pewno się zaczerwieniłam.  Ale przecież to nie był żaden powód! Bo w sumie to tylko Janek... Janek mój przyjaciel. Tak przyjaciel. 
-Idziemy?- spytał właśnie mój PRZYJACIEL, na co skinęłam głową i ruszyliśmy do wyjścia. Jasiek podpisał jeszcze jakiś papier że wychodzi ze szpitala i mogliśmy spokojnie go opuścić. 
-A tak w sumie czemu twoi rodzice nie przyszli cię odebrać?- spytałam Janka chwile po wyjściu ze szpitala. 
-Wiesz, ojciec wiecznie w pracy a co do mamy to nie chciałem żeby się fatygowała. W sumie jestem już dorosły i sam mogę się odebrać ze szpitala. 
-Sam powiadasz? A do kogo zadzwoniłeś żeby po ciebie przyszedł co?- zatrzymałam się na jednej z kamiennych parkowych, wąskich dróg. 
-Zadziorna- chytry uśmiech pojawił się na jego ustach, na co wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. 
-Śmieszy cię to?
-Taaak.- powiedziałam przez śmiech czego natychmiast pożałowałam. Chłopak chwycił mnie w biodrach i przerzucił przez swoje ramie. Zaczął mną kręcić i mówił swoje głupie teksty typu ,,kto się teraz śmieje''? 
-Janek postaw mnie na ziemie głupku!- wrzeszczałam na cały park, przez co zwróciłam uwagę kilku osób. Po chwili jednak poczułam grunt pod nogami. Jasiek postawił mnie na ziemię ale jego ręce nadal obejmowały moją talię. Wpatrywał się w otoczenie przez dłuższą chwilę. 
-Janek? Co jest?- spytałam chłopaka, przez co przeniósł  wzrok na moje oczy. 
-Przypomniała mi się pewna sytuacja, możliwe że ty po tym wypadku jej nie pamiętasz, ale ja pamiętam bardzo dobrze.- mówił po woli a jego piekielnie boskie oczy przeszywały moje. Stałam jak zamurowana,a mój oddech momentalnie przyśpieszył. Szczerze mówiąc nie pamiętałam tej sytuacji w tej miejscu, ale moje serce zaczęło bić szybciej gdy Jasiek o niej wspomniał. Dokładnie tak jak by była dla mnie bardzo ważną rzeczą.
-Co to za sytuacja?- rzekłam do chłopaka
-Ja nie wiem czy chcesz o tym wiedzieć...
-Powiedz mi Janek.
-Kiedyś przywaliłem Kamilowi bo cię pocałował. W tedy byliśmy na policji bo wyszła z tego bójka. Ja i ty posprzeczaliśmy się właśnie w tym miejscu i ... - na jego słowa moje serce chciało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Poczułam jak jego uścisk na mojej tali zacieśnia się a on stał bliżej mnie i wpatrywał się we mnie z góry. 
-Co się w tedy stało Jasiek?- powiedziałam drżącym głosem. Nie dla tego że się bałam. Nie dla tego że nie chciałam wiedzieć. Ale dla tego w jakiej pozycji właśnie się znajdowaliśmy. Czułam każdy jego oddech na mojej twarzy i jestem pewna że on czuł też każdy mój. 
-Ja nie jestem pewny czy chcesz wiedzieć co się stało Łucjo... 
-Janek chce wiedzieć co się stało... 
-To się stało Łucja...- i w tym momencie jego ciepłe wargi musnęły moje. Chłopak spojrzał na mnie nie pewnie, lecz ja nie chciałam przerywać tej chwili. Dlatego sekundę potem staliśmy na kamiennej dróżce, pod pięknym drzewem, a nasze usta były złączone w długim pocałunku. __________________________________________