''Usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę, jednak ona odsunęła swoją i krzywo na mnie popatrzyła.
-Kim jesteś?- to były pierwsze słowa które usłyszałem z jej ust. ''
Z perspektywy Łucji:
-Bardzo śmieszne Łucja, nie wygłupiaj się.-zwrócił się do mnie sarkastycznie brunet.
-Dobra a tak na serio kim do cholery jesteś?!- gdy usłyszał mój podniesiony głos jego oczy momentalnie się powiększyły
-Na serio mnie nie pamiętasz?-zmrużył lekko swoje oczy, szkoda bo były całkiem fajne, ale teraz zbytnio ich już nie widziałam. W takim jasno brązowym kolorze, w sumie może był to kolor piwny?
-A powinnam?- chłopak siedział ze spuszczoną głową, z rękoma zwisającymi w rozkroku. Miał na sobie dzinsową koszulę zapiętą pod ostatni guzik, i czarne spodnie. Muszę przyznać był całkiem przystojny, jego opadające na czoło włosy dodawały mu uroku a pieprzyki obok nosa odejmowały lat. Wyglądał na jakieś może 15-16.
-No chyba tak...-odezwał się niepewnie po chwili ciszy między nami. Odwróciliśmy się w stronę drzwi gdy te się otworzyły. Do pomieszczenia w którym się znajdowałam(a była to prawdopodobnie sala szpitalna, co wywnioskowałam po tej przytłaczającej szarości i jakiś urządzeń obok mnie) weszła kobieta. Gdy mnie zobaczyła na jej twarzy od razu namalowała się radość, a łzy które miała w oczach automatycznie wypłynęły na jej policzki. Przytuliła mnie a ja zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. ,,Kolejna świruska'' pomyślałam. Spojrzała na mnie oczyma pełnymi troski a ja co? Ja dalej nie wiem kto to!
-Tak się cieszę że się już obudziłaś. Martwiłam się o ciebie. Tak mi przykro...- złapała mnie za rękę, a ja zesztywniałam.
-Przykro...?-niepewnie spytałam, sama nie wiem czemu drżącym głosem.
-Tak przykro. Powinnam być z tobą w tedy w domu. Dobrze że Janek ci pomógł, bo nie wiem co by się stało.-spojrzała na chłopaka siedzącego na krzesełku obok mnie, hmm chociaż już wiem jak ma na imię.
-Pani Agnieszko...jak by to tak pani powiedzieć-zaczął niepewnie chłopak, spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa. Wyraźnie było widać że nie wie co powiedzieć, a raczej jak powiedzieć.
-No Janku co się stało?- kobieta złapała go za ramię, a ten nic tylko na mnie patrzył
-Ja po prostu pani nie znam!-krzyknęłam na cała salę aż kobiecie wypadła torba.
-Janku,idź po lekarza. Janku idź proszę.- lekko popchnęła Janka w stronę drzwi, by chwile potem zjawił się on z lekarzem.
Przyszedł jakiś goguś w okularkach i śmieszną miną, nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem na jego widok.Był nawet niższy od tej pani, a ona do wysokich nie należała. Każdy z nich posłał mi znaczące spojrzenie, a ja opanowałam swój chichot. Lekarz zaczął świecić mi w oczy latareczką, zrobił kilka badań a potem stwierdził że mam amnezję. Oczywiście Janek i ta pani zadręczyli doktora pytaniami ile to potrwa, czy będę potem wszystko pamiętała i bla,bla,bla! Ich gadanie wcale mi nie pomagało a ja nadal nic nie pamiętałam!
Tydzień później:
Pakowałam swoje rzeczy przed wyjazdem do domu ze szpitala. Pani Ania miała przyjechać po mnie za 30 minut, w sumie to moja mama ale na czas amnezji będę się zwracać do niej po imieniu, tak ustaliłyśmy, bo po prostu tak mi łatwiej...
Często odwiedzała mnie z Jankiem, lub on sam przychodził do mnie. Wiedziałam już w sumie dużo rzeczy o swojej przeszłości, ale niektórych momentów na prawdę nie pamiętałam, mimo tego że niektóre wspomnienia powracały. Dzięki mamie, to znaczy pani Ani, przypomniałam dobie o rodzinie, bynajmniej próbowałam przypomnieć. O Opolu w którym kiedyś mieszkałam, o moim ojcu, o bracie i o wielu innych rzeczach. Janek zaś opowiadał mi o szkole muzycznej, serio ja i muzyczna szkoła? Matko! Ponoć lubię muzykę, co to lubię? Ponoć ją uwielbiam! Na razie tego nie odczuwam, ale może to powróci? Wiem też to jak lubiłam spędzać czas, o tym jakie mam zainteresowania, o tym jak poznałam się z Jankiem i inne takie duperele. W sumie to całkiem go polubiłam, był strasznie miłym chłopakiem lecz trochę dziecinnym.
Drzwi od sali sie otworzyły i ujrzałam w nich Agnieszkę i jakiegoś chłopaka, podeszła do mnie i mnie przytuliła a ja to odwzajemniłam. Chłopak też do mnie podszedł i zrobił to samo. Nie od razu zajarzyłam o co chodzi, ale później uświadomiłam dobie że to mój brat Kacper. Wziął moje torby i pojechaliśmy do domu.
Samochód zaparkował pod domem, a ja wyszłam z samochodu. Czułam się tak jak bym się wprowadzała do nowego domu mimo tego że mieszkam tu już ponad 3 miesiące. Niepewnym krokiem weszłam do mieszkania i się po nim rozejrzałam. Było niewielkie lecz przestronne.
-Zanieść to do twojego pokoju?- odwróciłam się do Kacpra który taszczył moją torbę szpitalną, a ja tylko kiwnęłam głową i poszłam za chłopakiem.
Otworzył jedne z drzwi na piętrze i moim oczom ukazał się strasznie czysty, jasny i dziewczęcy pokój. Fuj! Myślałam że zaraz zwrócę, jak ja mogę lubić takie rzeczy? Pewnie jeszcze nie wspominałam że podczas tej całej mojej amnezji dużo upodobań mi się zmieniło. Ponoć taki styl jaki panował w tym pokoju bardzo mi się podobał, ale teraz? Teraz aż mnie trzęsło jak to zobaczyłam, zero ciemniejszych kolorów i jeszcze ten jasny różowy! Chciałam zsunąć z siebie wreszcie brudne dresy i bluzkę którą miałam w szpitalu. Otworzyłam szafę stojącą przy ścianie i o mało co zawału nie dostałam. Jezus jak ja mogę się tak ubierać? Pełno jakiś koszulowych bluzek różnego koloru, sukienki spódniczki, zdobione bluzeczki, matko! Przeszperałam całą szafę i znalazłam tylko 3 pary dresowych spodni założyłam jedne z nich a do tego jakąś luźną podkoszulkę i zeszłam na dół na kolację.
Siedzieliśmy w kuchni jedząc naleśniki, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Ja otworzę!- rzuciłam i podbiegłam do drzwi. Dziwne... W mojej głowie pojawił się jakiś obraz. Najpierw drzwi, chłopak trzymający gitarę i jego głos który słyszałam w moim umyślę. Kolejne wspomnienie do mnie powróciło. A było to wspomnienie jak po raz pierwszy zobaczyłam Janka. Lekko się do siebie zaśmiałam, i poszłam otworzyć drzwi.
Stał w nich chłopak o wyraźnie podkreślonych kościach policzkowych i zielonych oczach które kojarzyłam ale zupełnie nie wiedziałam skąd. Przywitał się ze mną całusem w policzek, na co sam się wprosił do środka.
-Dobry wieczór- zwrócił się w kierunku, kuchni prawdopodobnie do mojej matki i poszedł na górę. Poruszał się po mieszkaniu tak swobodnie że przez chwilę myślałam że tu mieszka. Poszłam szybko do kuchni.
-Kto to?- spytałam niepewnie Kacpra i mamę myjącą talerz, ona praktycznie w ogóle nie zareagowała.
Kacper wstał i podszedł do mnie, zaprowadził mnie do salonu i zaczął wygłaszać swoją wielką przemowę.
-To Kamil. Twój chłopak. - chwila co!? Ja mam chłopaka!?
-Musisz z nim zerwać.- dokończył niepewnie Kacper
-Czemu mam z nim zrywać, skoro go chyba kocham?- powiedziałam chyba, bo nie wiedziałam co czułam do tego chłopaka przed wypadkiem który się przytrafił
-Łucja, ty nic nie rozumiesz! Ten chłopak to zło wcielone, tyle razy z matką ci to mówiliśmy, ale ty nie chciałaś nas słuchać, byłaś zaślepiona wielką miłością. Łucja musisz z nim zerwać...- nie rozumiem. Nie wiem zupełnie o co im chodzi. Nie miałam z Kamilem żadnych wspomnień, ale może to co mówi Kacper to nie prawda? Sama muszę się o tym przekonać.
-Chcę go poznać, i dopiero potem podejmować decyzje rozumiesz?- oddaliłam się lekko
-I chuj ci do tego!- wrzasnęłam na Kacpra gdy ten już chciał coś powiedzieć. Nie wiem czemu się tak zachowałam, ale coś w sercu podpowiadało mi że właśnie tak mam zrobić.
