piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 12

''Serce waliło mi tak, jak by zaraz miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Oparłem się o parapet gdy usłyszałem jej słowa.
-Janek... Musisz mi pomóc. - i znów tylko słyszałem jej płacz.''

-Łucja gdzie jesteś? Co się dzieje? 
-W domu. Janek proszę cię, przyjdź do mnie...- włączyłem telefon na głośnik, i zacząłem w pośpiechu ubierać dresy.
-Łucja mów co się dzieje?- otworzyłem szufladę z czystymi podkoszulkami i założyłem jeden z nich, a na niego czarną bluzę z kapturem. 
-Jestem sama w domu, leżałam na kanapie w salonie i usnęłam. Obudziłam się gdy ktoś zaczął świecić mi latarką w oczy przez okno.Zauważyłam zarys sylwetki. Myślałam ze mi się przewidziało, poszłam położyć się do pokoju. Leżałam chwile ale usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi frontowe i wchodzi do domu.- ledwo ją zrozumiałem. Mówiła bardzo szybko, i bardzo cicho. 
-Zachowuj się cicho, zaraz będę.- rozłączyłem się i szybko zbiegłem po schodach na parter. Założyłem buty i wybiegłem z domu.
Może to dziwne że tak zareagowałem, że od razu bez namysłu do niej pobiegłem. Ale mimo tego że jest na mnie wściekła dla mnie i tak jest mega ważną osobą. Nie chciałbym żeby coś się jej stało. 
Chwile po tym jak wyszedłem z domu byłem już przed domem Łucji. Drzwi  frontowe były uchylone, a w całym domu było ciemno. Wszedłem po cichu do korytarza, i rozejrzałem się po innych pomieszczeniach. Będąc w kuchni usłyszałem cichy ale dosyć wyraźny huk na górze, i krzyk Łucji. Bez chwili namysłu zwróciłem się w stronę schodów. Szybkim truchtem wbiegłem po nich, i udałem się w miejsce, w którym najbardziej było słychać jej krzyk. Była to sypialnia jej mamy, a dokładniej jej łazienka. Chciałem jak najszybciej do niej wbiec, ale drzwi były zamknięte. 
-Łucja!- walnąłem w drzwi z pięści
-Ja..!- chyba chciała krzyknąć moje imię, ale ktoś ją powstrzymał. 
-Kurwa!- krzyknąłem już bardziej do siebie. Nie wiedziałem co się z nią dzieje. I to pierdolone uczucie że może on właśnie ją krzywdzi,a ja nic nie mogę z tym zrobić.
Wpadłem na pomysł żeby walnąć kilka razy w drzwi czymś ciężkim z rozbiegu, może to by wyważyło drzwi. Oczywiście pierwsze co przyszło mi na myśl to ja sam. Stanąłem przy szafeczce na końcu pokoju i podbiegłem do drzwi jak to na filmach. Walnąłem w nie z boku, i oczywiście coś mi nie wyszło. Lekko rozbolało mnie ramię, ale spróbowałem jeszcze raz. Drzwi może i się ruszyły ale jakoś się nie otworzyły. 
-Zamknij tą morde!- wrzasnął ktoś z łazienki wyraźnie był to męski głos, słyszałem też jak by pisk Łucji. 
Zbiegłem szybko po schodach, i skierowałem się do garażu. Miałem nadzieję że tam znajdę coś ciężkiego czym będę mógł wyważyć te jebane drzwi. Znalazłem tylko jakieś młoteczki, ale co mi małe młoteczki pomogą? W pośpiechu rozglądałem się po pomieszczeniu i od razu w oczy rzuciła mi się siekiera. Zawahałem się przez chwilę, przecież nie mogę rozwalić tych drzwi... Jezu co ja gadam! Łucja chyba jest ważniejsza niż jakieś głupie drzwi. Wziąłem siekierę w rękę i pobiegłem szybko na górę. 

