wtorek, 28 kwietnia 2015

Liebster Blog Award

                   Liebster Blog Award
Z racji tego że na razie blog jest zawieszony i mam chwilkę czasu postanowiłam że dodam wreszcie post przeznaczony Liebster Blog Award.
Dostałam nominację od dziewczyn z trzech blogów, mianowicie od: 
~Never give up
~Look at me (Bo życie jest po to żeby z niego korzystać)
~swiatrubby( Zwyczajny świat zwyczajnej dziewczyny)

Niektóre pytania się powtarzały a niektóre były inne więc odpowiadałam na wszystkie(oprócz powtórzonych)

Więc nie przeciągając: 


♥Ile masz lat?
Rocznikowo mam 15

♥Czy masz jakąś rzecz związaną z twoim ulubionym Youtuberem?
Mam jakieś plakaty,naklejki z gazet i zdjęcia które robiłam na spotkaniu z Kiślem. Kiedyś chciałam mieć bardzo bluzkę Jaśka/Kiśla ale z biegiem czasu mi się odwidziało i nie kupiłam jej do dzisiaj.

♥Od kiedy piszesz swój blog?
Prolog dodany był jakoś na początku marca, ale potem go usunęłam,ponieważ zrobiłam zupełnie inną treść opowiadania niż miała być i nie było to zgodne z prologiem. 
A rozdział pierwszy dodany był 14 marca 2015r.

♥Czy masz jakieś zwierzątko? 
Mam cztery psy (2 w domu) i kota. 

♥Człowiek którego podziwiasz?
Hmm... W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam, i na tę chwile nie mam zupełnie pojęcia. Owszem jest dużo osób które bardzo cenie i lubię  ich twórczość itp. Ale tak żebym podziwiała kogoś za to co zrobił/osiągną to chyba nie ma.

♥Twój najlepszy życiowy sukces?
Jeszcze chyba takiego nie było, chyba że liczy się branie udziału w konkursie z matematyki w szóstej klasie xd. 

♥Za co lubisz swojego ulubionego Youtubera?
Nie powiem że za bycie sobą, bo w końcu każdy Youtuber musi trochę poudawać na filmikach by zachęcić oglądających. Ale wydaje mi się że za poczucie humoru. Dla mnie to ważne żeby Youtuber umiał w jakiś sposób ,,zabawić'' fanów na wizji. 

♥Jaki jest twój styl ubierania się?
Określiła bym go jako luźny. Nie lubię przesadnie się stroić w rzeczy typu sukienka,kolczyki, wisiorki itp. Wolę założyć luźną bluzkę, dresy/getry i trampki. Ale to nie znaczy że nie lubię od czasu do czasu się wystroić. Na jakieś specjalne okazję z chęcią zakładam buty na obcasie. 

♥Co lub kto zachęciło cię do pisania bloga?
W sumie nie mam pojęcia z kąt mi się to wzięło.  Przyszło tak samo z siebie. 

♥Czy twoi znajomi wiedzą że piszesz bloga? 
Wie kilka osób (3-4). Najważniejsze że mój Dziki Wieprzyk wie ♥ Pozdrawiam Cię bo wiesz że to o Tobie xd 

♥Ile mniej więcej zajmuje ci pisanie rozdziału?
Zależy od humoru i od tego czy mam akurat ochotę na pisanie lub czy mam wene. Jak mam dobry humor i wene do pisania to mniej więcej 3-4 godziny. A jeśli nie chce mi się pisać i mam popsuty humor to z 2-3 wieczory nawet. 

♥Jakie jest twoje imie? Lubisz je? 
Moje imie to tajemnica roku na moim asku xdd

♥Kiedy i jak zaczęła się twoja 'przygoda' z Youtuberami?
Zaczęło się od oglądania Lucyandlucy 1, potem przeszłam na inne Youtuberki aż któraś (nie pamiętam jaka) wspomniała coś o Rezim. Potem polubiłam oglądać filmiki różnych Youtuberów od gier, i to chyba w sumie od Reziego się zaczęła ta faza na Terefere xd

♥Czy przed tym miałaś inne blogi? 
Nie, nie miałam i w sumie nigdy nie myślałam że będę mieć bloga.

♥Jaki jest twój ulubiony typ filmików na yt (np.Minecraft, Q&A)?
Lubię oglądać Heavy Rain'a u Jaśka. Ale też Q&A u innych youtuberów, i ,,ukrytą prawdę'' u Stuu. 

♥Co najbardziej denerwuje cię w ludziach? 
Dwulicowość. Nie nawidzę jak jakaś osoba obrabia dupę komuś, a potem idzie do tego kogoś i udaje jego przyjaciółkę a plotkuje o kimś innym itd. To strasznie wkurzające i irytujące.

♥Jakie jest twoje marzenie?
Od ponad roku jest to, to żeby po szkole zamieszkać z pewną mordą. W sumie dosyć długo to planujemy, ale to na razie takie typowe ,,nastoletnie'' pomysły. xd

Okey to na tyle ;)
Ja nominuje:

Pytania te same ;)
Dziękuje i pozdrawiam xd ;D 




 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 14

KONIECZNIE PRZECZYTAJ NOTKE POD ROZDZIAŁEM WAŻNE!!!
''Przybliżyła usta do mojego policzka, po czym złożyła na nim pocałunek. 
-Jej już nie ma skarbie.- powiedziała uśmiechnięta i oddaliła się z powrotem do Kamila.''

Z perspektywy Łucji: 
Pukanie do drzwi w moim domu sprawia że automatycznie się budzę. Jest dopiero godzina dziesiąta, i jeszcze w weekend. Moja głowa strasznie mnie boli, najbardziej chyba w miejscu niedaleko skroni. W sumie z wczorajszego wieczoru za dużo nie pamiętam. Byłam z Kamilem i jego znajomymi w parku, wypiłam jedno czy dwa piwa, potem przyszedł Janek, ale nie pamiętam o czym z nim rozmawiałam. Nawet nie wiem o której godzinie wróciłam do domu. Dobra teraz to na serio coś mi tu nie gra. Żeby po jednym piwie tak ,,odlecieć''? Przecież to nie możliwe. 
Kolejny odgłos pukania do drzwi, sprawia że przestaję myśleć o wczorajszym wieczorze. 
-Kacper! Otwórz!- mój głos roznosi się po całym domu, jestem prawie pewna że osoba za drzwiami też to usłyszała. Chwila ciszy i kolejny odgłos pukania. Niechętnie odsunęłam kołdrę z mojego ciała, i zeszłam z jakże wygodnego łóżka. 
W szybkim tempie zdreptałam po schodach, i powędrowałam w stronę drzwi. Przekręciłam zamek, i  otworzyłam je niepewnie wyglądając przez szparę między drzwiami a ścianą. 
-Hej- głos Janka dociera do moich uszu a  na mojej twarzy automatycznie pojawia się uśmiech. W sumie między nami nie było ostatnio za dobrze ale,na prawdę cieszę się ze go widzę.
-Cześć. Wejdziesz?
-Tak na serio to ja do Kacpra. Jest może w domu?-na jego twarzy pojawia się lekki uśmiech, ale od razu widać że jest wymuszony. Na serio coś mi tu nie gra.
-Nie, nie ma Kacpra...
-A to przyjdę później.- Janek odwrócił się i zaczął kierować się w stronę bramy. Nie no teraz to na serio coś nie gra. Nigdy się tak nie zachowywał, zawsze wchodził do mnie mimo tego że nie było Kacpra, rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. 
-Janek!- podbiegłam do niego szybko zanim zdążył wyjść za ogrodzenie mojego domu. -Janek, o co chodzi? 
-O nic.- czy on jest głupi czy tylko udaje? Na prawdę myśli że nie zauważyłam że coś jest nie tak?
-Nie rób ze mnie idiotki! Widzę że coś jest nie tak!- czuje to. Czuje że coś przede mną ukrywa. Tylko nie wiem dlaczego nie chce mi o tym powiedzieć. 
-To ty robisz ze mnie idiote! Myślisz że to fajne uczucie gdy przy nowych znajomych jesteś zupełnie inna w stosunku do mnie, a jak jesteś ze mną sama to też inaczej się zachowujesz? 
-Janek o czym ty do cholery mówisz?- mój głos już lekko drżał z powodu że miałam ochotę wybuchnąć płaczem na jego słowa. Może nie dla tego że mnie one zraniły, ale dla tego że ja na serio nie wiedziałam o czym on mówi. 
-Nie udawaj głupiej Łucja...- i znów to cholerne uczucie. Uczucie że to co się stało, i to przez co straciłam w jakimś procencie pamięć zmieniło wszystko. 
Nie chciałam tego, ale co ja mam na to poradzić?
-Janek, ja na serio nie wiem o czym ty mówisz.- po moim policzku spłynęła jedna pojedyncza łza. Janek chyba to zauważył, bo wyraz jego twarzy zmienił się. Tak jak by cała złość w jego ciele opuściła go. 
-Chodź do domu. Porozmawiamy na spokojnie oki?- podniósł lekko mój podbródek,  sprawiając tym samym że po raz pierwszy dzisiaj spojrzałam prosto w jego cholernie piękne oczy. Kiwnęłam lekko głową by dać mu do zrozumienia żeby wszedł do domu. 
Po chwili siedzieliśmy już na kanapie w salonie, ale żadne z nas jakoś nie mogło niczego powiedzieć. Między nami zastała niezręczna cisza którą jak najszybciej chciałam przerwać. 
-Janek, ja...ja na serio nie wiem dla o co ci chodzi. Po prostu...
-Jak to nie wiesz?! Łucja ty...
-Możesz mi nie przerywać?!- kiwnął tylko lekko głową, i dalej słuchał tego co mam mu do powiedzenia. 
-Ja  rozumiem że wiele się pozmieniało od kąt straciłam pamięć. Wiem też to że wiele rzeczy sobie przypomniałam. Wiem praktycznie już wszystko, pamiętam to jak się poznaliśmy. Jak Ari zepsuł mi moją gitarę. To jak pobiłeś się z Kamilem, i to co stało się potem pod komisariatem. Wiem też do że przez ten czas kiedy się do ciebie nie odzywałam,strasznie mi ciebie brakowało. Może i nie pamiętam wszystkiego ale pamiętam wystarczająco dużo, by stwierdzić że jesteś dla mnie na prawdę ważną osobą. Ale jedyne czego nie wiem to, to czemu się tak zjebało między nami przez te dwa tygodnie...- z moich oczu wypływało coraz więcej łez. To taki niekontrolowany odruch na moje słowa. Mogę śmiało powiedzieć że po Jaśku widać że do niego też przemówiły. Może nie koniecznie to chciałam mu powiedzieć, ale jeśli to ma sprawić że zacznie być chociaż w najmniejszym procencie tak jak przedtem to powtórzyła bym to jeszcze tyle razy ile będzie trzeba. 
-Ja, ja nie za bardzo wiem co ci powiedzieć po prostu...- to co Janek chciał mi powiedzieć zostało przerwane wraz z kolejnym odgłosem pukania do drzwi. 
-Zaraz wracam-wstałam z kanapy z zamiarem otworzenia drzwi. Ledwo do nich doszłam, a otworzyły się one z hukiem.

Z perspektywy Jasia:
-Kamil?! Co ty tu robisz?!- podniesiony głos Łucji rozniósł się po domu. 
-On tu jest prawda!?- tym razem to krzyk Kamila dobiegł do moich uszu.
-Kamil, uspokój się. Przyjdź później, proszę...- błagalny ton Łucji na serio mnie zaniepokoił. Nie wytrzymałem, wstałem z mojego miejsca i skierowałem się do przedpokoju w którym oni byli. Miałem małą nadzieję że Kamil wyszedł jak prosiła go o to Łucja, jednak się myliłem. Nim zdążyłem coś zrobić Łucja dostała z pięści w okolice oka i upadła na ziemię. Kamil tylko się uśmiechną i wyszedł z domu. Szybko podbiegłem do drzwi, by go dogonić i zrobić mu to samo co on Łucji, ale jednak ona mnie powstrzymała. Powoli stanęła na nogach, i złapała mnie za ramię. 
-Janek, ja, ja już wiem.- powiedziała swoim niepewnym i cichutkim głosem. W kącikach jej oczu pojawiły się łzy które chwile potem były już na jej policzku. Nad łukiem brwiowym miała lekkie rozcięcie, przez uderzenie Kamila, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
-Ja już wiem kto mnie w tedy pobił...
_________________________________________
Dziękuje wam za przeczytanie tego rozdziału, i dziękuje wam za to że czytacie moje ff. I przepraszam też za do że tak długo musieliście czekać na ten rozdział! 
Chciałam w tym rozdziale powiedzieć wam dwie rzeczy, mianowicie 
1- Na blogu pojawiła się ankieta, po prawej stronie w której możecie głosować ;) I bym była bardzo wdzięczna jeśli każdy kto przeczyta ten rozdział lub czyta bloga oddał jeden głos ;)
I teraz ta druga część trochę mniej miła. 

Zawieszam bloga, na jakiś czas. Na około 2 tygodnie. 
Nie pytajcie się mnie na asku co chwila kiedy rozdział, ponieważ sama nie wiem kiedy się pojawi. 
Jeszcze raz was przepraszam i dziękuje wam za to że czytacie każdy rozdział! ;D 
Mam nadzieję że jak za 2 tygodnie powrócę do was z nowym rozdziałem, także będziecie go czytać ;)
W razie pytań zapraszam na mojego aska. ;)


wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 13

''Usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę, jednak ona odsunęła swoją i krzywo na mnie popatrzyła.
-Kim jesteś?- to były pierwsze słowa które usłyszałem z jej ust. ''

Z perspektywy Łucji:
-Bardzo śmieszne Łucja, nie wygłupiaj się.-zwrócił się do mnie sarkastycznie brunet. 

-Dobra a tak na serio kim do cholery jesteś?!- gdy usłyszał mój podniesiony głos jego oczy momentalnie się powiększyły
-Na serio mnie nie pamiętasz?-zmrużył lekko swoje oczy, szkoda bo były całkiem fajne, ale teraz zbytnio ich już nie widziałam. W takim jasno brązowym kolorze, w sumie może był to kolor piwny?
-A powinnam?- chłopak siedział ze spuszczoną głową,  z rękoma zwisającymi w rozkroku. Miał na sobie dzinsową koszulę zapiętą pod ostatni guzik, i czarne spodnie. Muszę przyznać był całkiem przystojny, jego opadające na czoło włosy dodawały mu uroku a pieprzyki obok nosa odejmowały lat. Wyglądał na jakieś może 15-16. 
-No chyba tak...-odezwał się niepewnie po chwili ciszy między nami. Odwróciliśmy się w stronę drzwi gdy te się otworzyły. Do pomieszczenia w którym się znajdowałam(a była to prawdopodobnie sala szpitalna, co wywnioskowałam po tej przytłaczającej szarości i jakiś urządzeń obok mnie) weszła kobieta. Gdy mnie zobaczyła na jej twarzy od razu namalowała się radość, a łzy które miała w oczach automatycznie wypłynęły na jej policzki. Przytuliła mnie a ja zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. ,,Kolejna świruska'' pomyślałam. Spojrzała na mnie oczyma pełnymi troski a ja co? Ja dalej nie wiem kto to! 
-Tak się cieszę że się już obudziłaś. Martwiłam się o ciebie. Tak mi przykro...- złapała mnie za rękę, a ja zesztywniałam.
-Przykro...?-niepewnie spytałam, sama nie wiem czemu drżącym głosem.
-Tak przykro. Powinnam być z tobą w tedy w domu. Dobrze że Janek ci pomógł, bo nie wiem co by się stało.-spojrzała na chłopaka siedzącego na krzesełku obok mnie, hmm chociaż już wiem jak ma na imię.
-Pani Agnieszko...jak by to tak pani powiedzieć-zaczął niepewnie chłopak, spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa. Wyraźnie było widać że nie wie co powiedzieć, a raczej jak powiedzieć.
-No Janku co się stało?- kobieta złapała go za ramię, a ten nic tylko na mnie patrzył
-Ja po prostu pani nie znam!-krzyknęłam na cała salę aż kobiecie wypadła torba. 
-Janku,idź po lekarza. Janku idź proszę.- lekko popchnęła Janka w stronę drzwi, by chwile potem zjawił się on z lekarzem. 
Przyszedł jakiś goguś w okularkach i śmieszną miną, nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem na jego widok.Był nawet niższy od tej pani, a ona do wysokich nie należała. Każdy z nich posłał mi znaczące spojrzenie, a ja  opanowałam swój chichot. Lekarz zaczął świecić mi w oczy latareczką, zrobił kilka badań a potem stwierdził że mam amnezję. Oczywiście Janek i ta pani zadręczyli doktora pytaniami ile to potrwa, czy będę potem wszystko pamiętała i bla,bla,bla! Ich gadanie wcale mi nie pomagało a ja nadal nic nie pamiętałam! 

Tydzień później:
Pakowałam swoje rzeczy przed wyjazdem do domu ze szpitala. Pani Ania miała przyjechać po mnie za 30 minut, w  sumie to moja mama ale na czas amnezji będę się zwracać do niej po imieniu, tak ustaliłyśmy, bo po prostu tak mi łatwiej...
Często odwiedzała mnie z Jankiem, lub on sam przychodził do mnie. Wiedziałam już w sumie dużo rzeczy o swojej przeszłości, ale niektórych momentów na prawdę nie pamiętałam, mimo tego że niektóre wspomnienia powracały. Dzięki mamie, to znaczy pani Ani, przypomniałam dobie o rodzinie, bynajmniej próbowałam przypomnieć. O Opolu w którym kiedyś mieszkałam, o moim ojcu, o bracie i o wielu innych rzeczach. Janek zaś opowiadał mi o szkole muzycznej, serio ja i muzyczna szkoła? Matko! Ponoć lubię muzykę, co to lubię? Ponoć ją uwielbiam! Na razie tego nie odczuwam, ale może to powróci? Wiem też to jak lubiłam spędzać czas, o tym jakie mam zainteresowania, o tym jak poznałam się z Jankiem i inne takie duperele. W sumie to całkiem go polubiłam, był strasznie miłym chłopakiem lecz trochę dziecinnym.

Drzwi od sali sie otworzyły i ujrzałam w nich Agnieszkę i jakiegoś chłopaka, podeszła do mnie i mnie przytuliła a ja to odwzajemniłam. Chłopak też do mnie podszedł i zrobił to samo. Nie od razu zajarzyłam o co chodzi, ale później uświadomiłam dobie że to mój brat Kacper. Wziął moje torby i pojechaliśmy do domu. 
Samochód zaparkował pod domem, a ja wyszłam z samochodu. Czułam się tak jak bym się wprowadzała do nowego domu mimo tego że mieszkam tu już ponad 3 miesiące. Niepewnym krokiem weszłam do mieszkania i się po nim rozejrzałam. Było niewielkie lecz przestronne. 
-Zanieść to do twojego pokoju?- odwróciłam się do Kacpra który taszczył moją torbę szpitalną, a ja tylko kiwnęłam głową i poszłam za chłopakiem. 
Otworzył jedne z drzwi na piętrze i moim oczom ukazał się strasznie czysty, jasny i dziewczęcy pokój. Fuj! Myślałam że zaraz zwrócę, jak ja mogę lubić takie rzeczy? Pewnie jeszcze nie wspominałam że podczas tej całej mojej amnezji dużo upodobań mi się zmieniło. Ponoć taki styl jaki panował w tym pokoju bardzo mi się podobał, ale teraz? Teraz aż mnie trzęsło jak to zobaczyłam, zero ciemniejszych kolorów i jeszcze ten jasny różowy! Chciałam zsunąć z siebie wreszcie brudne dresy i bluzkę którą miałam w szpitalu. Otworzyłam szafę stojącą przy ścianie i o mało co zawału nie dostałam. Jezus jak ja mogę się tak ubierać? Pełno jakiś koszulowych bluzek różnego koloru, sukienki spódniczki, zdobione bluzeczki, matko! Przeszperałam całą szafę i znalazłam tylko 3 pary dresowych spodni założyłam jedne z nich a do tego jakąś luźną podkoszulkę i zeszłam na dół na kolację. 
Siedzieliśmy w kuchni jedząc naleśniki, gdy ktoś zapukał do drzwi. 
-Ja otworzę!- rzuciłam i podbiegłam do drzwi. Dziwne... W mojej głowie pojawił się jakiś obraz. Najpierw drzwi, chłopak trzymający gitarę i jego głos który słyszałam w moim umyślę. Kolejne wspomnienie do mnie powróciło. A było to wspomnienie jak po raz pierwszy zobaczyłam Janka. Lekko się do siebie zaśmiałam, i poszłam otworzyć drzwi. 
Stał w nich chłopak o wyraźnie podkreślonych kościach policzkowych i zielonych oczach które kojarzyłam ale zupełnie nie wiedziałam skąd. Przywitał się ze mną całusem w policzek, na co sam się wprosił do środka. 
-Dobry wieczór- zwrócił się w kierunku, kuchni prawdopodobnie do mojej matki i poszedł na górę. Poruszał się po mieszkaniu tak swobodnie że przez chwilę myślałam że tu mieszka. Poszłam szybko do kuchni.
-Kto to?- spytałam niepewnie Kacpra i mamę myjącą talerz, ona praktycznie w ogóle nie zareagowała.
Kacper wstał i podszedł do mnie, zaprowadził mnie do salonu i zaczął wygłaszać swoją wielką przemowę. 
-To Kamil. Twój chłopak. - chwila co!? Ja mam chłopaka!? 
-Musisz z nim zerwać.- dokończył niepewnie Kacper
-Czemu mam z nim zrywać, skoro go chyba kocham?- powiedziałam chyba, bo nie wiedziałam co czułam do tego chłopaka przed wypadkiem który się przytrafił
-Łucja, ty nic nie rozumiesz! Ten chłopak to zło wcielone, tyle razy z matką ci to mówiliśmy, ale ty nie chciałaś nas słuchać, byłaś zaślepiona wielką miłością. Łucja musisz z nim zerwać...- nie rozumiem. Nie wiem zupełnie o co im chodzi. Nie miałam z Kamilem żadnych wspomnień, ale może to co mówi Kacper to nie prawda? Sama muszę się o tym przekonać.
-Chcę go poznać, i dopiero potem podejmować decyzje rozumiesz?- oddaliłam się lekko
-I chuj ci do tego!- wrzasnęłam na Kacpra gdy ten już chciał coś powiedzieć. Nie wiem czemu się tak zachowałam, ale coś w sercu podpowiadało mi że właśnie tak mam zrobić. 

Miesiąc później:
Z perspektywy Jasia:
Wracałem właśnie od Kacpra, rozmawiałem z nim o Łucji i jak bardzo się zmieniła w przeciągu ostatnich tygodni. Jej brat sądzi że to wina Kamila,  w sumie nie dziwie mu się po tym czego się dowiedział. A mianowicie Kamil to podejrzany typek. Zadaje się ze sporo starszymi chłopakami. Pije, pali i Bóg wie co jeszcze. Na prawdę na początku nie było tego po nim widać, ciekawiło mnie to czy Łucja wiedziała o tym przed wypadkiem. Teraz na pewno wie. Spędzają ze sobą praktycznie każdą wolną chwilę, a do mnie praktycznie w ogóle się nie odzywa, a z Kacprem to już w  ogóle praktycznie nie gada o swoich problemach jak zawsze. Często wraca późno do domu, i dziwnie się zachowuje z tego co słyszałem od jej bliskich. Martwią się o nią. 
Wracałem właśnie ze studia mojego ojca do którego Łucja się oczywiście dostała ale często nie było jej na zajęciach. Oczywiście jej mama wytłumaczyła całą sytuację z amnezją  mojemu ojcu więc się nie czepiał. 
Był późny wieczór gdy matka kazała mi zanieść ojcu klucze od studia które miał w innej kurtce. Jak mnie poprosiła tak zrobiłem i chwile po wyjściu z busa byłem w studiu. 
-Jedziesz ze mną do domu?-spytał mój ojciec gdy zamykał drzwi od szkoły
-Nie przejdę się.- rzuciłem i poszedłem w stronę parku by udać się na spacer.
W połowie drogi do domu usłyszałem śmiechy niedaleko stawu. Usłyszałem też bardzo znajomy mi śmiech.Łucja. 
Ale co ona robi w parku o dwudziestej drugiej? Jest już całkiem ciemno czy ona zgupiała? Podszedłem bliżej ławki na której zobaczyłem siedzącą ją na kolanach Kamila. Oprócz nich były jeszcze dwie dziewczyny i jeden chłopak. Każde z nich miało w ręku piwo, i byli w wyśmienitych humorach. Łucja gdy mnie zauważyła, lekko się spięła. Wstała i powiedziała coś Kamilowi a ten spojrzał na mnie. Chwile potem Łucja podeszła do mnie i odciągnęła mnie na bok.
-Obiecaj że nie powiesz Kacprowi ani mojej matce.- powiedziała stanowczym tonem. W jej oczach było coś dziwnego, coś czego jeszcze nigdy u niej nie widziałem. Nie chodziło tu o alkohol w jej krwi, to było coś innego. 
-Co brałaś?-nic nie odpowiedziała tylko się głupio uśmiechnęła. 
-Łucja, brałaś coś czy nie?!- powiedziałem już bardziej stanowczym tonem na co ta spojrzała na mnie jeszcze bardziej rozbawiona
-Oj nie bądź sztywny Dżej.- chciała odejść ale w odpowiednim momencie chwyciłem jej nadgarstek i przyciągnąłem ją do siebie. 
-Co się stało z tą niewinną, radosną, pełną energii Łucją którą znam i którą...- nie mogłem tego powiedzieć. Nie teraz. 
-Którą uwielbiam.- dokończyłem niepewnie. 
Ręce Łucji znalazły się na moich ramionach. Jedna na jednym a druga na drugim. Przybliżyła usta do mojego policzka, po czym złożyła na nim pocałunek. 
-Jej już nie ma skarbie.- powiedziała uśmiechnięta i oddaliła się z powrotem do Kamila.

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 12

''Serce waliło mi tak, jak by zaraz miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Oparłem się o parapet gdy usłyszałem jej słowa.
-Janek... Musisz mi pomóc. - i znów tylko słyszałem jej płacz.''

-Łucja gdzie jesteś? Co się dzieje? 
-W domu. Janek proszę cię, przyjdź do mnie...- włączyłem telefon na głośnik, i zacząłem w pośpiechu ubierać dresy.
-Łucja mów co się dzieje?- otworzyłem szufladę z czystymi podkoszulkami i założyłem jeden z nich, a na niego czarną bluzę z kapturem. 
-Jestem sama w domu, leżałam na kanapie w salonie i usnęłam. Obudziłam się gdy ktoś zaczął świecić mi latarką w oczy przez okno.Zauważyłam zarys sylwetki. Myślałam ze mi się przewidziało, poszłam położyć się do pokoju. Leżałam chwile ale usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi frontowe i wchodzi do domu.- ledwo ją zrozumiałem. Mówiła bardzo szybko, i bardzo cicho. 
-Zachowuj się cicho, zaraz będę.- rozłączyłem się i szybko zbiegłem po schodach na parter. Założyłem buty i wybiegłem z domu.
Może to dziwne że tak zareagowałem, że od razu bez namysłu do niej pobiegłem. Ale mimo tego że jest na mnie wściekła dla mnie i tak jest mega ważną osobą. Nie chciałbym żeby coś się jej stało. 
Chwile po tym jak wyszedłem z domu byłem już przed domem Łucji. Drzwi  frontowe były uchylone, a w całym domu było ciemno. Wszedłem po cichu do korytarza, i rozejrzałem się po innych pomieszczeniach. Będąc w kuchni usłyszałem cichy ale dosyć wyraźny huk na górze, i krzyk Łucji. Bez chwili namysłu zwróciłem się w stronę schodów. Szybkim truchtem wbiegłem po nich, i udałem się w miejsce, w którym najbardziej było słychać jej krzyk. Była to sypialnia jej mamy, a dokładniej jej łazienka. Chciałem jak najszybciej do niej wbiec, ale drzwi były zamknięte. 
-Łucja!- walnąłem w drzwi z pięści
-Ja..!- chyba chciała krzyknąć moje imię, ale ktoś ją powstrzymał. 
-Kurwa!- krzyknąłem już bardziej do siebie. Nie wiedziałem co się z nią dzieje. I to pierdolone uczucie że może on właśnie ją krzywdzi,a ja nic nie mogę z tym zrobić.
Wpadłem na pomysł żeby walnąć kilka razy w drzwi czymś ciężkim z rozbiegu, może to by wyważyło drzwi. Oczywiście pierwsze co przyszło mi na myśl to ja sam. Stanąłem przy szafeczce na końcu pokoju i podbiegłem do drzwi jak to na filmach. Walnąłem w nie z boku, i oczywiście coś mi nie wyszło. Lekko rozbolało mnie ramię, ale spróbowałem jeszcze raz. Drzwi może i się ruszyły ale jakoś się nie otworzyły. 
-Zamknij tą morde!- wrzasnął ktoś z łazienki wyraźnie był to męski głos, słyszałem też jak by pisk Łucji. 
Zbiegłem szybko po schodach, i skierowałem się do garażu. Miałem nadzieję że tam znajdę coś ciężkiego czym będę mógł wyważyć te jebane drzwi. Znalazłem tylko jakieś młoteczki, ale co mi małe młoteczki pomogą? W pośpiechu rozglądałem się po pomieszczeniu i od razu w oczy rzuciła mi się siekiera. Zawahałem się przez chwilę, przecież nie mogę rozwalić tych drzwi... Jezu co ja gadam! Łucja chyba jest ważniejsza niż jakieś głupie drzwi. Wziąłem siekierę w rękę i pobiegłem szybko na górę. 

Z perspektywy Łucji:
Nie wiem kto to był. Pamiętam tylko to że siedziałam w łazience mamy, jak kazał Jasiek. Zapomniałam oczywiście zamknąć drzwi, i ktoś do niej wszedł. Gdy mnie zobaczył, lekko spanikował. Miał na sobie czarną kominiarkę, przez co nie widziałam jego twarzy. Zaczęłam wrzeszczeć. Chciałam uciec ale on zamkną drzwi na klucz. Chwile po tym usłyszałam głos Jaśka, wołał mnie. Krzyknęłam jego imię by mnie usłyszał, bynajmniej próbowałam. Ledwo otworzyłam usta by coś powiedzieć a oberwałam z pięści w głowę. Upadłam na kafelkową podłogę, ze strasznie bolącą głową. Słyszałam kilka huków. Znów zaczęłam wrzeszczeć. Mój oprawca od razu zareagował i i kopnął mnie w brzuch. Jezu, bolało jeszcze bardziej niż uderzenie w głowę. Wiłam się z bólu. Łzy same zaczęły lecieć po moich policzkach. Nie słyszałam żadnych dźwięków za drzwiami. Myślałam że Jasiek mnie zostawił, znów byłam sama...
Leżałam tak przez chwilę, gdy usłyszałam strasznie głośny huk. Potem kolejny i jeszcze kolejny. 
-Ja...Janek...- ledwo wypowiedziałam jego imię a dostałam kolejnego kopa. Tym razem w głowę. 
Obraz powoli się zamazywał, ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam była postać Jaśka. 

Z perspektywy Jaśka:
Udało się, mój pomysł wypalił. Po kilku uderzeniach w drzwi, one rozwaliły się. Wszedłem przez dosyć dużą szparę w nich, i zawaliłem kolesiowi łeb na którym miał kominiarkę. Ten oczywiście nie był mi dłużny i też mi zawalił ale w brzuch. Nie powiem, miał chłopak siłę. Może i lekko zabolało ale ból przeszedł od razu gdy zobaczyłem że koleś kieruje się w stronę drzwi. Był już przy nich gdy zawaliłem mu od tyłu w łeb. Chwile trwała ta nasza bójka. Raz on zawalił mi a raz ja jemu. Miałem już dosyć tego kolesia. Zamachnąłem się, i z całej siły zawaliłem mu w mordę. Upadł obok sedesu, a ja schyliłem się do Łucji. Miała rozciętą brew, i lekko podpuchnięty policzek. Miałem ochotę odwrócić się i zawalić typkowi jeszcze raz, za to co jej zrobił, gdy nagle poczułem przeszywający ból na czubku głowy. Upadłem na podłogę, i w sumie nie wiem co było potem. 
Gdy się ocknąłem, strasznie bolała mnie głowa. Obok siebie zobaczyłem Łucję. Nadal byliśmy w jej łazience. Wstałem, i usiadłem na zamkniętym sedesie. Nie było z nami już tego chłopaka, pewnie zwiał. Zajebiście, teraz to już w ogóle nie będzie miał konsekwencji z tego co zrobił. Wyciągnąłem telefon z kieszeni w moich spodniach i zadzwoniłem na pogotowie. Powiedziałem im że ktoś włamał się do domu mojej przyjaciółki i ją pobił. Że straciła przytomność, oraz to żeby przysłali jak najszybciej karetkę. Po skończonej rozmowie, usiadłem obok leżącej Łucji na podłodze, oparłem się o ścianę i czekałem na przyjazd karetki.
Po dziesięciu minutach usłyszałem sygnał karetki. Zszedłem na dół by zaprowadzić sanitariuszy do Łucji. Przyjechała także policja. Wyszedłem na dwór i zadzwoniłem do jej mamy. Mama Łucji wpadła od razu w panikę. Zaczęła płakać. Kazałem jej jechać od razu do szpitala, by nie marnowała czasu na przyjazd tu. 
Nim się obejrzałem nosze wraz z Łucją były już w karetce. Jeden z sanitariuszy kazał mi jechać z nimi do szpitala by opatrzyli mi ranę na głowie. W sumie nawet o niej zapomniałem, mimo tego ze moje włosy były całe we krwi. 
Jechaliśmy niecałe pięć minut. Na ulicy nie było zbyt dużego ruchu, zresztą karetce na sygnale każde auto zjeżdżało z drogi. Gdy dojechaliśmy chciałem iść tam gdzie jest Łucja, lecz skierowali mnie do zupełnie innego korytarza. Jakiś lekarz opatrzył mi ranę na głowie, wyciągną nawet z niej kilka malutkich kawałków szkła, prawdopodobnie od perfum. To już wiadomo czym koleś zawalił mi w głowę. Spędziłem w sali może z niecałą godzinę. Założyli mi na głowę, jakiś bandaż i pozwolili wyjść z sali. Od razu poszedłem recepcji by dowiedzieć się gdzie leży Łucja, nie chcieli podać mi żadnych informacji bo nie byłem z rodziny. Zadzwoniłem do mamy Łucji która po mnie przyszła. 
-Janek, ja bardzo ci dziękuje za to co zrobiłeś i...- odezwała się do mnie mama Łucji gdy siedzieliśmy na korytarzu.
-Nie musi mi pani dziękować. Drobiazg.-przerwałem jej
-Drobiazg? Możliwe że uratowałeś jej życie, narażając przy okazji swoje. Kto wie do czego był by zdolny ten, ten bandyta.- ledwo powstrzymywała łzy. 
Z sali wyszedł lekarz, powiedział nam że Łucja jeszcze się nie obudziła, i żebyśmy przyszli rano. Mama Łucji nie chciała się na to oczywiście zgodzić, ale jakoś ją do tego przekonałem. W końcu nie miało sensu siedzenie tu do samego rana. Pani Agnieszka zaproponowała mi podwózkę do domu, zgodziłem się. Obiecała także że zabierze mnie gdy będzie wybierać się jutro do Łucji. 
Będąc w domu, zostałem zaatakowany przez ojca, gdzie to ja nie byłem i czego to nie robiłem, i co to w ogóle się działo u sąsiadów że przyjechała karetka. Opowiedziałem mu wszystko. Zdziwiłem się gdy zaczął klepać mnie po ramieniu, i gratulować odwagi. Dziwne nigdy się tak nie zachowuje... 
Po męczącej nocy położyłem się spać. 
Około południa zadzwoniła do mnie mama Łucji. Pytała czy mam ochotę jechać z nią do szpitala. Oczywiście że się zgodziłem! Ubrałem szybko buty i od razu poszedłem do pani Agnieszki. 
Gdy dojechaliśmy, od razu skierowaliśmy się do sali Łucji. Doktor pozwolił nam do niej wejść, oczywiście na chwilę bo musiała teraz wypoczywać. Siedzieliśmy tak przez chwilę, gdy zadzwonił telefon pani Agnieszki. Wyszła z sali by nie przeszkadzać Łucji w śnie. Zostałem z nią sam na sam, gdy zauważyłem że porusza ręką. Chwile po tym otworzyła oczy. Rozejrzała się po pomieszczeniu wyraźnie zdezorientowana.
-Łucja! Tak się od siebie martwiłem!- powiedziałem trochę głośniejszym tonem. Byłem strasznie szczęśliwy że nic jej nie jest. Niekontrolowanie złożyłem pocałunek na jej policzku. Usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę, jednak ona odsunęła swoją i krzywo na mnie popatrzyła.
-Kim jesteś?- to były pierwsze słowa które usłyszałem z jej ust. 
______________________________________
Kolejny rozdział za nami! ;) Może trochę bardziej emocjonalny, ale mam nadzieję że się spodoba ;) 



środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 11

,,Strasznie stresowałam się tym że teraz moja kolej. A może bardziej tym że on też tam będzie?''

Niepewnie weszłam do sali. Pod tablicą interaktywną stał statyw z mikrofonem, a na przeciwko dwie ławki połączone ze sobą, przy których siedział ojciec Jasia i dwóch innych panów. Na wolnym miejscu usiadł Janek:
-Witaj Łucjo- zwrócił się do mnie ojciec Jaśka
-Dzień dobry- byłam strasznie zestresowana, nie wiedziałam co mam powiedzieć, co zrobić. 
Panowie, i ojciec Jaśka zadawali mi pytania typu od kiedy śpiewam, czy lubię to robić, jaki rodzaj muzyki jest mi najlepiej śpiewać. Następnie nadszedł czas na zaśpiewanie piosenki. Podałam Jankowi pendrive z nagranym podkładem, starałam nie patrzeć mu się w oczy mimo tego że on cały czas na mnie spoglądał. 
Stanęłam przy mikrofonie, i po chwili usłyszałam pierwsze dźwięki z głośników. 

Z perspektywy Jasia:
Mimo tego że Łucja jest na mnie strasznie wkurzona, chciałbym żeby wyszło jej to jak najlepiej. Wiem że to jej małe marzenie by chodzić do tej szkoły. Ma wielki talent, więc mam nadzieje że mój ojciec i jego współpracownicy to docenią. Gdyby to zależało ode mnie od razu bym ją przyjął, ale to nie moja decyzja. Wszystko zależy od mojego ojca bo w końcu ,,on tu rządzi''. 
Widać było że Łucja jest zestresowana, ale gdy tylko usłyszała muzykę, od razu coś się zmieniło. Wyglądała tak jak by w ogóle zapomniała że ktoś z nią jest. Jeszcze nigdy tak nie śpiewała, bynajmniej nie przy mnie. 
Zaczęła spokojnie, ale w niektórych momentach... Łooł! Co to było! Mój ojciec podczas dzisiejszych przesłuchań słuchał tak uważnie jak ją tylko trzy osoby. Śpiewały również bardzo dobrze. 
Piosenka powoli się kończyła, a ja byłem bardzo zadowolony z tego jak poszło Łucji.
-No, proszę. Nie pomyślałbym że w tak drobnej osóbce kryje się tak potężny głos- zaczął koleś w okularach. Z tego co wiem uczy śpiewu, pracuje nad barwą głosu i w ogóle. 
Oczywiście reszta też zaczęła komplementować jej śpiew. Widać było że im się spodobała, w sensie muzycznym oczywiście. Łucji już minął strach, widać było to po niej od razu. Stała uśmiechnięta i tylko potakiwała głową na drobne uwagi. 
-W piątek będzie lista osób które się dostały. Będziesz musiała przyjść do szkoły bo właśnie w niej będzie ona wywieszona.- zwrócił się do Łucji wicedyrektor studia.
 -Janek, odprowadź Łucję.- wstałem z miejsca i zacząłem iść w stronę drzwi, jak kazał mi ojciec.
-Powiedz im że teraz jest 15 minutowa przerwa!- dodał gdy już otwierałem drzwi. 
Łucja nie odezwała się do mnie słowem, minęła mnie tylko w drzwiach, i ruszyła w stronę wyjścia. 
-Piętnaście minut przerwy!- powiedziałem trochę głośniejszym głosem, i ruszyłem za Łucją. Chciałem jej wyjaśnić to nieporozumienie. Źle to wszystko zrozumiała. Gdy wyszedłem na parking już jej nie było. 

Z perspektywy Łucji
Podjechała po mnie mama, dzięki temu byłam szybko w domu. Całą drogę rozmawiałyśmy o przesłuchaniu. Widać było że też się denerwowała, może nie ukazywała tego ale jako jej córka od razu to zauważyłam. 
-Mamo,daj spokój. Będzie dobrze. 
-Łatwo ci mówić. A co jak cię nie przyjmą?
-Nie wiem. Ale jest dużo innych szkół.- odpięłam pasy i wyszłam z samochodu. Ruszyłam w stronę domu gdzie od razu Kacper zasypał mnie pytaniami:
-Jak było? Dostałaś się?
-Chyba dobrze.- zdjęłam buty i ruszyłam w stronę pokoju by się przebrać. 
-Ej a dostałaś się!?- wrzasnął Kacper gdy byłam już na górze
-Zaraz zejdę!- szybko zrzuciłam z siebie ubrania, i założyłam zwykłe siwe dresy, i biały podkoszulek. 
Zeszłam na dół, mamy nie było a w kuchni stał Kacper.
-Gdzie mama?- dziwne o tej porze powinna być w domu
-Pojechała do pracy...-Kacper nalał sok w dwie szklanki i podał mi jedną z nich. Usiadłam na blacie, i napiłam się soku.
-Zawsze tak jest, nigdy jej nie ma gdy jej potrzebujemy!- wrzasnęłam na cały dom. Rozumiem że pracuje, ale od rana do wieczora? Nigdy nie ma dla nas czasu. 
-Młoda, nie przejmuj się tak i lepiej opowiedz mi o przesłuchaniu- Kacper usiadł obok mnie, a ja zaczęłam mu opowiadać co i jak. 
Powoli zbliżał się wieczór. Czas zleciał mi szybko na czytaniu książki ,,Gwiazd naszych wina''.Skierowałam się do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś, bo mój brzuch domagał się posiłku. 
-Co robisz?- usłyszałam głos Kacpra tuż za mną. Zamknęłam lodówkę, i odwróciłam się do niego.Obok niego leżała torba podróżna, a on ubierał własnie buty.
-Chyba ja powinnam cię o to spytać. Gdzie idziesz?
-Jadę na parę dni do Opola. Do Julki.- uśmiechną się do mnie a ja nic śmiesznego w tym nie widziałam.
-Co?! A mama o tym wie?
-Nie. Jak coś to wymyśl że jestem u kumpla czy coś okey?- zabrał swoja torbę, i wyszedł z domu. Szybko za nim wybiegłam. 
-No Kacper nie żartuj!- on chyba sobie jaja robi! Jedzie do swojej dziewczyny, nie mówi nic matce i jeszcze chce żebym go kryła?
-Sam sie przed chwilą o tym dowiedziałem. Ale Jula chce żebym do niej przyjechał...
-Kacper, masz powiedzieć o tym matce! Nie będę cie kryła!
-Ja i tak pojadę. Nic nie zmieni mojej decyzji. Wracam w czwartek.- zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, ten wsiadł do taksówki i odjechał. Zajebiście! Matka go zabije, a przy okazji i jeszcze ja będę miała ochrzan. 
Pobiegłam szybko po telefon do mojego pokoju, i wybrałam numer mamy. Oczywiście nie odbierała. Napisała mi tylko wiadomość że będzie nad ranem bo musi załatwić papierkową robotę. No ekstra! Po prostu super. 
Nie lubię być sama w domu. Zawsze było okey, bo był Kacper. Teraz go nie ma i czuje się strasznie nieswojo. Nie mogłam zasnąć, wzięłam więc koc i zeszłam na dół do salonu. Położyłam się na kanapie i włączyłam jakiś film. Obejrzałam może z połowę, bo chwile potem usnęłam. 

Z perspektywy Jasia: 
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. W moim pokoju było jeszcze bardzo ciemno, więc musiało być późno. Wziąłem telefon do ręki, i od razu przymknąłem oczy gdy zobaczyłem światło padające z niego. Po chwili oswoiłem się już ze światłem padającym z telefonu. Miałem już odebrać ale połączenie się zakończyło. 
Odblokowałem telefon i pierwsze co zrobiłem to spojrzałem na godzinę.  Było wpół do trzeciej nad ranem, kurde... Kto dzwoni o takiej porze. Wszedłem w rejestr połączeń i bardzo się zdziwiłem gdy zobaczyłem imię Łucji. O mało nie dostałem zawału gdy telefon znów zadzwonił. To znów była ona. Wiedziałem że coś się stało, inaczej nie dzwoniła by do mnie o tej porze. Właśnie czemu do mnie skoro jest na mnie obrażona? Odebrałem telefon i przyłożyłem go do ucha,
-Halo?- powiedziałem niepewnie, przez dłuższą chwile nie było nic słychać.
-Halo, Jasiek?- usłyszałem jej głos. Nie wiem co się stało ale była całą roztrzęsiona. Słyszałem w jej głosie wyraźne zdenerwowanie.
-Łucja!? Co się stało?
-Janek...Musisz... -nie mogła wypowiedzieć słowa, wyraźnie słyszałem że płakała. Coś musiało jej się stać. Wstałem szybko z łóżka i podszedłem do okna. W jej domu nie paliło się żadne światło. 
-Łucja! Mów do cholery co się dzieje!- strasznie się o nią bałem. Chyba jeszcze nigdy tak się o kogoś nie martwiłem jak teraz o nią. Serce waliło mi tak, jak by zaraz miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Oparłem się o parapet gdy usłyszałem jej słowa.
-Janek... Musisz mi pomóc. - i znów tylko słyszałem jej płacz.
____________________________________
Oto rozdział 11! ;D 
Bardzo przepraszam że nic nie pojawiało się dłuższy czas, ale były święta i za bardzo nie miałam czasu nic napisać ;)
Mam nadzieję że rozdział wam się spodoba! ;) 

ZAPRASZAM NA ASKA


czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 10

''-Jak po co? Chyba właściciele studia, muszą być na przesłuchaniach nowych uczniów.- zaczął się śmiać, w tym czasie z drzwi domu wyszedł wyraźnie zakłopotany Jasiek.''

