Coś co powinno być na końcu ale dam na początku, bo większa prawdo podobnoś że ktoś to przeczyta.
Hej,hej,hej! Długo mnie tutaj nie było za co chciałabym was bardzo przeprosić ;) Nie wiem czy to przez to że nie miałam totalnie humoru na pisanie ff, czy przez to że miałam lekkiego nygusa ale tak się złożyło że nie było mnie równy miesiąc.
Nie przeciągając dłużej jeszcze raz was przepraszam, i zapraszam na długo wyczekiwany rozdział ;)
''Nad łukiem brwiowym miała lekkie rozcięcie, przez uderzenie Kamila, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
-Ja już wiem kto mnie w tedy pobił...''
Z perspektywy Łucji:
Wystarczył jeden cios. Jeden porządny cios, aby wydarzenia z tamtego dnia do mnie wróciły. Obrazy przelatywały przez moją głowę tak, jak bym oglądała ścieżki z jakiegoś filmu. Te oczy. To jak jego dłoń ściskała mój nadgarstek. I cios. Mnóstwo ciosów. Postać Janka, kolejne ciosy i ten potworny ból.
Wystarczyła jedna chwila by wszystkie wspomnienia z pobicia do mnie wróciły. Jego oczy... Nie były już zielono-szmaragdowe, lecz ciemne, przepełnione gniewem. Wiedziałam. Wiedziałam że już gdzieś je widziałam.
W tym momencie przez moją głowę przelatywało tysiąc myśli na minutę, ale jedna ta która nie daje mi spokoju to- dlaczego? Dlaczego mi to zrobił?
Z perspektywy Jasia:
-Łucja? Powiedz coś... - powiedziałem do dziewczyny niepewnym głosem. Stała w korytarzu przez ponad trzy minuty nie ruszając się z miejsca i patrząc ciągle w jeden punkt na ścianie.
-Ja... - ledwo otworzyła usta. Zachowywała się tak jak by zobaczyła ducha. Ręce miała spuszczone wzdłuż ciała, szeroko otworzone oczy, które patrzyły ciągle w to samo miejsce, i usta które były zamknięte lecz co chwile się otwierały. Tak jak by Łucja chciała coś powiedzieć, ale coś nie dawało by jej takiej możliwości.
Nagle dziewczyna zachwiała się na nogach, a jedna z jej rąk znalazła się na ścianie, a druga na głowie. Złapałem chwiejącą się Łucję w tali i pomogłem jej dość do salonu. Posadziłem dziewczynę na kanapie, i ruszyłem w stronę kuchni. Nalałem do szklanki wody po czym jej ją zaniosłem.
Usiadłem na przeciwko niej, na szklanym stoliku do kawy i podałem dziewczynie szklankę z płynem. Wzięła ją i powiedziała cichutkie ,,dziękuje'', po czym wypiła powoli całą wodę.
-Słuchaj Łucja, ja nie chcę na ciebie ani trochę naciskać. Jeśli nie chcesz nie musisz mi mówić o co chodzi. Chcę tylko żebyś wiedziała że się o ciebie martwię.- przekazałem jej cichym i spokojnym tonem. Łucja uniosła oczy ze swoich dłoni, na moją twarz. Jej spojrzenie było takie nie do opisania. Nie widziałem w nim niczego oprócz zdezorientowania.
-Janek... to, to Kami. To on mnie i ciebie w tedy pobił. Jestem tego pewna w stu procentach. Możesz uważać inaczej, pomyśleć że się mylę... ale ja to po prostu wiem Jasiek. - jej głos drżał. Znów spuściła głowę, ale nadal mogłem zauważyć jej policzki po których zaczęły spływać pojedyncze łzy.
Chwyciłem jej podbródek w moją dłoń i nakierowałem jej twarz na moją. Kciukiem otarłem łzę spływającą po jej twarzy, na co dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
-Ja nie wiem co o tym myśleć Łucja. Ja..
-Nie wierzysz mi prawda?- ton jej głosu nie był smutny, był bardziej zawiedziony, a ja czułem się przez to jak palant.
-To nie tak że ci nie wierzę, ja po prostu...Po prostu to jest jakieś dziwne, czemu miałby to robić? - na prawdę tego nie rozumiem. To wszystko jest strasznie zagmatwane.
-Sama nie wiem. Nie wiem nawet czy to na pewno on. Ale, te oczy ... nie dają mi spokoju. Były dokładnie takie jak tamtego dnia. Ciemne, przepełnione gniewem. I ten jego podniesiony głos... Janek a jeśli to na prawdę on? Co ja mam zrobić?
-Nie wiem. Na prawdę nie wiem. Powinnaś obgadać to z Kacprem. Może pójdziecie na policje i złożycie zeznania czy coś? Jedno jest pewne. Skoro jesteś przekonana w wielkim stopniu że to on powinnaś coś z tym zrobić.- powiedziałem niepewny swojej wypowiedzi. Łucja złapała mnie za rękę, co bardzo mnie zdziwiło, spojrzała w moje oczy i zaczęła mówić wolnym i stonowanym głosem.
-Dziękuje ci. Za to co zrobiłeś, i za to co dla mnie robisz. Na prawdę dla mnie to wiele znaczy, i jestem ci za to bardzo wdzięczna... Przez ostatnie tygodnie dużo się zmieniło, i wiem że często traktowałam cię chamsko. Ale jednego jestem pewna... Jesteś jedną z najważniejszych dla mnie osób Janek.- jej mała dłoń puściła moją rękę by chwile potem znaleźć miejsce na moim policzku. Przejechała lekko swoim kciukiem po mojej dolnej wardze, a jej usta zbliżyły się do moich.
Nim zdążyły się złączyć, drzwi frontowe po raz kolejny zahuczały od głośnego pukania.
-Idę!- wrzasnęła Łucja po czym wstała i poszła do korytarza.
-Nie możesz nosić ze sobą kluczy idioto?!- kolejny wrzask Łucji dobiegł do moich uszu. Zaśmiałem się sam do siebie z jej poirytowania.
-Nie.- rzekł spokojnie Kacper i chwilę potem znalazł się w salonie. Przywitałem się z chłopakiem, po czym dołączyła do nas Łucja.
-Co to do cholery jest?!- zerwał się z miejsca, i podszedł do Łucji. Chwycił w dłoń jej podbródek i przekręcił jej twarz w stronę światła wchodzącego przez okno.
-To...to nic takiego Kacper.-zająkała się Łucja po czym usiadła na kanapie.
-Jak to nic takiego? Masz rozcięty łuk brwiowy!-wrzasnął tym razem Kacper. -Janek? - zwrócił się do mnie. Jego wzrok przeskakiwał to ze mnie na Łucje, a to z Łucji na mnie.
-Łucja albo ty mu powiesz, albo ja to zrobię.- powiedziałem Łucji po czym wstałem i stanąłem obok Kacpra.
Kolejne pół godziny Łucja spędziła na tłumaczeniu Kacprowi co tak właściwie się tutaj stało. O tym jak Kamil wpadł do mieszkania i ją uderzył. O tym jak przypomniał jej się tamten dzień gdy została pobita, i to że jest pewna że to Kamil.
-Zabije go. Zabije!- to było to co powiedział Kacper zaraz po tym gdy Łucja skończyła swoja przemowę.
Wstał z miejsca, i ruszył w stronę drzwi. Otworzył je z hukiem i wyszedł na ulicę kierując się w stronę parku. Łucja i ja od razu zrozumieliśmy gdzie poszedł, to było pewne że szuka Kamila. Dziewczyna zaczęła panikować, i obwiniać się o wszystko co się stało.
-Janek, proszę cię idź za nim! Powstrzymaj go, nie chcę by miał przeze mnie problemy,proszę cię...- nie zastanawiałem się długo. Wziąłem moją bluzę i założyłem ją na siebie po czym wyszedłem z domu, i skierowałem się w stronę w którą poszedł Kacper. Oby nie odwalił czegoś czego będzie żałował.
Z perspektywy Łucji:
Minęły dwie godziny. Dwie godziny od kąt Kacper i Janek wyszli z domu. Żaden z nich się ze mną nie kontaktował, ani nie dawał o sobie znaku życia. A co jeśli im się coś stało? Co jeśli Kamil był z kolegami? Boże tylko nie to.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu, który najwyraźniej dzwonił. Podbiegłam szybko do niego, a kamień spadł mi z serca gdy ujrzałam na wyświetlaczu napis KACPER. Odebrałam szybko telefon, i niemal że wydarłam się chłopakowi do słuchawki.
-Kacper!? Gdzie wy jesteście? Czemu nie odbieraliście telefonów!? Co wy do cholery robicie?
-Łucja, uspokój sie- powiedział niespokojnym głosem, czułam że coś jest nie tak.
-Kacper co sie dzieje? Gdzie jesteście?
-Na policji. Zadzwoń do mamy i do rodziców Janka muszą tu przyjechać.
-Kacper co się stało!? Co on wam zrobił!?- wrzasnęłam do telefonu tak głośno że nawet mnie zabolał bębenek w uchu.
-Łucja, to co ci teraz powiem to nie będzie nic dobrego i ...- nie pozwoliłam mu dokończyć
-Kacper! Mów do cholery co się stało!
-On nie żyje Łucja... Nie żyje...
Super :) Lepszy niż przed przerwą, a tam te były świetne :)
OdpowiedzUsuńJa wale! Słów mi brak. Przez tą końcówkę nie wiem co napisać. Jestem w szoku.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wróciłaś na bloga. Rozdział jest super =D
Pozdrawiam mordko i zapraszam do mnie: http://jednozdarzenie.blogspot.com/
JEJU JEJU JEJU!!! Czekam na next!!! Rozdział genialny!!
OdpowiedzUsuńJestem w mega zmieszaniu i zastanawiam się czy to chodzi o Jasia czy Kamila (w sumie to wiem, że raczej o Kamila ale mam takie ziarno niepewności)
OdpowiedzUsuńMam tak samo... Jezu to uczucie...
UsuńNie mogę sie doczekać nastepnego :* weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://jasiekklara.blogspot.com/?m=1
Nie mogę sie doczekać nastepnego :* weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://jasiekklara.blogspot.com/?m=1
Boom , Rozwalaa :D <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to Kamil nie żyje, a nie Jasiek <3
OdpowiedzUsuńOjejku...
OdpowiedzUsuńOby chodziło o Kamila, nie Jasia.
Cudowne <3
Super, że w końcu wróciłaś :*
Weny życzę <3 =)
Mega czekam z niecierpliwością na next
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
OdpowiedzUsuń