Z perspektywy Łucji:
Nie wiem kto to był. Pamiętam tylko to że siedziałam w łazience mamy, jak kazał Jasiek. Zapomniałam oczywiście zamknąć drzwi, i ktoś do niej wszedł. Gdy mnie zobaczył, lekko spanikował. Miał na sobie czarną kominiarkę, przez co nie widziałam jego twarzy. Zaczęłam wrzeszczeć. Chciałam uciec ale on zamkną drzwi na klucz. Chwile po tym usłyszałam głos Jaśka, wołał mnie. Krzyknęłam jego imię by mnie usłyszał, bynajmniej próbowałam. Ledwo otworzyłam usta by coś powiedzieć a oberwałam z pięści w głowę. Upadłam na kafelkową podłogę, ze strasznie bolącą głową. Słyszałam kilka huków. Znów zaczęłam wrzeszczeć. Mój oprawca od razu zareagował i i kopnął mnie w brzuch. Jezu, bolało jeszcze bardziej niż uderzenie w głowę. Wiłam się z bólu. Łzy same zaczęły lecieć po moich policzkach. Nie słyszałam żadnych dźwięków za drzwiami. Myślałam że Jasiek mnie zostawił, znów byłam sama...
Leżałam tak przez chwilę, gdy usłyszałam strasznie głośny huk. Potem kolejny i jeszcze kolejny. 
-Ja...Janek...- ledwo wypowiedziałam jego imię a dostałam kolejnego kopa. Tym razem w głowę. 
Obraz powoli się zamazywał, ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam była postać Jaśka. 

Z perspektywy Jaśka:
Udało się, mój pomysł wypalił. Po kilku uderzeniach w drzwi, one rozwaliły się. Wszedłem przez dosyć dużą szparę w nich, i zawaliłem kolesiowi łeb na którym miał kominiarkę. Ten oczywiście nie był mi dłużny i też mi zawalił ale w brzuch. Nie powiem, miał chłopak siłę. Może i lekko zabolało ale ból przeszedł od razu gdy zobaczyłem że koleś kieruje się w stronę drzwi. Był już przy nich gdy zawaliłem mu od tyłu w łeb. Chwile trwała ta nasza bójka. Raz on zawalił mi a raz ja jemu. Miałem już dosyć tego kolesia. Zamachnąłem się, i z całej siły zawaliłem mu w mordę. Upadł obok sedesu, a ja schyliłem się do Łucji. Miała rozciętą brew, i lekko podpuchnięty policzek. Miałem ochotę odwrócić się i zawalić typkowi jeszcze raz, za to co jej zrobił, gdy nagle poczułem przeszywający ból na czubku głowy. Upadłem na podłogę, i w sumie nie wiem co było potem. 
Gdy się ocknąłem, strasznie bolała mnie głowa. Obok siebie zobaczyłem Łucję. Nadal byliśmy w jej łazience. Wstałem, i usiadłem na zamkniętym sedesie. Nie było z nami już tego chłopaka, pewnie zwiał. Zajebiście, teraz to już w ogóle nie będzie miał konsekwencji z tego co zrobił. Wyciągnąłem telefon z kieszeni w moich spodniach i zadzwoniłem na pogotowie. Powiedziałem im że ktoś włamał się do domu mojej przyjaciółki i ją pobił. Że straciła przytomność, oraz to żeby przysłali jak najszybciej karetkę. Po skończonej rozmowie, usiadłem obok leżącej Łucji na podłodze, oparłem się o ścianę i czekałem na przyjazd karetki.
Po dziesięciu minutach usłyszałem sygnał karetki. Zszedłem na dół by zaprowadzić sanitariuszy do Łucji. Przyjechała także policja. Wyszedłem na dwór i zadzwoniłem do jej mamy. Mama Łucji wpadła od razu w panikę. Zaczęła płakać. Kazałem jej jechać od razu do szpitala, by nie marnowała czasu na przyjazd tu. 
Nim się obejrzałem nosze wraz z Łucją były już w karetce. Jeden z sanitariuszy kazał mi jechać z nimi do szpitala by opatrzyli mi ranę na głowie. W sumie nawet o niej zapomniałem, mimo tego ze moje włosy były całe we krwi. 
Jechaliśmy niecałe pięć minut. Na ulicy nie było zbyt dużego ruchu, zresztą karetce na sygnale każde auto zjeżdżało z drogi. Gdy dojechaliśmy chciałem iść tam gdzie jest Łucja, lecz skierowali mnie do zupełnie innego korytarza. Jakiś lekarz opatrzył mi ranę na głowie, wyciągną nawet z niej kilka malutkich kawałków szkła, prawdopodobnie od perfum. To już wiadomo czym koleś zawalił mi w głowę. Spędziłem w sali może z niecałą godzinę. Założyli mi na głowę, jakiś bandaż i pozwolili wyjść z sali. Od razu poszedłem recepcji by dowiedzieć się gdzie leży Łucja, nie chcieli podać mi żadnych informacji bo nie byłem z rodziny. Zadzwoniłem do mamy Łucji która po mnie przyszła. 
-Janek, ja bardzo ci dziękuje za to co zrobiłeś i...- odezwała się do mnie mama Łucji gdy siedzieliśmy na korytarzu.
-Nie musi mi pani dziękować. Drobiazg.-przerwałem jej
-Drobiazg? Możliwe że uratowałeś jej życie, narażając przy okazji swoje. Kto wie do czego był by zdolny ten, ten bandyta.- ledwo powstrzymywała łzy. 
Z sali wyszedł lekarz, powiedział nam że Łucja jeszcze się nie obudziła, i żebyśmy przyszli rano. Mama Łucji nie chciała się na to oczywiście zgodzić, ale jakoś ją do tego przekonałem. W końcu nie miało sensu siedzenie tu do samego rana. Pani Agnieszka zaproponowała mi podwózkę do domu, zgodziłem się. Obiecała także że zabierze mnie gdy będzie wybierać się jutro do Łucji. 
Będąc w domu, zostałem zaatakowany przez ojca, gdzie to ja nie byłem i czego to nie robiłem, i co to w ogóle się działo u sąsiadów że przyjechała karetka. Opowiedziałem mu wszystko. Zdziwiłem się gdy zaczął klepać mnie po ramieniu, i gratulować odwagi. Dziwne nigdy się tak nie zachowuje... 
Po męczącej nocy położyłem się spać. 
Około południa zadzwoniła do mnie mama Łucji. Pytała czy mam ochotę jechać z nią do szpitala. Oczywiście że się zgodziłem! Ubrałem szybko buty i od razu poszedłem do pani Agnieszki. 
Gdy dojechaliśmy, od razu skierowaliśmy się do sali Łucji. Doktor pozwolił nam do niej wejść, oczywiście na chwilę bo musiała teraz wypoczywać. Siedzieliśmy tak przez chwilę, gdy zadzwonił telefon pani Agnieszki. Wyszła z sali by nie przeszkadzać Łucji w śnie. Zostałem z nią sam na sam, gdy zauważyłem że porusza ręką. Chwile po tym otworzyła oczy. Rozejrzała się po pomieszczeniu wyraźnie zdezorientowana.
-Łucja! Tak się od siebie martwiłem!- powiedziałem trochę głośniejszym tonem. Byłem strasznie szczęśliwy że nic jej nie jest. Niekontrolowanie złożyłem pocałunek na jej policzku. Usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę, jednak ona odsunęła swoją i krzywo na mnie popatrzyła.
-Kim jesteś?- to były pierwsze słowa które usłyszałem z jej ust. 
______________________________________
Kolejny rozdział za nami! ;) Może trochę bardziej emocjonalny, ale mam nadzieję że się spodoba ;) 