Miesiąc później:
Z perspektywy Jasia:
Wracałem właśnie od Kacpra, rozmawiałem z nim o Łucji i jak bardzo się zmieniła w przeciągu ostatnich tygodni. Jej brat sądzi że to wina Kamila, w sumie nie dziwie mu się po tym czego się dowiedział. A mianowicie Kamil to podejrzany typek. Zadaje się ze sporo starszymi chłopakami. Pije, pali i Bóg wie co jeszcze. Na prawdę na początku nie było tego po nim widać, ciekawiło mnie to czy Łucja wiedziała o tym przed wypadkiem. Teraz na pewno wie. Spędzają ze sobą praktycznie każdą wolną chwilę, a do mnie praktycznie w ogóle się nie odzywa, a z Kacprem to już w ogóle praktycznie nie gada o swoich problemach jak zawsze. Często wraca późno do domu, i dziwnie się zachowuje z tego co słyszałem od jej bliskich. Martwią się o nią.
Wracałem właśnie ze studia mojego ojca do którego Łucja się oczywiście dostała ale często nie było jej na zajęciach. Oczywiście jej mama wytłumaczyła całą sytuację z amnezją mojemu ojcu więc się nie czepiał.
Był późny wieczór gdy matka kazała mi zanieść ojcu klucze od studia które miał w innej kurtce. Jak mnie poprosiła tak zrobiłem i chwile po wyjściu z busa byłem w studiu.
-Jedziesz ze mną do domu?-spytał mój ojciec gdy zamykał drzwi od szkoły
-Nie przejdę się.- rzuciłem i poszedłem w stronę parku by udać się na spacer.
W połowie drogi do domu usłyszałem śmiechy niedaleko stawu. Usłyszałem też bardzo znajomy mi śmiech.Łucja.
Ale co ona robi w parku o dwudziestej drugiej? Jest już całkiem ciemno czy ona zgupiała? Podszedłem bliżej ławki na której zobaczyłem siedzącą ją na kolanach Kamila. Oprócz nich były jeszcze dwie dziewczyny i jeden chłopak. Każde z nich miało w ręku piwo, i byli w wyśmienitych humorach. Łucja gdy mnie zauważyła, lekko się spięła. Wstała i powiedziała coś Kamilowi a ten spojrzał na mnie. Chwile potem Łucja podeszła do mnie i odciągnęła mnie na bok.
-Obiecaj że nie powiesz Kacprowi ani mojej matce.- powiedziała stanowczym tonem. W jej oczach było coś dziwnego, coś czego jeszcze nigdy u niej nie widziałem. Nie chodziło tu o alkohol w jej krwi, to było coś innego.
-Co brałaś?-nic nie odpowiedziała tylko się głupio uśmiechnęła.
-Łucja, brałaś coś czy nie?!- powiedziałem już bardziej stanowczym tonem na co ta spojrzała na mnie jeszcze bardziej rozbawiona
-Oj nie bądź sztywny Dżej.- chciała odejść ale w odpowiednim momencie chwyciłem jej nadgarstek i przyciągnąłem ją do siebie.
-Co się stało z tą niewinną, radosną, pełną energii Łucją którą znam i którą...- nie mogłem tego powiedzieć. Nie teraz.
-Którą uwielbiam.- dokończyłem niepewnie.
Ręce Łucji znalazły się na moich ramionach. Jedna na jednym a druga na drugim. Przybliżyła usta do mojego policzka, po czym złożyła na nim pocałunek.
-Jej już nie ma skarbie.- powiedziała uśmiechnięta i oddaliła się z powrotem do Kamila.
Brak mi słów ❤ genialny i jeszcze ta zmiana Łucji. Oby wróciła do siebie i przypomniała sobie kim był dla niej Jasiek :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :* i zapraszam do mnie http://taka-sama.blogspot.com :D
Fajnee:-)
OdpowiedzUsuńmasakra ^o^ <3 czekam na next !!
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej. Ta przemiana to jakaś masakra. Mam nadzieję, że chociaż część "starej" Łucji wróci.
OdpowiedzUsuńI Jaśka mi żal. Cierpi przez to wszystko.
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału =)
Pozdrawiam mordko <3
Łał! *o* Tak mi szkoda Łucji... Ale
OdpowiedzUsuńprzynajmniej gusta zmieniła na lepsze ;D
Zapraszam do mnie!!
http://love-is-in-the-air-fanfiction.blogspot.com/?m=1
WoW, wow, wow, ile się pozmieniało... Nie pozaję Łucji, oby Jaś przypomniał jej kim jest i wszystkie wspomnienia. Myślę, że Kacper też powinien jej trochę pomóc.
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńSą błędy jeśli chodzi o imiona.
Ale rozdział Super!♡
Superr czekam na następny!! ♡
OdpowiedzUsuńNiesmowite *o* Czekam na kolejny rozdział :) i ZAPRASZAM DO MNIE :* ! http://true-love-story-blog.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i czekam na kolejny tylko bardzo nie podoba mi sie ta zmiana Łucji mam nadzieję że wróci ta stara Łucja. Czekam na next mordko i na powrót Łucji
OdpowiedzUsuń