Z perspektywy Jasia
Kurwa! Mam ojca geniusza! Czy on nigdy nie może się zamknąć?! Stałem w tych drzwiach jak debil, zupełnie nie wiedziałem co mam zrobić, co mam powiedzieć. W oczach Łucji widziałem zdezorientowanie, w sumie nie dziwie jej się. Miałem tyle czasu by jej o tym powiedzieć, ale oczywiście nie zrobiłem tego.
-Co tak stoisz? Wchodź do samochodu i jedziemy.-zwrócił się do mnie mój ojciec.- Ty Łucjo jak chcesz też możesz jechać z nami.- tym  razem powiedział do Łucji.
-Nie...Ja. Ja się przejdę.Do widzenia.- pożegnała się z moim ojcem, i zaczęła iść w stronę centrum. 
-Łucja!!! Zaczekaj!- zacząłem za nią biec. Chciałem jej wszystko wyjaśnić. Złapałem ją za nadgarstek i odwróciłem w swoją stronę. Patrzyłem w jej zabójczo piękne oczy. Cholera ale mi ich brakowało! 
-To nie tak jak myślisz- jej oczy delikatnie się zaszkliły
-Skąd wiedz o czym ja myślę? Nic nie wiesz!- była na mnie wściekła. Nawet jak pobiłem tego typka, nie była na mnie tak zła jak teraz.
-Myślisz , że nie powiedziałem ci o tym, bo tego nie chciałem. Prawda? 
-Więc jednak wiesz o czym myślę.- odwróciła się i znów zaczęła iść w kierunku centrum
-Łucja! To nie tak!- zatrzymała się i odwróciła. Widziałem łzę spływającą po jej policzku. Cholera jestem idiotą! 
-A jak!?
-Chciałem ci to powiedzieć! Ale...- Nie dokończyłem. W tym momencie przywaliła mi z liścia w twarz. Nic nie mówiąc znów się odwróciła i zaczęła iść. 
-Janek! Wsiadaj!- wrzeszczał na mnie ojciec z samochodu, którym do mnie podjechał. 
-Nie! Muszę wyjaśnić Łu...
-Nie interesuje mnie to! Później z nią pogadasz! A teraz wsiadaj do tego zasranego samochodu!- wyraźnie był wściekły. Już dawno powinniśmy wyjechać, żeby się nie spóźnić. Nie chcąc go bardziej denerwować, wsiadłem do auta, i pojechaliśmy pod studio. 

Z perspektywy Łucji
Czemu mi nie powiedział? Przecież jestem jego przyjaciółką. Chociaż po wydarzeniach ostatniego tygodnia chyba byłam jego przyjaciółką. Ale sam fakt. Myślałam że mi ufa. Ja mówiłam mu wszystko, a on? 
Może trochę za ostro go potraktowałam, może powinnam go wysłuchać, ale strasznie się na niego wkurzyłam. Miał przecież tyle czasu zęby mi o tym powiedzieć. Ale nie bo po co?
Długo myślałam o tej sytuacji. Na tyle długo by dość do studia. 

Miałam jeszcze sporo czasu przed przesłuchaniem. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Strasznie się stresowałam że wyjdzie coś nie tak, że pomylę słowa, lub tonację. Na przesłuchanie przyszło multum ludzi. Wszystkie ławki były zajęte a i tak bardzo wiele osób stało. Chyba nawet więcej niż siedziało. Miałam iść pozwiedzać szkołę, ale co jak mnie wywołają a mnie nie będzie? Pewnie by mnie wykreślili z listy kandydatów.Nie dziękuję, wole poczekać. 
-Hej, ty też na przesłuchania?- zagadała do mnie dosyć niska, brunetka z brązowymi oczami. 
-Jak widać.- uśmiechnęłam się do niej.
-Jestem Klara- podała mi rękę
-Łucja.- w myślach ciągle powtarzałam sobie tekst piosenki
Klara nawijała do mnie jak opętana, szczerze? Nawet nie wiedziałam co mówi. Nie za bardzo jej słuchałam. Nie to że nie chciałam, ale byłam zbyt zestresowana, teraz myślałam tylko o tym by dobrze wypaść na przesłuchaniu. 
-Co zaśpiewasz?- jezu! Czy ona nie może być przez chociaż chwilkę cicho?
-Blank Space-Taylor Swift. A ty?
-A ja? Ja to się nie mogłam zdecydować! Tyle tych piosenek, że zupełnie nie wiedziałam co wybrać. Ale w końcu padło na ,,Demons-Imagine Dragons''- taa... Ma dziewczyna gadane.
W końcu postanowiła się jednak uciszyć. Bardzo mi to odpowiadało, w końcu w spokoju mogłam się skoncentrować. 
Drzwi się otworzyły. Stanął w nich oczywiście Janek. Nagle wszystkie osoby które czekały na swoją kolej przeniosły wzrok na niego. A on co? Patrzył tylko na mnie.Niektórzy to zauważyli i też przenieśli na mnie wzrok. 
-Igor Sobczyk- powiedział Janek, a jeden z chłopaków siedzących na korytarzu wstał i poszedł za Jaśkiem do sali. 
Czekałam na swoją kolej ponad godzinę, a przesłuchali tylko z sześć osób. Z takim tempem to do jutra nie skończą. Drzwi ponownie się otworzyły, wyszła z nich jakaś dziewczyna z rudymi włosami, a za tuż za nią Jasiek. 
-Łucja Janiszewska.- po wypowiedzeniu tego nazwiska każdy zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Niepewnie wstałam, a oczy każdego znów skierowały się na mnie. Matko co za obciach! Szłam powoli, w stronę Jasia. Strasznie stresowałam się tym że teraz moja kolej. A może bardziej tym że on też tam będzie?
______________________________________
Oto kolejny rozdział! ;D Mam nadzieję że wam się spodoba. 
zapraszam na aska. ;)