9 komentarzy:

  1. Ja pierdziele, masakra. Tak mi żal dziewczyny. Jakiś obcy facet ją napadł i ona biedna straciła pamięć. Mam nadzieję, że z pomocą lekarzy, mamy i Janka zacznie sobie ona wszystko przypominać.
    Podsumowując świetny rozdział =D

    Pozdrawiam mordko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju co tu się dzieje. Super rozdział mordko! Czekam na next!
    http://fanfictionjdabrowsky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku :( straszne to co się wydarzyło :( ale świetny rozdział ! jeszcze ta amnezja Lucji :O oby jutro był następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, to straszne ;oo Czy ona straci pamięć? ;//
    Szybko dodawaj next!!!!
    http://never-give-up-jas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No super wiesz. Nie reseruj jej pamięci! To straszne. Jeju, ten rozdział ma w sobie tyle akcji, że wow. Gratuluję talentu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże... jak Łucja straciła pamięć przypomniał mi się mój własny wypadek.
    Ale rozdział niesamowity, czekam na nastepny :* Jeśli ona nie odzyska tej pamięci to się chyba załamię :/

    OdpowiedzUsuń
  7. czekaj, co? :C To niemożliwe !! czekam na next ! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieee! Dlaczego Łucja straciła pamięć! Biedny Jaś, mam nadzieje ze wszystko sobie przypomni :'( pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Boziu, mordko, błagam, nieee!
    Jak mogłaś! Ona ma wszystko pamiętać!
    Już mi pisz nexta i ma się wszystko naprawić, bo jak nie to mnie popamiętasz!

    http://fivevaliant.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń